Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Płk Paweł Wiktorowicz: Żołnierze obrony terytorialnej powinni mieć możliwość trzymania broni w domu

Sławomir Sowa
Sławomir Sowa
Wideo
od 16 lat
Żołnierze obrony terytorialnej powinni mieć możliwość trzymania broni w domu - uważa płk Paweł Wiktorowicz, dowódca 9 Łódzkiej Brygady Obrony Terytorialnej, który 5 lat temu rozpoczął tworzenie jednostki.

Kiedy pięć lat temu zaczynał pan tworzyć 9 Łódzką Brygadę Obrony Terytorialnej, docelowo miała liczyć około 2,5 tysiąca żołnierzy, a dziś jest 1800. Coś poszło nie tak?

Skądże. Działamy zgodnie z planem. W połowie ubiegłego roku rozpoczęliśmy formowanie trzeciego batalionu lekkiej piechoty w Łasku. 93 batalion lekkiej piechoty rozwija się bardzo szybko, jest już w połowie ukompletowany. Co do liczebności brygady, pięć lat temu, kiedy ją tworzyłem, była mowa o czterech batalionach. Obecnie tego czwartego batalionu jeszcze nie ma, ale robię wszystko, aby powstał.

Najbliższa przysięga nowych żołnierzy brygady odbędzie się w Piotrkowie Trybunalskim. Chciał pan w ten sposób zwrócić uwagę na potrzebę stworzenia czwartego batalionu właśnie w tym miejscu?

Poniekąd tak, choć przysięgi organizujemy w różnych miejscach.

Jest szansa, że ten batalion w Piotrkowie jednak powstanie? Dla wielu potencjalnych żołnierzy byłoby to duże ułatwienie w służbie.

Gdy spojrzymy strategicznie na mapę województwa, mamy bataliony w Kutnie, Zgierzu i Łasku, a więc na północy, zachodzie i wschodzie województwa. Batalion w Piotrkowie wypełniłby lukę na południu, to wprost idealna lokalizacja. Nie ustaję w wysiłkach, aby ten czwarty batalion powstał.

Zobacz jak ćwiczą żołnierze 9 Łódzkiej Brygady Obrony Terytorialnej

Łódzka brygada od początku kryzysu na granicy z Białorusią wysyła tam swój kontyngent. Jakie doświadczenia zebrali tam żołnierze, których nie dałoby się nabyć podczas zwykłego szkolenia?

Cóż, to jest tak naprawdę wykonywanie zadania bojowego w sytuacji realnego zagrożenia. Nie wiemy przecież, kto przez tę granicę chce przejść. Dochodzą do tego takie czynniki jak realizm działania i stres. Za każdym razem przygotowujemy naszych żołnierzy jadących na granicę pod względem bojowym i instruktażowym. Żołnierze przywożą stamtąd ogromny zastrzyk wiedzy dotyczący przede wszystkim służby patrolowej, co wykorzystujemy, modyfikując szkolenie.

Rozmawia pan z tymi żołnierzami po powrocie. Jak znoszą stres, który towarzyszy realnym działaniom wojskowym?

Wie pan, każdy żołnierz zarówno przed wyjazdem na granicę, jak i po powrocie, jest objęty opieką psychologiczną. Poza tym staramy się tam kierować żołnierzy bardziej doświadczonych. Żołnierz świeżo po przysiędze może zostać skierowany na granicę dopiero za jakiś czas.

Jaki? Pół roku?
Tak, pół roku, to wystarczający okres. Przed każdym wyjazdem psycholog prowadzi wywiad, jeżeli występują jakieś przeciwwskazania to nie dopuszcza się takiej osoby.

Dużo było takich przypadków?

Naprawdę pojedyncze.

Wróćmy jeszcze na chwilę do dyslokacji brygady. Na początku mówiło się, że kompania obrony terytorialnej będzie w każdym powiecie. Będzie?

Nie, odeszliśmy od tej koncepcji. Między innymi dlatego, że obrona terytorialna musiałaby być dużo liczniejsza. Brygada w województwie łódzkim musiałaby liczyć przynajmniej pięć batalionów.

Ilu żołnierzy przeszło do tej pory pełny cykl szkolenia w brygadzie i co się dalej z nimi dzieje?

Większość przedłuża kontrakty na kolejne lata i dalej się szkoli. Duży odsetek naszych żołnierzy zasila też inne służby mundurowe, takie jak policja, czy wstępuje do wojska operacyjnych.

Czyli oddajecie to, co pożyczyliście na początku z wojsk specjalnych?

Żeby pan wiedział. Dzieje się tak, jak zapowiadał generał Wiesław Kukuła, pierwszy dowódca WOT.

Kiedy przedstawiano zadania obrony terytorialnej, mówiło się nie tylko o współdziałaniu z wojskami operacyjnymi i działaniami antykryzysowymi, ale też o strzeżeniu strategicznych obiektów. W województwie łódzkim jednym z nich jest Elektrownia Bełchatów. W razie zagrożenia wojennego będzie chroniona przez naszych terytorialsów?

To będzie wynikało z planu operacyjnego. W razie konfliktu zbrojnego, który dosięgnąłby naszego regionu, będą desygnowane jednostki do ochrony takich obiektów, choć one mają także swoją straż. Niektóre zadania prawdopodobnie będziemy też my wykonywać.

Ma pan w sejfie listę takich strategicznych obiektów w województwie łódzkim, których w razie zagrożenia wojennego będą strzegli żołnierze łódzkiej brygady?

Mamy taką listę obiektów krytycznych na terenie województwa łódzkiego i to nie tylko na wypadek wojny, ale i klęsk żywiołowych. Z naszego punktu widzenia, nie ma tu zresztą wielkiej różnicy.

No jest różnica między działaniami bojowymi a likwidowaniem skutków klęski żywiołowej.

Z punktu widzenia wojska naprawdę niewielka. Powiedziałbym nawet, że łatwiej nam funkcjonować w realiach wojennych, bo do nich przecież przede wszystkim się szkolimy. Żywioł jest bardziej nieobliczalny niż uzbrojony wróg.

A ile takich obiektów krytycznych w województwie łódzkim ma pan na swojej liście?
Nie mogę panu podać dokładnych danych, ponieważ są to informacje niejawne.

Pięćdziesiąt? Sto?
Sporo. Dlatego szkolimy się w stałych rejonach odpowiedzialności, żeby przećwiczyć pewne elementy działań w terenie. Podczas działań bojowych czy klęski żywiołowej, każdy większy most może stać się obiektem krytycznym, w zależności od sytuacji.

Zagrożenie wojenne sprawiło, że obrona terytorialna jest dozbrajana w nowoczesny sprzęt. Nasi żołnierze mają już taką broń jak przeciwpancerne pociski kierowane Javelin, czy amunicja krążąca Warmate?

Trzeba pamiętać, że nasza brygada jest w trzeciej kolejności wyposażania, priorytet mają brygady na wschodzie. Ten nowoczesny sprzęt do nas napływa, a jeśli nawet nie mamy go teraz na wyposażeniu, to nasi instruktorzy i żołnierze są szkoleni w jego użyciu i w razie potrzeby potrafią bo obsłużyć.
Czy Łódź skorzysta na zakupie amerykańskich śmigłowców?
Kiedy patrzę na obronę terytorialną, widzę jak poszerza się jej zakres działań od współpracy z wojskami operacyjnymi, przez obronę cywilną po strzeżenie granicy. Nie za dużo zadań, jak na taką formację? Przecież nie zastąpicie wszystkich służb.

Tu nie chodzi o to, żeby kogoś zastępować. Współdziałanie z wojskami operacyjnymi jest dla nas takim samym ważnym zadaniem, jak służba lokalnej społeczności. Jesteśmy na miejscu w razie kryzysu, co pokazały działania podczas pandemii Covid, i będziemy podczas wojny. Od tego jesteśmy. Społeczeństwo musi wiedzieć, że jest ktoś, na kogo można liczyć w każdej chwili. I w czasie pokoju, i w czasie wojny. W czasie pożarów wspieramy straż pożarną, w poszukiwaniach – policję. Wspieramy – nie zastępujemy.

Czy po tych pięciu latach od powstania brygady nie uważa pan, że należałoby zwiększyć liczbę dni podstawowego szkolenia? To jednak tylko 16 dni.

Przez 16 dni żołnierz uczy się tylko podstaw. Później przez trzy lata poświęca na szkolenie dwa dni w miesiącu, do tego dochodzą kursy specjalistyczne i zajęcia na poligonie. To dopiero daje w pełni wyszkolonego żołnierza.

Czy w tym roku będą zmiany w szkoleniu w stosunku do lat ubiegłych?

Tak, choć w zasadzie zaczęliśmy to już robić w ubiegłym roku. Odchodzimy od wyjazdów na poligony całą brygadą czy batalionami. Zajęcia poligonowe będą się odbywać w stałym rejonie odpowiedzialności, po to, żeby żołnierze lepiej poznali swój teren, który potencjalnie może być obszarem – oby nie – przyszłych działań bojowych. Każdy batalion ma w swoim SRO kilka powiatów. Wyjazdy na poligon będą tylko dla przećwiczenia strzelań snajperskich i z cięższej broni, czego nie możemy zrobić na miejscu.

WOT zawarł porozumienie z Ministerstwem Sprawiedliwości, na mocy którego obrona terytorialna będzie uczyć strzelania strażników więziennych. U nas też?
Tak, to już się dzieje. Wyznaczono do tego kilka brygad, w tym łódzką. Dużo sobie obiecujemy po tej współpracy, ponieważ Służba Więzienna dysponuje swoimi strzelnicami. Uczymy strzelać strażników w ich ośrodku koło Sulejowa, a przy okazji sami możemy korzystać ze strzelnicy. Będziemy ich szkolić z elementów taktyki oraz udzielania pierwszej pomocy.

A propos strzelania: podtrzymuje pan swoje zdanie, że żołnierze obrony terytorialnej powinni zabierać broń do domu? Z jednej strony po wybuchu wojny na Ukrainie zwiększa to stopień gotowości żołnierzy, z drugiej karabin w domu to jednak ryzyko.

Podtrzymuję swoje stanowisko, które przedstawiłem już kilka lat temu, że żołnierz mógłby przechowywać broń w domu. Każdy żołnierz, który przychodzi do służby, jest badany pod względem zdrowotnym i psychologicznym, ponadto po kilku latach służby posiada kulturę posługiwania się bronią. Na szkoleniach i podczas ćwiczeń ma broń przy sobie dzień i noc. To samo dotyczy służby patrolowej. Dlatego uważam, że to bezpieczne rozwiązanie, które nie spowoduje żadnych sytuacji kryzysowych, a w kontekście wojny za naszą wschodnią granicą, byłby lepiej przygotowany do działania.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki