Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Po co nam autostrady?

Jacek Grudzień
Jacek Grudzień
Jacek Grudzień Krzysztof Szymczak
Przez tyle lat byliśmy w kampaniach wyborczych karmieni przez polityków wizją wielkiej szansy dla rozwoju miasta, jaką daje skrzyżowanie autostrad. Tak skutecznie, że otwarcie każdego nowego odcinka budzi wielkie emocje.

Pierwszy element, który łączy A1 z A2, rzeczywiście może być wspominany po latach jako wydarzenie historyczne. Przeglądałem prasę i w jednej z gazet wyczytałem relację z pokonania trasy Łódź - Włocławek. W komentarzu czytam, że czas jej pokonania to niewiele ponad godzina. Myślę, że gdy kierowcy jadący w stronę Gdańska ruszą w stronę Strykowa, to małe rondo przy wjeździe na autostradę może być przeszkodą, która trasę bardzo wydłuży.

Przypominam sobie dawne czasy, gdy o autostradach mało kto u nas myślał i opowieści taty, że do Włocławka jeździ się najwyżej półtorej godziny, a zazwyczaj wystarcza godzina i dziesięć minut. A tata jeździł trabantem, a potem skodą 100L, czyli autami, które trudno uznać za rakiety. To wspomnienie uświadomiło mi, że o szybkiej podróży samochodem będziemy mogli mówić dopiero, gdy powstanie ring wokół Łodzi nie tylko z autostradami, ale także z S14, łączącą Zgierz z Pabianicami. Bo sądzę, że szybko możemy zacząć narzekać, że dwa wjazdy z miasta na autostradę to zdecydowanie za mało.

Zbyt cicho wokół remontu Piotrkowskiej

Nie zdziwię się, jeśli usłyszę głosy, że te A1 i A2 są zupełnie bez sensu. Tak jak usłyszałem podobne opinie od kilku osób podczas rozpoczęcia remontu ulicy Piotrkowskiej. Fakt, że nie udało się władzom miasta, mediom stworzyć wokół tego wydarzenia święta, tłumów przy prezentacjach wizualizacji. Jakoś tak wszystko odbywa się po cichu, wręcz wstydliwie. Szkoda, bo to jest wydarzenie, wokół którego można jednoczyć łodzian.

Podobnie jest z budową dworca Łódź Fabryczna i już prawie gotowym EC 1. Co jakiś czas pojawiają się informacje, a to moim zdaniem powinna być wielka ofensywa. Bo jak będziemy się mogli identyfikować z nowymi inwestycjami, jeśli mało będziemy o nich wiedzieć? Nawet o sztandarowym programie "Mia100 kamienic" - tak potrzebnym miastu - jest niemal cicho.

O atrakcjach Łodzi nie wystarczy mówić w Łodzi

Czasem odnoszę wrażenie, że chwalenie się tym, co się dzieje dobrego w mieście, jest czymś wstydliwym. A trzeba o tych sprawach mówić, tak jak o Piotrkowskiej, bo po co nam remont, jeśli mało kto będzie czekał na jego efekty? A przecież jego celem jest uczynienie z Pietryny - jak to miało miejsce w latach 90. - najpopularniejszej ulicy w Polsce. Żeby tak się stało, informacje, jak ta ulica wypięknieje, jakie będą na niej atrakcje trzeba rozpowszechniać nie tylko wśród łodzian, ale także w innych miastach.

Łódź ma wielką szansę przyciągnięcia warszawiaków na weekendowe wypady. Tylko już teraz trzeba przygotować dla nich ofertę , już dziś informować ich o tym, jak szybko do Łodzi można dojechać. I to nie tylko na festiwale. Marzy mi się Piotrkowska pełna ludzi, wybrukowana, pięknie oświetlona. Cały czas z pewnością nie mogę napisać, że tak będzie.

Piszę o tym wszystkim także dlatego, że pozazdrościłem w ubiegłym tygodniu mieszkańcom Krakowa tego, jak patrzą na swoje miasto. Na każdym kroku słyszałem od nich, że to co mają jest najlepsze, wyjątkowe. A to tramwaje, a to podziemia Wawelu, puby, restauracje. Tak konsekwentnie to powtarzali, że trudno w to nie uwierzyć.

Po powrocie do Łodzi i pobycie w Off Piotrkowskiej pomyślałem, że tu ciekawsze rzeczy się dzieją niż na Kazimierzu. W Łodzi Skra Bełchatów pokazała, że jest światowym klubem, pokonując Dynamo Moskwa. Takich emocji w grodzie Kraka na pewno nie mają. W tym samym czasie na deskach Teatru im. Jaracza podczas festiwalu Nowa Klasyka Europy działy się takie rzeczy, o jakich Kraków może tylko pomarzyć.

Dwa dni wcześniej tłumy oklaskiwały nowy film Piotra Trzaskalskiego - stworzony głównie przez łodzian. Jeszcze kilka dni wcześniej Ireneusz Czop zachwycał aktorstwem w "Pokłosiu" Władysława Pasikowskiego. To także łodzianie. Pech, że te wydarzenia nie dzieją się w Krakowie - pomyślałem przez chwilę. Pewnie nie tylko Polska, ale i świat by się o nich wtedy dowiedział.

Szkoda także, że świat nie dowiedział się, jak Polacy potrafią obchodzić Święto Niepodległości. Marzy mi się, żeby pokazywać, jak się bawił na przykład Poznań, łódzka młodzież i tysiące innych polskich miast. Bo uważam, że zadymy w stolicy to jedynie margines tego, co działo się w Polsce. Ale podobno my najbardziej lubimy się kłócić, dlatego takie informacje najlepiej się sprzedają. Dlatego w tym tygodniu - ku przestrodze - żegnam się z Państwem cytatem, znalezionym w internecie.

"Jeden Polak to istny czar, dwóch Polaków - to awantura, trzech Polaków - och, to już jest polski problem." Wolter.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki