Najlżej poszkodowana dziewczynka, która trafiła do szpitala przy ul. Spornej w Łodzi, w czwartek (8 stycznia) czuła się już na tyle dobrze, że pojechały do niej w odwiedziny dyrektorka miejscowej podstawówki i wychowawczyni klasy.
O wiele poważniej ranny został 4-letni chłopiec, który trafił na oddział intensywnej terapii łódzkiego Instytutu Centrum Zdrowia Matki Polki (ICZMP). Lekarze nie udzielają informacji, ale nieoficjalnie dowiedzieliśmy się, że stan chłopca pomału się poprawia.
- Otrzymałam informację od lekarzy, że w najbliższych dniach chłopiec będzie przeniesiony na oddział chiurgii, nic ponadto nie mogę powiedzieć - mówi Beata Aszkielaniec, rzecznik ICZMP.
W stanie krytycznym jest 32-letnia matka dzieci. Według uzyskanych przez nas w czwartek informacji, poparzenia sięgają 80-90 procent powierzchni jej ciała. Zajęli się nią lekarze z Centrum Leczenia Oparzeń w Łęcznej (Lubelskie), ale o stanie zdrowia się nie wypowiadają. - Mogę jedynie potwierdzić, że kobieta żyje - usłyszeliśmy.
Mąż poszkodowanej i ojciec dzieci, który feralnego ranka był w pracy, przebywa pod opieką psychologa, którego zapewniła gmina.
- Psycholog zalecił, by pan Piotr nie rozmawiał na razie z mediami - mówi Marceli Piekarek, wójt gminy Moszczenica.
Wiadomo już, że mieszkanie na poddaszu prywatnego budynku przy ul. Dworcowej 5, w którym w środę (7 stycznia) doszło do wybuchu, nie nadaje się do ponownego zamieszkania. Powiatowy inspektor nadzoru budowlanego nakazał wyłączyć je z użytkowania. Zgodził się natomiast, jak dodaje wójt, by lokatorzy pozostałych dwóch mieszkań na parterze budynku wrócili do nich. Dach kamienicy, który uległ uszkodzeniu, zabezpieczono na razie specjalną plandeką.
Pomoc w zapewnieniu lokalu mieszkalnego deklaruje rodzinie gmina. Na razie nie wybrano jednak konkretnego rozwiązania. - Pan Piotr poinformował nas na razie, że chce mieszkać u teściów - dodaje wójt Piekarek.
Wyjaśnieniem przyczyn tragedii zajęła się Prokuratura Rejonowa w Piotrkowie Tryb. Prokurator przeprowadził oględziny z udziałem biegłego z zakresu pożarnictwa. Wstępnie ustalono, że doszło do rozszczelnienia butli z gazem, ale otwarte pozostaje pytanie, dlaczego.
- Jest kilka teorii do sprawdzenia. Przewód łączący butlę z kuchenką mógł być wadliwie zamontowany, kuchenka mogła być nienależycie użytkowana, a do wybuchu mogła przyczynić się iskra z pieca węglowego - mówi prowadzący sprawę prokurator Marcin Polak.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?