Jedno jest pewne - na trybunach hali Earls Court Exhibition Centre znów usiądzie kilkanaście tysięcy Polaków. - Nie ma takiego miasta Londyn - śmiał się Marcin Możdżonek, kapitan polskiej reprezentacji nawiązując do kultowego cytatu z filmu "Miś".
Rzeczywiście, hala wyglądała w niedzielny wieczór bardziej, jak w Lądku Zdroju, a nie w Londynie, bo była wypełniona kibicami w biało-czerwonych barwach. Pozostali startujący w igrzyskach polscy sportowcy mogą zazdrościć siatkarzom fanów. - Dziękuję wszystkim kibicom, bo czuliśmy się tu jak w domu - mówił Żygadło. A Michał Winiarski zauważył, że siatkarze sprawdzili w ostatnim czasie, że wielu Polaków mieszka w Chicago, a teraz zobaczyli, że w Londynie też ich nie brakuje.
Bułgaria to teoretycznie drugi po Włochach zespół, który może zagrozić Polakom, ale w Londynie gra bardzo osłabiona, bo z powodu konfliktu z władzami federacji zespół opuścił trener Radostin Stojczew, a z gry w nim zrezygnowali Matej Kazijski i Andriej Żekow. Dosyć gry w kadrze miał także atakujący Władymir Nikołow, ale o pozostanie w reprezentacji poprosił go bułgarski minister sportu. O ile Kazijskiego nie udało mu się przekonać, o tyle Nikołow na igrzyska przyjechał.
W pierwszym meczu w Londynie Bułgarzy wygrali wprawdzie z Wielką Brytanią 3:0, ale w jednym z setów zwyciężyli dopiero na przewagi. Biorąc pod uwagę, że brytyjski zespół złożony jest właściwie z samych amatorów, jest to powód do wstydu.
MICHAŁ WINIARSKI PISZE O IGRZYSKACH W LONDYNIE: MÓJ LONDYN
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?