Do zdarzenia doszło w nocy z 9 na 10 marca 2019 roku w Łodzi na Widzewie. Z wyjaśnień świadków, w tym taksówkarza, wynika, że w nocnym sklepie tuż przed północą doszło do awantury między sprzedawczynią a dwoma przybyszami z Ukrainy: Maksymem A. i Wladyslawem K. Poszło o to, że ekspedientka nie chciała im sprzedać alkoholu, ponieważ byli pijani. Gdy świadek wyszedł ze sklepu zauważył, że Maksym A. bije mężczyznę w okularach. Był to oskarżony Piotr P., który szybko się otrząsnął, krzyknął „jeb... Ukrainę!” i ruszył w pościg za uciekającymi Ukraińcami.
Swego adwersarza Piotr P. dopadł pod blokiem, w którym Ukraińcy wynajmowali mieszkanie. Doszło do potyczki. Maksym A. rzucił się z nożem na oskarżonego, który mu go wytrącił raniąc się przy tym w rękę. Ukraińcy wpadli do swojego mieszkania, zaś pod blokiem zaczęli gromadzić się wspierający 43-latka agresywni mężczyźni.
CZYTAJ WIĘCEJ >>>>
Zaczęli szturmować drzwi do klatki schodowej wznosząc przy tym okrzyki antyukraińskie. W końcu dostali się do bloku, wyważyli drzwi, wpadli do mieszkania i rzucili się na Ukraińców, którzy zostali pobici i skopani. Napastnicy zdemolowali też mieszkanie niszcząc drzwi do szafy i pokoju oraz tapety. Właściciel oszacował swoje straty na 850 tys. zł.
Ukraińcy zostali mocno poturbowani. Na przykład Ołena K., matka Wladyslawa K., oznajmiła w śledztwie, że jej syn tak został pobity, że po opuszczeniu szpitala poruszał się na wózku inwalidzkim. Jednak nie podjął w Polsce rehabilitacji, ponieważ 9 maja 2019 roku kończyła mu się ważność paszportu i musiał wracać na Ukrainę.
Jedynym oskarżonym w tej sprawie jest Piotr P., ponieważ śledczym nie udało się dotrzeć do pozostałych napastników. W śledztwie 43-latek nie przyznał się do winy.