Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pobił, bo przejechali mu psa. 34-latek z powiatu bełchatowskiego skazany na 1 rok więzienia

Ewa Drzazga
Ewa Drzazga
Sędzia Piotr Nowak podkreślał, że emocje spowodowane stratą psa w żaden sposób nie uzasadniają użycia przemocy
Sędzia Piotr Nowak podkreślał, że emocje spowodowane stratą psa w żaden sposób nie uzasadniają użycia przemocy Archiwum Dziennika Łódzkiego
Emocje po stracie psa to nie powód, by używać przemocy wobec kierowcy, który zwierzę potrącił. Sąd Rejonowy w Bełchatowie uznał, że rok pozbawienia wolności będzie właściwą karą 34-latka, który pobił kierowcę i pasażera auta, po tym, jak ci potrącili jego psa.

Młody labrador należący do 34-letniego dziś mieszkańca gmi-ny Zelów wybiegł z podwórka posesji, przez chwilę biegł wzdłuż rowu, a potem nagle ruszył wprost pod koła mercedera. Kierujący autem nie miał szans, żeby uniknąć potrącenia zwierzęcia. Gdy wysiadł z auta, żeby przekonać się, co ze zwierzęciem się stało, okazało się, że pies nie żyje. Razem z kierowcą podróżował jego ojciec. Starszy pan też wysiadł z auta, obaj chcieli zdjąć zwłoki zwierzęcia z jezdni.

Nie zdążyli, bo właściciel psa (przebywał na terenie posesji, z której wybiegł labrador), zorientował się, że ktoś właśnie potrącił mu pupila. Wsiadł do swojego auta i podjechał do samochodu, który potrącił mu psa. Jednocześnie pieszo w tym samym kierunku ruszyli dwaj inni domownicy. Podróżujący mercedesem ojciec kierowcy miał zamiar załagodzić sytuację. Do właściciela psa podszedł z wyciągniętą ręką, żeby przywitać się i przedstawić. Nie udało mu się to. Właściciel labradora zamiast dzień dobry wymierzył mu pięścią cios w nos pomiędzy oczy. Starszy pan upadł na jezdnię i na kilka minut stracił przytomność. Agresor szamotał się już wówczas się z kierowcą mercedesa. Przewrócił go na ziemię, dwaj inni domownicy pomagali 34-latkowi w unieruchomieniu pokrzywdzonego.

Uspokoili się, gdy podróżująca z pokrzywdzonymi kobieta powiedziała, że zawiadomiła policję. Mundurowi po chwili się pojawili. Właściciel labradora i dwaj jego pomocnicy trafili do aresztu. 34-latek został jeszcze na miejscu ukarany mandatem za niewłaściwy nadzór nad psem. Przed sądem odpowiadał za pobicie. Nie przyznał się do zarzucanego mu czynu. Tłumaczył, że kierowały nim emocje, bo był bardzo przywiązany do psa. Mówił, że pokrzywdzeni prowokowali go.

Sędzia Sądu Rejonowego w Bełchatowie, Piotr Nowak, uzasadniając wyrok podkreślał, że byłby w stanie zrozumieć sytuację, gdyby oskarżony ograniczył się do pretensji słownych, a nawet do użycia wulgaryzmów wobec kierowcy.

- Jednakże w żaden sposób wzburzenie spowodowane śmiercią zwierzęcia nie usprawiedliwia użycia siły fizycznej i to w rozmiarze powodującym tak rozległe skutki u obu pokrzywdzonych - wskazywał sędzia. 34-latek został skazany na rok pozbawienia wolności. Wyrok nie jest prawomocny.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki