Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Podpalaczowi marketu w Kutnie grozi 10 lat więzienia. To nie był jego pierwszy raz!

Dariusz Gabryelski
Dariusz Gabryelski
Podpalaczowi, który w nocy z soboty na niedzielę (7 - 8 sierpnia) podpalił market w Kutnie postawiono zarzuty. Grozi mu do 10 lat więzienia. Piroman powiedział śledczym, że wcześniej podpalał inne obiekty w Bydgoszczy. Policja teraz sprawdza te informacje.

Podpalacz marketu w Kutnie usłyszał zarzut prokuratorski

Zatrzymany mężczyzna usłyszał zarzut sprowadzenia pożaru, który zagrażał mieniu w wielkich rozmiarach. 30-latkowi grozi kara do 10 lat pozbawienia wolności. Jak ustalono, mężczyzna był obecny w miejscu pożaru,obserwował akcję gaśniczą i nagrywał jej przebieg. Następnie udostępniał nagrania w sieci. Oferował także pomoc w ustaleniu sprawców, początkowowskazując na innych mężczyzn – mówi Krzysztof Kopania, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Łodzi.

To nie było jego pierwsze popalenie

Od pewnego czasu podejrzany podróżował ze swoja partnerką po Polsce. Nocowali w hotelach, w ostatnim okresie wynajmowali pokój w pobliżu spalonego marketu. Składając wyjaśnienia mężczyzna podał, że dokonał jeszcze kilku innych podpaleń, na terenie Bydgoszczy. Informacje te będą weryfikowane. Dlatego możliwe jest poszerzenie zarzutów. Planowane jest poddanie podejrzanego badaniom sądowo - psychiatrycznym. Jeszcze dzisiaj (10 sierpnia) podjęta
zostanie decyzja dotycząca wniosku o areszt dla 30-latka.

Przypomnijmy, że straż otrzymała zgłoszenie o pożarze marketu przy ul,. Łęczyckiej w sobotę (7 sierpnia) tuż przed godzina 23. Na miejsce wysłano sześć zastępów. Trzy z Kutna, trzy OSP z Komadzyna, Grochowa i Wroczyn. Później do akcji dołączyli strażacy z Łęczycy z podnośnikiem hydraulicznym. Akcja gaśnicza zakończyła się około 2 w nocy. Do rana na miejscu pracował jeden zastęp.

Straty oszacowano na ponad trzy miliony

Właściciele bardzo popularnego w Kutnie marketu już podliczyli straty, które oszacowali na ponad trzy mln złotych.

- To są bardzo wstępne szacunki, bo wiadomo, że ceny materiałów budowlanych ostatnio mocno poszły w górę. Na pewno niczego co było w sklepie nie da się uratować. Cześć wyposażenia się spaliła, a inne rzeczy zostały zalane. Sam towar jaki był na półkach i w lodówkach był warty prawie 0,5 mln zł. Sklep, który spłonął działał pod dwiema markami naszą i Lewiatana, który ma także swoją fundację. Już mamy zapewnienie, że otrzymany od niej pomoc – mówi Dominik Ozdowski.

A co z pracownikami, którzy byli zatrudnieni przy ul. Łęczyckiej? W sumie chodzi o 15 osób. Właściciele zapewniają, że mimo pożaru pracy nikt nie straci.

od 7 lat
Wideo

Jak głosujemy w II turze wyborów samorządowych

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki