Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Podpisy nieżyjących na listach referendalnych

Agnieszka Jędrzejczak
Prokuratura potwierdziła, że na listach poparcia niektóre podpisy były fałszywe.
Prokuratura potwierdziła, że na listach poparcia niektóre podpisy były fałszywe. Agnieszka Jędrzejczak
Łęczycka prokuratura doszukała się fałszywych podpisów na listach dotyczących przeprowadzenia referendum w sprawie prywatyzacji szpitala. - Z ustaleń wynika, że na listach poparcia referendum znalazło się osiem podrobionych podpisów - mówi Przemysław Pokora, zastępca prokuratora rejonowego w Łęczycy.

W sprawie dwóch podpisów prokuratura skierowała wniosek do Sądu Rejonowego w Łęczycy o warunkowe umorzenie ze stwierdzeniem o winie, ale bez wymierzania kary dla fałszerzy. Okazało się bowiem, że na listach żony podpisały się za mężów.

- W przypadku pozostałych sześciu podpisów, nie udało się ustalić sprawców, więc postępowanie zostało umorzone, ale nie bezwarunkowo. Osoby, które zbierały podpisy, nie przyznawały się do ich fałszowania - dodaje Pokora.

Zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa do łęczyckiej prokuratury złożyła komisja weryfikująca listy z podpisami, w której skład weszło trzech inicjatorów referendum oraz trzech członków zarządu powiatu.

- Zgłaszali się do nas mieszkańcy Piątku, twierdząc, że nie podpisywali się na listach, a mimo to są tam ich dane - twierdzi Krystyna Pawlak, wicestarosta powiatu łęczyckiego. - Na listach były nieprawidłowości w adresach, zdarzały się podpisy osób niezameldowanych na naszym terenie, były też podpisy osób, które już nie żyją.

Przypomnijmy, że podpisy zbierała grupa inicjatorów, która chciała doprowadzić do przeprowadzenia referendum w sprawie przekształceń w szpitalu w Łęczycy. Aby referendum zostało przeprowadzone, komitet musiał zebrać podpisy co najmniej 10 procent mieszkańców powiatu, którzy uprawnieni są do głosowania, czyli 4300 podpisów. Podpisało się 6053 osoby, ale aż 1865 podpisów okazało się nieważnych i na początku maja komisja odrzuciła wniosek o referendum.

- Były dwa powody odrzucenia wniosku. Brak podstawy prawnej oraz nieodpowiednia ilość podpisów - tłumaczy wicestarosta Pawlak.

- Przestrzegaliśmy prawa do bólu - mówi Jarosław Pacholski, jeden z inicjatorów referendum. - Jako pełnomocnik komitetu domagałem się na komisji, by sprawą domniemanego fałszowania podpisów zajęła się prokuratura. Fałszerstwo jest wtedy, gdy grupa ludzi siedzi i dopisuje brakujące podpisy. Tymczasem tutaj na 6 tys. podpisów zakwestionowano osiem, a potrzebne było 4300. Sam fakt nie powinien zaistnieć, stawia nas w niekorzystnym świetle, ale jestem zniesmaczony całą sytuacją. Widać ułomność ustawy o referendum lokalnym. Weryfikacją zajmuje się organ zainteresowany tym, by referendum się nie odbyło. Podniosą to w swoich pracach wspierający nas parlamentarzyści.

Damy ci więcej - zarejestruj się!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki