Trudno jest ocenić rundę jesienną piłkarzy z Bełchatowa, bo świetnym startem sezonu rozbudzili apetyty kibiców. Gdyby jednak przed sezonem ktoś zagwarantował dziewiąte miejsce przed zimą z dorobkiem 27 punktów, to pewnie w Bełchatowie wszyscy chętnie by na to przystali.
Solidny skład, ale bez fajerwerków - tak można było oceniać bełchatowski zespół przed startem sezonu. - Nie opowiadałem bajek, nie obiecywałem wysokich miejsc. Mówiłem tylko, że chcielibyśmy sprawić niespodziankę. I sądziłem, że 30 punktów będzie właśnie taką niespodzianką - mówi Kiereś.
Bełchatowianie po 19. kolejkach mają jednak na swoim koncie trzy punkty mniej. A mogło być dużo lepiej, bo przecież w ostatnich pięciu kolejkach drużyna Kieresia zdobyła zaledwie dwa punkty, remisując z Cracovią i Górnikiem Łęczna oraz przegrywając z Legią Warszawa, Koroną Kielce i Śląskiem Wrocław. Przynajmniej trzy z pięciu ostatnich meczów mogły skończyć się innymi wynikami - z Cracovią PGE GKS gola stracił w ostatniej chwili, a w Kielcach i Wrocławiu na pewno mógł osiągnąć przynajmniej remisy. A to dałoby im minimum 31 punktów i szóste miejsce po jesieni w T-Mobile Ekstraklasie.
- Nie ma wątpliwości, że po zwycięstwie w Białymstoku wpadliśmy w dołek. Do tego doszły ubytki kadrowe - mówi Kiereś.
Bełchatowscy piłkarze doskonale rozpoczęli sezon, bo od zwycięstwa nad Legią w Warszawie 1:0 i wygranej u siebie z Koroną Kielce 2:0. Później przyszedł remis w Łęcznej i wygrana ze Śląskiem Wrocław 2:0. Nic więc dziwnego, że apetyty u szefów i kibiców bełchatowskiej drużyny wzrosły. Skład PGE GKS wydawał się komplety - doskonale spisywał się bramkarz Arkadiusz Malarz i obrońcy, a w ofensywie szaleli bracia Michał i Mateusz Makowie.
Pierwszej porażki, dość pechowej, zespół ze Sportowej doznał w Krakowie na stadionie Wisły. Już wtedy w składzie nie było Mateusza Maka, który leczył pozornie niegroźną kontuzję. Niestety, Mak jesienią na boiska już nie wrócił, a nieskuteczne leczenie zachowawcze skończyło się zabiegiem operacyjnym.
- Na pewno zima nie będzie spokojna i będziemy chcieli naszą drużynę wzmocnić - zapowiada Kiereś. Mówiąc o wzmocnieniach ma na myśli transfery przede wszystkim graczy ofensywnych, bo ich w Bełchatowie najbardziej brakuje. Łotysz Daniils Turkovs okazał się być sympatycznym człowiekiem, ale przeciętnym piłkarzem, więc Bartosz Ślusarski z przodu właściwie nie ma konkurencji i to mimo tego, iż spisuje się bardzo przeciętnie. Ślusarski zagrał w szesnastu spotkaniach ekstraklasy, pięciokrotnie trafiając na listę strzelców. Na pewno nie jest to dorobek, z którego ten doświadczony napastnik byłby dumny.
Kiereś zdaje sobie sprawę, że na rynku transferowym nie poszaleje, chyba, że drużynę opuści Michał Mak, który dostał zgodę na transfer. Wprawdzie w większości meczów spisywał się przeciętnie, ale dopiero po zakończeniu ostatniego meczu Kiereś ujawnił, że przez większą część sezonu jego piłkarz zmagał się z kontuzją. - W wielu meczach wychodził na boisko na własną odpowiedzialność. Na pewno gdybyśmy mieli większe pole manewru w ofensywie to Michał dostałby czas na wyleczenie - dodaje trener PGE GKS.
W sumie w 19 spotkaniach bełchatowianie trafili do bramki rywali tylko 16 razy i są jedyną drużyną w T-Mobile Ekstraklasie, która ma średnią goli niższą, niż jeden na mecz. Ofensywnie są więc najgorszą drużyną w lidze, ale na szczęście nadrabiają w grze obronnej, gdzie są drużyną... najlepszą w lidze. Malarz tylko dwadzieścia razy musiał wyciągać piłkę z siatki. Z tych dwudziestu bramek aż osiem wpuścił w dwóch spotkaniach - z Lechem w Poznaniu i Legią w Bełchatowie. To pokazuje, że w większości meczów do gry defensywnej nie można się przyczepić.
Cel bełchatowian się nie zmienia - chcą awansować po fazie zasadniczej do grupy mistrzowskiej. Bez wątpienia cel jest możliwy do zrealizowania.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?