Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pogotowie w Łodzi zamiast ratować życie, wozi pacjentów po szpitalach. Przychodnia wzywa karetkę, bo nie chce czekać na transport sanitarny

Redakcja
Agnieszka Jędrzejczak/Archiwum
Przychodnie w Łodzi wzywają karetki do stanu zagrożenia życia, a gdy ratownicy dojeżdżają na miejsce, czeka na nich chory ze skierowaniem na przyjęcie do szpitala. Ratownicy medyczni czują się bezsilni i piszą do NFZ, by zareagował i przychodnie przestały wysługiwać się karetkami ratownictwa medycznego do transportu sanitarnego pacjentów.

Pogotowie jak transport sanitarny

– Wezwanie do przychodni POZ, ostra niewydolność oddechowa. Stan zagrożenia życia. Według wiedzy medycznej taki pacjent dusi się i z pewnością nie jest zdolny do samodzielnego siedzenia w poczekalni. Przyjeżdżam, a mężczyzna siedzi sam ze skierowaniem na transport sanitarny i wita nas: „Dzień dobry, panowie po mnie” – mówi nam jeden z ratowników medycznych z Wojewódzkiej Stacji Ratownictwa Medycznego w Łodzi. – Po ósmym wyjeździe do przychodni tylko na jednym 12-godzinnym dyżurze można oszaleć. My tracimy czas, a ktoś, kto pomocy naprawdę potrzebuje, może się jej nie doczekać. Nie jesteśmy taksówką sanitarną – dodaje.

Czytaj: Protest ratowników medycznych. Ratują życie za 17 złotych. Tyle kosztuje paczka papierosów [FILM]

Innym razem lekarz rodzinny wezwał karetkę, by odwiozła do szpitala kobietę z rozdrapanym na nosie strupem. – Lekarka dała kobiecie gazik i kazała trzymać. Wystawiła skierowanie na laryngologię i wezwała karetkę do stanu zagrożenia życia. A wystarczyło uciskać gazik przez 3 minuty i nakleić plaster. Teraz urosło to do takiego stopnia, że słyszymy od lekarzy, że ktoś czekałaby do godz. 16 na transport sanitarny, a my przyjeżdżamy od razu – opisuje inny ratownik.

W NFZ pisma z pogotowia o interwencję piętrzą się. W jednym z nich czytamy o mężczyźnie, do którego karetka została wezwana z powodu urazu głowy, nudności i nadciśnienia, a przed przychodnią na ratowników czekał palący papierosa mężczyzna bez objawów zgłoszonych dyspozytorowi przez lekarza rodzinnego. Co NFZ na te zgłoszenia?

– Firmy świadczące usługi transportu sanitarnego zgłaszają się do nas i jeśli spełnią wymogi, podpisujemy z nimi umowę. Ale później to placówki decydują, z którą z tych firm chcą zawrzeć umowę na transport. Możemy jedynie poprosić POZ-y o wyjaśnienie zasadności wezwania, co też robimy – mówi Anna Leder, rzecznik NFZ w Łodzi.

43 grosze za każdego pacjenta

Przychodnie tłumaczą, że miały podstawy, by diagnozować stan zagrożenia życia, jak np. w przypadku pacjenta z urazem głowy i nudnościami. Lekarka twierdzi, że podejrzewała krwawienie podpajęczynówkowe.

– Jeśli taki chory wyjdzie z mojej przychodni i umrze, to ja będę ciągany za to po sądach, dlatego wolę odesłać go na badania do szpitala – mówi nam inny lekarz rodzinny z Łodzi.

Czytaj też: Gryzą, krzyczą i chcą, żeby wkręcić żarówkę. Codzienność ratowników medycznych w Łodzi

W Łódzkiem umowy na transport sanitarny ma aż 69 firm. Do najmniejszej przypisanych jest 306 pacjentów, a do największej - 344 tys. (to liczba pacjentów należących do POZ, z którym dana firma ma umowę). NFZ płaci im ryczałt 43 grosze miesięcznie za każdego pacjenta, bez względu na to, czy jest on przewieziony czy nie. Miesięcznie wydaje na to 979 tys. zł.

WSRM ma umowy z 60 przychodniami i w 2017 roku nieuzasadnione wyjazdy do POZ-ów stanowiły 30 proc. wszystkich. Niektóre POZ-y organizują transport sanitarny we własnym zakresie, np. MSWiA, Miejskie Centrum Medyczne Polesie czy Bałuty. Do takiego transportu nie służy jednak karetka ratownictwa medycznego, która ma ratować życie w sytuacjach nagłych, a zwykły ambulans, który jest usługą planową.

Zobacz też: Łódzkie pogotowie otrzymało motoambulans. "Są sytuacje, w których sprawdza się lepiej niż śmigłowiec"

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki