Jego postać kojarzy się z sukcesami Widzewa z lat dziewięćdziesiątych. W XXIX LO Jacek Dzieniakowski był nauczycielem m.in. Andrzeja Pawelca, a we Włókniarzu uczył abecadła piłki nożnej Andrzeja Grajewskiego, razem z którymi później budował potęgę Widzewa.
Wewnętrzny spokój Jacka Dzieniakowskiego i umiejętność chłodnej oceny sytuacji były idealną przeciwwagą dla temperamentów obu Andrzejów. Kiedy w Widzewie nadeszły gorsze czasy wziął na siebie odpowiedzialność za losy klubu. Nie był człowiekiem od splendoru, ale od codziennej, mozolnej, organicznej pracy.
Jacek Dzieniakowski miał trzy namiętności: Widzew, tenis i antyki. Piłkę kochał nade wszystko. Jakby mało mu jej było działając w zarządzie Widzewa, w latach 1998, 2002-2003 oraz 2004 jako prezes, to jeszcze przez trzy kadencje pełnił rolę wiceprezesa ŁZPN.
Zaliczam się do Jego wychowanków, choć moje szkolne i klubowe ścieżki tylko krótko przecięły się z jego drogą w XXIX LO i w nieodżałowanym, nieistniejącym już Włókniarzu. Wspominam Jacka Dzieniakowskiego jako człowieka, który zarówno porażkom, jak i sukcesom potrafił nadać właściwy wymiar.
Miał dar rozładowywania napięć, których w profesjonalnym futbolu nie brakuje. Twórczego entuzjazmu mu zbywało i wiedział jak najlepiej spożytkować go dla dobra ukochanego Widzewa. Nie wyrywał się na pierwszy plan, bo wiedział, że i na drugim można zrobić wiele pożytecznego. Zawsze trzymał swoją wysoką normę wrażliwości i rzetelności. To mu zjednywało przyjaciół. Jak mało kto miał świetny kontakt ze wszystkimi pokoleniami piłkarzy i wszystkich ludzi sportu.
Cześć Jego pamięci!
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?