Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Polacy lubią wiedzieć, dla kogo oddają swój procent podatku [WYWIAD]

Piotr Brzózka
Małgorzata Borowska
Małgorzata Borowska archiwum prywatne
Polacy nie ufają instytucjom. Łatwiej jest zebrać pieniądze na pomoc konkretnej osobie, bo darczyńcy mają poczucie kontroli nad tym, na co idą pieniądze. Z Małgorzatą Borowską ze stowarzyszenia Klon/Jawor rozmawia Piotr Brzózka:

Aż jedna piąta wszystkich pieniędzy, przekazanych przez mieszkańców Łódzkiego w ramach jednego procentu podatku, trafiła do stołecznej fundacji "Zdążyć z pomocą". Czym wytłumaczyć ten fenomen?
Najwięcej otrzymują ci, którzy zbierają na subkonta, przypisane konkretnym podopiecznym. To pochodna naszych kłopotów z zaufaniem - nie ufamy instytucjom. Łatwiej jest zebrać pieniądze na pomoc konkretnej osobie, bo darczyńcy mają poczucie kontroli nad tym, na co idą pieniądze. A najwięcej zarejestrowanych subkont ma właśnie fundacja "Zdążyć z pomocą" - w tej chwili 20 tysięcy. Fenomen wynika właśnie z tej liczby. Fundacje subkontowe posługują się marketingiem bezpośrednim. Mają olbrzymią bazę wolontariuszy - bliskich albo rodziców. To jest ogromna armia ludzi namawiających, zbierających pieniądze. Większa siła niż ta, którą mają fundacje korporacyjne, dysponujące swoim medium - jak TVN czy Polsat. Taki marketing jest skuteczniejszy niż spot reklamowy. A subkonta tworzą swego rodzaju iluzję - ludzie od razu wiedzą, do kogo trafią pieniądze.

Tylko iluzję?
Iluzję w tym sensie, że to nie są pieniądze tych osób. Prawnie to jest zorganizowane tak, że pieniędzmi dysponuje organizacja, a nie konkretna osoba. Jeżeli ktoś zbiera na swoje dziecko, to faktury za leczenie czy rehabilitację musi przedstawić fundacji, w której ma subkonto. Wówczas odzyskuje poniesione nakłady. To nie nie jest tak, że subkonto jest prywatne i można z niego czerpać pieniądze, na co się chce. De facto to fundacja zawiaduje tymi pieniędzmi, jest to skomplikowany system prawny.

W województwie łódzkim, mimo wzrostu ogólnej kwoty przekazanej z jednego procentu naszych podatków, lokalne fundacje dostały mniej niż przed rokiem. Czy nie jest tak, że na tym rynku większość zgarniają ci, którzy mają pieniądze na reklamę?
Zawsze tak było, że gros pieniędzy zbierały duże fundacje, mające siedzibę w dużych miastach, zwłaszcza w Warszawie. Z naszych badań, dotyczących preferencji, wynika jednak, że głównym bodźcem nie był spot reklamowy w telewizji. Ludzie dają przeważnie na znajomą osobę. Spot działa głównie wtedy, jeśli ktoś się nie interesuje i przekazuje swój jeden procent w ostatniej chwili. Przeważnie wygrywają konkretne twarze.

Ale te twarze są wykorzystywane w spotach. Każdy walczy o swoje, czy jednak reklama jest na takim "rynku" jest etyczna?
Tak, to jest rynek. Czy tak powinno być? Te osoby dają swoje nazwisko, mówią prawdę. Jedyną wątpliwość budzi pytanie, jaki procent pieniędzy poszedł na reklamę, a jaki do potrzebującego. Temu bym się przyglądała. Każdy podatnik, zanim wesprze fundację z dużym budżetem reklamowym, powinien spojrzeć w sprawozdanie roczne i sprawdzić, ile pieniędzy z jednego procentu poszło na to, żeby w ogóle nas zainteresować. Często te duże fundacje, które mają własne medium, reklamę mają w barterze i za nią nie płacą. Ale czasami jest tak, że fundacje mocno walczą o naszą uwagę i wydają pieniądze na reklamę. Ile - to warto sprawdzić.

Na co Polacy najchętniej dają swój jeden procent? Intuicyjnie można podejrzewać, że na chore dzieci?
Trzy czwarte idzie na ochronę zdrowa, głównie przez fundacje subkontowe. W ten sposób Polacy dokładają do niewydolnej służby zdrowia. Łatamy dziury, których nie potrafi załatać Narodowy Fundusz Zdrowia.

Pewnie w drugiej kolejności łatamy dziury w systemie opieki nad zwierzętami.
To druga pozycja, chociaż na ten cel dajemy dużo mniej niż na zdrowie.

Jeżeli jeden procent możemy dać tylko na jeden cel, to jasne jest, że większość wybierze fundacje zajmujące się chorymi, zwłaszcza dziećmi. Czy gdyby była możliwość rozbicia przekazywanej kwoty na kilka fundacji, nie zwiększałoby to szans innych organizacji?

Przeciętna organizacja, nie licząc czołówki, dostaje z jednego procentu zaledwie 30 tys. zł rocznie. To nie są zawrotne kwoty. Ale rozbijanie jednego procentu nie ma sensu Trzeba pamiętać, że nasz procent to średnio 30 zł, więc dzielenie tego na jeszcze mniejsze kwoty to już jest nieefektywna filantropia.

Rozmawiał Piotr Brzózka

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Polacy lubią wiedzieć, dla kogo oddają swój procent podatku [WYWIAD] - Dziennik Łódzki

Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki