Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Poland Business Run 2022. Piotr Andysz chce stanąć na nogi i uczyć wnuczkę tenisa

Dariusz Kuczmera
Dariusz Kuczmera
Piotr Andrysz z wnuczka Zosią
Piotr Andrysz z wnuczka Zosią Fot. Poland Business Run
4 września ponad 31 tysięcy uczestników Poland Business Run pobiegnie, by pomóc osobom z niepełnosprawnościami. Jedną z nich jest były tenisista łodzianin Piotr Andysz, który w wyniku choroby stracił nogę. Dzięki protezie chce znów stanąć na korcie o własnych siłach, by móc grać z wnuczką.

Fundacja Poland Business Run od 2012 roku organizuje charytatywne sztafety. Dzięki biegaczom pomoc trafia do osób z niepełnosprawnością narządów ruchu, a także do kobiet po mastektomii. Beneficjenci z całego kraju mogą liczyć na profesjonalne protezy, wózki, rehabilitację i wsparcie psychologów. Rok temu wystartowało 28500 tysięcy biegaczy, dzięki czemu udało się pomoc ponad stu osobom. Tegoroczna edycja będzie rekordowa – zapisało się 31695 uczestników. W Łodzi i regionie pobiegną m. in. dla Piotra Andysza.
Jak trafił pan do tenisa, sportu, który czasach PRL był często uznawany za elitarny?
Piotr Andysz: W wieku ośmiu lat na kort zaprowadziła mnie mama. Grać próbował też brat, ale szybko się zniechęcił, a mi się spodobało. Najpierw to była zabawa z piłką i rakietą, ale weszło mi w krew i z uporem maniaka zacząłem młócić. Trafiłem pod rękę Wielisława Nowickiego, znanego tenisisty nie tylko w Polsce, ale występującego też w Europie. On dał mi pierwsze szlify w tym sporcie. Jako junior byłem trzecim tenisistą w Łodzi wśród seniorów. Choć miałem 15 lat, to już grałem w lidze z dorosłymi. Trochę medali i dyplomów zdobyłem. Byłem krnąbrny i działacze lubili mnie zawieszać. To mnie zniechęciło do tenisa i w wieku 24 lat zawiesiłem rakietę na kołek. Trzeba było pomyśleć, jak zapewnić byt rodzinie. Mogłem pójść na AWF i zostać trenerem, ale wybrałem politechnikę. Dzięki temu poznałem żonę, mam piękne dzieci i wnuczki.
I tenis przestał pana interesować?
– Kątem oka patrzyłem na ten sport. Próbowałem zaszczepić dzieciom, ale brakowało czasu. Kiedy po 30 latach zdjąłem rakietę z kołka, okazało się, że forehand wciąż jest solidny. Wnuczka złapała bakcyla i jest uparta jak dziadek. Może nie będzie gwiazdą, ale chciałem, by zdobyła szlify. Tenis buduje człowieka wewnętrznie psychicznie i zewnętrznie fizycznie. Jak mogłem jej nie pomóc? Choć mam tylko jedną nogę, to wciąż jest siła, by zagrać jej cały kosz piłek, ale tylko forehandem. Na razie ją pilotuję, zobaczymy co będzie dalej.
Ostatnio nasze tenisistki z Igą Świątek na czele robią furorę. Polka to nr 1 światowego tenisa.
– Jak wygrała pierwszy raz turniej Rolanda Garrosa, to mówiłem żonie, że jest samorodkiem, polskim złotem. Jak samemu grało się wyczynowo, to się od razu widzi. Ostatnio trochę przegrywa, ale to jest tak, że każda rywalka nie ma nic do stracenia, nie czuje presji, bo gra z rakietą nr 1. Iga powinna trochę ochłonąć, uspokoić się, wyciszyć i grać swój tenis. Te porażki to bardziej kwestia psychiki niż inne problemy. Musi zebrać doświadczenie i nabrać dystansu.
W 2011 roku z powodu choroby lekarz odjęli panu nogę.
– Wszystko przez zatorowość tętnic. Dwa lata walczyłem z tą chorobą. Tętnice mi się korkowały, były operacje, mnóstwo bólu i nie udało się uratować nogi. Niestety, amputacja było konieczna i to na wysokości uda. Wcześniej byłem dyrektorem handlowym, dostępnym 24 godziny na dobę, a nagle wszystko się zmieniło. Rok się podnosiłem. Jestem jednak optymistą i pomyślałem, że jak kulawy wyjdę na kort, to będę się cieszył.
Wciąż porusza się pan o kulach, ale ma też ważny cel do zrealizowania.
– To prawda. Najpierw zbyt późno dostałem pierwszą protezę, która była nieudolnie zrobiona. Potem była następna, która kosztowała 20 tysięcy złotych i też była zła. Mocno się zniechęciłem, ale postanowiłem spróbować po raz trzeci. Tym razem zacząłem zbierać na technologicznie zaawansowaną protezę, która ma elektroniczne kolano. Taka kosztuje około 140 tys. zł. Trochę mi brakowało i przypadkiem dowiedziałem się o fundacji Poland Business Run. Skontaktowałem się, przedstawiłem sprawę i dostałem pomoc. Teraz trwa żmudne dopasowywanie leja do protezy. Jeśli to się uda, czeka mnie praca, by w końcu odrzucić kule. Chcę znów stanąć na dwóch nogach bez podparcia, przełamać ból i nauczyć się chodzić. A cel najważniejszy? Wyjść na kort i ćwiczyć z wnuczką nie tylko forehand, ale także backhand.

od 12 lat
Wideo

Wspaniałe show Harlem Globetrotters w Tauron Arenie Kraków

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki