Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Policjanci z Łodzi palili dokumenty. Policjanci i leśnicy dostali anonimowe zgłoszenie

Karolina Wojna
Karolina Wojna
Policja i nadleśniczy z Opoczna jednocześnie dostali anonimową wiadomość o ognisku na leśnym parkingu. To tam policjanci z Łodzi palili dokumenty.

- Dostałem anonimowy telefon o tym, że w lesie w pobliżu gajówki Ceteń, ktoś rozpalił ogień - mówi Dawid Kosylak, nadleśniczy Nadleśnictwa Opoczno, który natychmiast skierował we wskazane miejsce straż leśną. Strażnicy przybyli praktycznie w tym samym momencie co policyjny patrol. Ognisko zostało rozpalone na terenie Lasów Państwowych (a nie na prywatnej działce, jak wcześniej informowała prokuratura - red.), w miejscu do tego przeznaczonym, na leśnym parkingu, pod wiatą. Jak dodaje nadleśniczy, straż leśna, po stwierdzeniu, że nie ma w tym przypadku zagrożenia pożarowego, wróciła. Zostali policjanci, którzy ostatecznie zatrzymali trzy osoby palące ognisko. Jak podaliśmy we wtorkowym wydaniu „Dziennika Łódzkiego”, było to dwóch funkcjonariuszy I Komisariatu Policji w Łodzi i żona jednego z nich, którzy w ogniu niszczyli służbowe dokumenty.

Cała trójka usłyszała zarzuty (funkcjonariusze zarzut przekroczenia uprawnień oraz niszczenia dokumentów - red.), do których mężczyźni częściowo się przyznali.

Jak informuje Sławomir Mamrot, rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Piotrkowie, ogień strawił tylko nieznaczną część dokumentów. Jak się okazało, do ognia miała trafić również zawartość pięciu worków papierów wyniesionych z wydziału prewencji I Komisariatu Policji w Łodzi oraz część dokumentów leżących luzem w samochodzie.

Jak zastrzegają śledczy, w papierach, według wstępnych ustaleń, nie było żadnych materiałów z trwających śledztw. Młodsza inspektor Joanna Kącka, oficer prasowy Komendy Wojewódzkiej Policji w Łodzi, podkreśla z kolei, że w workach nie było tajnych dokumentów, tylko wewnętrzna dokumentacja wydziału prewencji. Co ostatecznie było przygotowane do spalenia, okaże się, gdy śledczy sprawdzą każda kartkę, a tak deklaruje prokurator Mamrot.

- Będziemy ustalać, jaki był ich charakter, tzn. czy te dokumenty mogły mieć klauzulę tajności, czy zawierały dane osobowe, czy wymagały archiwizacji - mówi rzecznik piotrkowskiej prokuratury.

Po wstępnej analizie wiadomo, że najstarsze papiery, które miały być rozpałką, pochodziły z 1998 roku, a najnowsze z tego roku. Część dokumentów, jak przyznaje Sławomir Mamrot, to były kopie, ale część to oryginały. Prawdopodobnie, zgodnie z procedurami, powinny trafić do archiwum, a jeżeli miały zostać zniszczone, to na pewno nie w ognisku, ciemną nocą w lesie, ok. 80 km od Łodzi...

Skandal w łódzkiej policji. Alkohol, tańce erotyczne i śpiewy na komisariacie

Wydarzenia tygodnia w Łódzkiem. Przegląd wydarzeń 22-28 sierpnia 2016 roku

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki