– Sprawy policji były mi zawsze bardzo bliskie. Jest to służba nie tylko zaszczytna, lecz także wielce niebezpieczna, o czym świadczy niedawny wypadek, gdy bandyta zabił młodego policjanta, który osierocił rodzinę – oznajmiła Zofia Matias dziękując za Złoty Medal.
– Bardzo dziękuję pani za pamięć o policjancie Marianie Antczaku, który zginął na służbie. Gdyby nie pani, pamięć o nim by nie przetrwała. Ta wręczona przed chwilą odznaka jest symbolem naszej wdzięczności – zaznaczył wiceminister Zieliński.
Chodzi o tragedię, do której doszło przed wojną. Ojciec pani Zofii, Maksymilian Macudziński, walczył w Legionach Polskich, a potem z najazdem bolszewickim. Został ranny w bitwie pod Grodnem. Potem wstąpił do policji. Dlatego mała Zosia – razem z rodzinami innych policjantów – mieszkała w internacie policyjnym w Łęczycy. Wieczorem 3 listopada 1929 roku do nocnej służby szykował się 24-letni posterunkowy Marian Antczak, który przed wyjściem z budynku 9-letniej Zosi wręczył słodycze. Wtedy dziewczynka widziała go po raz ostatni.
W tym czasie pod Łęczycą ukrywał się groźny bandyta Józef Zajączkowski - „Zając” . Przy sobie miał dwa rewolwery i gotówkę zrabowaną podczas napadu w Pabianicach. Wprawdzie siedział w więzieniu za napady i kradzieże, ale wtedy akurat przebywał na urlopie. Razem z kompanami postanowił dokonać napadu rabunkowego w Łęczycy. Podczas pościgu za napastnikami „Zając” śmiertelnie postrzelił posterunkowego AnTczaka.
Pani Zofia przez wiele lat opiekowała się mogiłą zabitego policjanta: najpierw jako dziewczynka, a potem jako dorosła kobieta. Obecnie jest wdową. Dochowała się dwóch synów, troje wnucząt i czworo prawnucząt. Swoje dzieci wychowała w tradycji wojskowo-patriotycznej.
Niestraszne im krzyki, strzały i ogień. Konie zdają egzamin na funkcjonariuszy
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?