Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Polska - Anglia. Twierdza PG Narodowy była bliska upadku. Kibice się spisali, nie można tego niestety powiedzieć o wszystkich piłkarzach

Hubert Zdankiewicz
Hubert Zdankiewicz
Emocjonująca końcówka i bramka w doliczonym czasie gry mocno zaburzyły postrzeganie tego meczu. Polska zremisowała 1:1 z Anglią i wciąż jest niepokonana na PGE Narodowym. Wciąż ma również szanse na awans do przyszłorocznych mistrzostw świata w Katarze. Była walka do końca, determinacja. Dopisali i spisali się kibice - tyle dobrego. Niepokoić może za to fakt, iż Paulo Sousa nadal nie wymyślił jak optymalnie wykorzystać możliwości Roberta Lewandowskiego (choć nasz kapitan docenia jego starania), a Wojciech Szczęsny sprawił, że jeszcze bardziej będziemy tęsknić po tym meczu za Łukaszem Fabiańskim.

- Żeby tylko nie zaczęło padać - rzucił, pół żartem pół serio, jeden z kręcących się pod stadionem polskich kibiców. Towarzyszący mu koledzy parsknęli śmiechem, bo poza najmłodszymi fanami wszyscy dobrze pamiętamy organizacyjny festiwal żenady, towarzyszący poprzedniemu spotkaniu Polski z Anglią w Warszawie (również w eliminacjach mistrzostw świata), kiedy nie zamknięty w porę dach w połączeniu z intensywnymi opadami deszczu sprawiły, że boisko zamieniło się w bajoro, a mecz trzeba było przełożyć.

Tym razem pogoda na szczęście dopisała. Na naszych kibiców też trudno było narzekać. Niewielka ich grupka próbowała co prawda wygwizdać angielski hymn, ale szybko zostali spacyfikowani i później słychać było już tylko oklaski. Gwizdy pojawiły się dopiero, gdy Anglicy klęknęli zgodnie z zapowiedziami tuż przed rozpoczęciem gry, na znak solidarności z ruchem z ruchem Black Lives Matter. Nie spodobało się to polskim fanom.

Podobać mogła się za to gra Biało-Czerwonych, choć już na samym początku dwoma niecelnymi podaniami "popisał się" Grzegorz Krychowiak, na szczęście bez konsekwencji. Inna sprawa, że Anglicy sprawiali wrażenie, jakby w pełni urządzał ich bezbramkowy remis. Niby próbowali atakować, ale jakby bez większego przekonania.

Bardziej zdecydowanie atakować próbowali za to Polacy i za to trzeba ich pochwalić. Szkoda tylko, że bez powodzenia. Dwoił się i troił Robert Lewandowski, który jak zwykle w kadrze cofał się głęboko po piłkę, a w jednej akcji okiwał nie tylko kilku rywali, ale nawet... sędziego. Znów brakowało mu jednak wsparcia. Bezradny (mimo kilku wygranych pojedynków główkowych) w starciach z Harrym Maguirem i Johnem Stonesem był Adam Buksa. Kamil Jóźwiak i Tymoteusz Puchacz próbowali szarpać po skrzydłach.

W środku rozgrywać próbowali Jakub Moder i Karol Linetty. Widoczny był jednak brak Piotra Zielińskiego i Mateusza Klicha (przynajmniej w ich klubowej wersji) . Najbardziej emocjonującym momentem pierwszej połowy okazało się w tej sytuacji starcie Kamila Glika (on przynajmniej nie odstawiał nogi w starciach z Wyspiarzami) z Maguirem, którzy skoczyli do siebie tuż po gwizdku na przerwę. Po chwili szarpali się niemal wszyscy, a Puchacz z Jackiem Grealishem zdążyli sobie jeszcze naubliżać. Skończyło się na żółtych kartkach dla obu prowodyrów.

Po drugie połowie można było za to stwierdzić, że największym nieobecnym środowego meczu był Łukasz Fabiański, bo niestety bramkę dla Anglików trzeba zapisać na konto Wojciecha Szczęsnego. Strzał Harry'ego Kane'a nie był z tych nie do obrony. Był mocny, a piłka skręcała w kierunku słupka, mimo wszystko od bramkarza Juventusu można było oczekiwać lepszego refleksu i ustawienia. Nie da się wytłumaczyć wszystkiego tym, że widoczność ograniczał mu obrońca...

Szczęsny miał jednak szczęście, bo ostatecznie nie przegraliśmy, po ponad siedmiu latach, meczu na PGE Narodowym. Refleksem (który to już raz) wykazał się w końcówce Paulo Sousa, którego zmiany przyniosły efekt w postaci wyrównującej bramki Damiana Szymańskiego. Radość kibiców była przeogromna i słusznie, bo remis wywalczony w takich okolicznościach musi cieszyć. Nie do końca przekonująco brzmią jednak stwierdzenia, że graliśmy z wicemistrzem Europy jak równy z równym. No bo fakt - graliśmy, ale gdyby rywalom trochę bardziej się chciało...

Do awansu nadal jednak daleka droga, bo po wrześniowych meczach Polska jest na trzecim miejscu w grupie. Za Anglią i Albanią, która rozgromiła 5:0 San Marino. Z tylko jednym punktem przewagi nad Węgrami, którzy pokonali 2:1 Andorę. Do awansu na mundial jeszcze daleka droga...

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki