MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Pomagam urzędowi...

Paweł Domarecki
Powiem krótko. W najśmielszych snach ja - prosty dziennikarz ekonomiczny Polski Dziennika Łódzkiego nie oczekiwałbym tego, co zawarto w oficjalnej dobrowolnej informacji zatwierdzonej przez kierownictwo UMŁ dla łodzian o kosztach hali i roli oraz podwójnych etatach dyrektor Biura Prawnego w Urzędzie Miasta Łodzi, opublikowanej po moich tekstach dotyczących wyżej wymienionych tematów. Głównie dlatego zamieściłem ją na moim blogu. Ale Urząd nie pojął ironii, a im dokładniej dziś to, czego się z tego dokumentu dowiedziałem, weryfikuję, tym dalej mi do kpin i żartów.

żródło - UMŁ Łódź. Przedruk bez zmian, skrótów i komentarzy:

Prawda o hali cd.
W cyklu artykułów na temat hali widowiskowo sportowej, które ukazały się w "Dzienniku Łódzkim" w dniach 15-19.05.2009 r. zatajone zostały przed czytelnikami następujące istotne informacje:

Po pierwsze nie podano jaki jest stan inwestycji i nie wskazano - choćby orientacyjnie - ile kosztują analogiczne inwestycje, które można by porównać do łódzkiej - przykładowo budowa hal w Krakowie i Gdańsku. Rozpoczęta w tym samym czasie (początek 2006 r.) budowa hali w Gdańsku ma zamknąć się kwotą 422 mln zł, podczas gdy łódzka hala kosztowała 287 mln zł. Warto jednak pamiętać, że budowa w Gdańsku jeszcze trwa i niedawno (13.05.2009r.) rozstrzygnięto przetarg na prace wykończeniowe, o czym niżej. W Krakowie także rozstrzygnięto przetarg na budowę podobnej co do wielkości hali w tym samym czasie co w Łodzi, tyle że w systemie: zaprojektuj i wybuduj. Jesienią 2005 r. ta hala miała kosztować 207 mln zł; ale już we wrześniu 2006 r. wykonawca zażądał podwyżki o 48 mln zł, a w czerwcu 2007 r. żądanie podwyżki sięgnęło kwoty 143 mln zł, by w listopadzie 2007 r. całkowita kwota, jakiej za realizację hali zażądał wykonawca, osiągnęła 400 mln zł. Wtedy Kraków postanowił odstąpić od umowy z wykonawcą, uzasadniając to opóźnieniem w realizacji uniemożliwiającym wykonanie przedmiotu umowy w kontraktowym terminie. W efekcie Kraków hali nie ma, ale ma proces sądowy w sprawie o kary umowne.

Po drugie w publikacjach "DŁ" zatajono, jakie konsekwencje wynikają z faktu opóźnienia budowy, w sytuacji, kiedy żadnej ze stron nie można było przypisać samodzielnej odpowiedzialności za powstałe opóźnienie. Przecież roczne opóźnienie jakie powstało do lata 2007 r. wynikało także ze wstrzymania prac przy budowie, jakiego dokonał nadzór budowlany po bezpodstawnej kampanii ( także w mediach) eksponującej nieprawdziwą informację, że wykopy pod łódzką halę wielofunkcyjną powodują pękanie trybuny stadionu i znajdującej się tam hali Łódzkiego Klubu Sportowego, podczas gdy ekspertyzy wykazały, że taka teza była bezpodstawna. Do tego należy dodać ograniczenia wynikające z dostępu do terenu warunkowane przez funkcjonujący klub ŁKS, w tym warunek oddania boiska treningowego ze sztuczną nawierzchnią, o czym dalej.

Jeśli przyczyny leżały też (z powodów o jakich mowa) po stronie Miasta, mimo, że nie miało ono w tym bezpośredniego udziału, to oczywistym jest, że pozycja negocjacyjna Miasta wobec wykonawcy była bardzo słaba. Sprawa Krakowa jest dobitnym potwierdzeniem tej tezy - tam skończyło się wyrokiem nakazującym zwrot przez Kraków na rzecz wykonawcy naliczonej wcześniej kary umownej w wysokości 20 mln zł (10% wartości zamówienia) wraz z ustawowymi odsetkami. W Krakowie spór nie mógł być związany z blokowaniem placu budowy, bo wykonawca w ogóle nie rozpoczął robót. Efekt jest tylko taki, że Kraków nie ma ani kwoty kary umownej, ani hali. Ma natomiast stracony cenny czas. Dziś na tę inwestycje Kraków będzie musiał przeznaczyć ok. 500 mln zł.

Po trzecie alternatywą dla podjętych skutecznie, a nadzwyczajnych rozwiązań, które w bardzo trudnych warunkach (opóźnień, zmian rynkowych - gwałtownego wzrostu cen towarów i usług budowlanych, braku pracowników) stanowiły duże wyzwanie, byłyby blokada placu budowy, spory sądowe, a w konsekwencji także i brak hali. Ta może powstałaby po latach sporów, ale najpewniej po poniesieniu niebotycznych kosztów, czego dowodzą przedłużające się inwestycje w Gdańsku i Krakowie.
Miasto, tak jak każdy inwestor, nie miało prawnej, a tym bardziej faktycznej, możliwości, by zmusić wykonawców do kontynuacji prac. Tytułem przykładu - pierwszy duży przetarg na budowę hali w Gdańsku - mimo wyboru firmy Strabag, zakończył się odmową podjęcia prac przez tę firmę ze względu na gwałtowny wzrost cen materiałów i usług budowlanych - i to nawet za cenę utraty 2 mln zł wadium. Sugerowanie, w oderwaniu od realiów, że można dogadać się przed sądem, jest równoznaczne z przyjęciem niemożliwego do zrealizowania założenia, że sąd miałby rozstrzygniecie w sprawie podjąć w miesiąc - taki był termin pozwalający na skorzystanie z prawa do odstąpienia od umowy (co także skrupulatnie zatajane jest w publikacjach). Oczywiście, bez żadnych gwarancji, że tym samym wyczerpane zostałyby roszczenia stron. Ponadto jeżeli nawet zostałaby zawarta ugoda przed sądem, to jak uniknąć zarzutu uznaniowości, gdyby Miasto uznało roszczenia wykonawcy w tym trybie? Kto miałby potwierdzać taką, a nie inną, kwotę waloryzacji i na jakiej podstawie? Oczywiste jest, że w łódzkich realiach sądowych, potrzebny byłby czas znacznie dłuższy, niż miesiąc na to, by sąd dokonał oceny i tej okoliczności. Wskazać należy w tym miejscu, że wniosek "Varitexu" jest w sądzie do dnia dzisiejszego. Można sobie wyobrazić, co podałyby publikatory, gdyby hala nie powstała, a za to mielibyśmy rozgrzebaną budowę powodującą wielkie straty i na dodatek przechodzące koło nosa mistrzostwa Europy.

Po czwarte ceny wynikają z uwarunkowań rynkowych, każdorazowo weryfikowanych postępowaniem zgodnym z ustawą o zamówieniach publicznych. Także kosztorysy są zawsze uwarunkowane aktualną sytuacją na rynku i odnoszą się do określonego przedziału czasu W Gdańsku np. już przy kolejnym rozstrzygnięciu pierwszego dużego przetargu okazało się, że oferta z najniższą ceną jest o 64 mln zł droższa niż zakładano w kosztorysach.

Gdyby łódzka hala była budowana w 2000 r. - a tego roku sięga początek jej historii, to na pewno koszt byłby bliższy pierwotnym szacunkom. Podana wartość 90 mln zł we wniosku o dofinansowanie inwestycji z Funduszu Kultury Fizycznej i Sportu - wynikająca z pierwszych szacunków - także związana była z realną kwotą, jaką można było uzyskać wtedy z Funduszu. Nie skorygowano wówczas dokumentów, gdyż ich wymiana w trakcie procedowania wniosku o dofinansowanie mogła zagrozić uzyskaniu obiecanych 43 mln zł. Należy brać pod uwagę, że za rządów premiera Leszka Millera tych pieniędzy nie można było w ogóle pozyskać, a za rządów premiera Marka Belki realna była właśnie kwota stanowiąca nie więcej jak 50% z 90 mln zł.

Łódzkie postępowania o zamówienia publiczne dotyczące budowy hali były wzorcowe - oparte na wzorach Urzędu Zamówień Publicznych i przez ten Urząd sprawdzane. Nikt tych postępowań nie zakwestionował. Rozstrzygającym czynnikiem była cena. Wybierano ofertę z najniższą ceną. O tym wszystkim nie tylko nie ma mowy w artykułach, ale wręcz zostały pominięte określone postępowania, za to opisane zdarzenia, które w ogóle nie miały miejsca (jak to, kto przystępował do przetargu, czy też jakie były umowy i aneksy do umów).

Jeśli konsorcjum z firmą "Varitex" jako liderem wygrało, zgłaszając najlepszą ofertę cenową, to dla Miasta stanowiło to satysfakcję, że łódzka firma może do tej inwestycji zaangażować łodzian dając im miejsca pracy. Jednak w artykułach ważniejsze jest to, dlaczego ta oferta była droższa od kosztorysu ustalonego przez projektantów (na podstawie projektu wykonawczego) - choć była najtańsza w tych warunkach rynkowych. Takimi absurdami można zapisać jeszcze wiele stron, jeśli abstrahuje się od elementarnych reguł gospodarczych. Wreszcie zatajony został związek między wysokością kar umownych a ceną. Jest oczywistym, że im większa kara tym większe ryzyko i większe koszty mające odbicie w ofercie. Gdyby Miasto zażądało, w ramach pierwszego przetargu - w specyfikacji zamówienia - wygórowanych kar, efektem byłyby wygórowane oferty. Takie zachowanie w warunkach 2005 roku - gdy firmy biły się o zamówienia - spotkałoby się z zarzutem sztucznego podwyższania kosztów (ceny). Dlatego tak w Łodzi, jak i w Krakowie zastosowana została standardowa wysokość kar umownych, czyli 10% wartości zamówienia. Warto zauważyć, że Gdańsk, przy analogicznej inwestycji, w ogóle nie zastrzegł w umowach takiej kary.

Do nadzwyczajnych kar trzeba było sięgnąć w tym przetargu, który był drogą ostateczną z napiętymi terminami, kiedy trzeba było zyskiwać pewność dotrzymania terminów kosztem ceny, co rzeczywiście odbiło się na cenie. Tylko nie można zatajać, że napięte terminy powstały z powodu leżącego po stronie Miasta (choć miasto nie miało bezpośredniego w tym udziału). W takiej sytuacji, jak wcześniej wskazano, Kraków nie mógł skutecznie wyegzekwować nawet tych standardowych kar umownych. Przegrał proces z wykonawcą. Proces, który trwał dwa lata.

Po piąte opinia publiczna nie została poinformowana o faktach, które zostały przekazane autorowi artykułów, że dyr Małgorzata Szpakowska - Korkiewicz, zanim zaczęła pracę (w 2002 roku) w Biurze Prawnym Urzędu Miasta, już pracowała w firmie Skanska i zawsze warunkowała pracę w urzędzie zgodą na pracę w dotychczasowej firmie. Miasto, z pełnym przekonaniem taki stan rzeczy utrzymuje, by wykorzystać olbrzymią wiedzę mec. Małgorzaty Szpakowskiej - Korkiewicz z zakresu znajomości inwestycji od strony wykonawczej. Na etapie wyłaniania wykonawców, za każdym razem mec. Szpakowska - Korkiewicz wyłączała się z obsługi prawnej przetargów, w które zaangażowana była firma Skanska, więc w żadnym razie nie rodziło to konfliktu interesów. Natomiast na kolejnym etapie realizacji, tj. etapie wykonawstwa, nie występował żaden konflikt interesów pomiędzy firmą Skanska a Miastem. Cel był jeden - zakończyć inwestycje w terminie. Tak też było w przypadku budowy hali, gdzie nadzór nad jakością wykonywanych robót i budżetem inwestycji sprawował inwestor zastępczy firma Bud-Invent spółka z o.o. z siedzibą w Warszawie wyłoniony w przetargu nieograniczonym. Zatem w fazie realizacji inwestycji polegającej na wykonawstwie, po rozstrzygnięciu postępowań przetargowych, nie było konieczne wyłączenie się mec. Szpakowskiej-Korkiewicz z uczestniczenia w czynnościach z tym związanych. Jest to zgodne z art. 22 ust. 3 Kodeksu Etyki Radcy Prawnego ( załącznik do uchwały Nr 5 VIII Krajowego Zjazdu Radców Prawnych z dnia 10 listopada 2007 r. ), w myśl którego " zakazy wykonywania czynności zawodowych, nie obowiązują w zakresie, w jakim klienci, poinformowani w pełni przez radcę prawnego o problemie, wyrażą zgodę na takie czynności". Inwestycja, która toczyła się jednocześnie na kilku frontach , w tym dwóch najważniejszych: realizacja stanu surowego oraz robót wykończeniowych, wykonywana jednocześnie przez dwóch wielkich wykonawców, wymagała takiego - najwyższej klasy - specjalisty, który sprawi, że niemożliwe stanie się możliwe. Dzięki mec. Szpakowskiej- Korkiewicz osiągnięto w koordynacji robót z taki efekt, że napięte terminy umowne zostały jeszcze skrócone i Miasto zyskało kilkutygodniowy okres na przygotowania przed pierwszymi imprezami w hali.
Sama Skanska, zdecydowała się podjąć wykonawstwa i przystąpiła do przetargu (zrobiła to dopiero w 2008 r., a nie - jak sugerują artykuły - w 2005 r, ani w 2007 r. kiedy to nie została zaproszona do negocjacji), z efektem bardzo korzystnym dla Miasta. A to dlatego, że cena była wyjątkowo konkurencyjna, a termin oraz jakość wykonania stuprocentowa. Skanska w latach 2005/2006 nie tylko przebiła konkurentów, proponując o 40 mln zł tańsze wykonanie robót drogowych na Al.Włókniarzy i Al. Jana Pawła II, ale także potrafiła wykonać te aleje (15 km drogi) w ciągu niespełna 6 miesięcy. Dzięki temu ten wzór w zakresie ceny jak i sprawności wykonawczej upowszechnił się wśród innych firm przystępujących do kolejnych przetargów.

Także roboty wykonywane w hali przez Skanską były, według jej ofert, najtańsze: - zarówno przy pracach (zleconych w trybie z wolnej ręki) nad wykończeniem pierścienia pod konstrukcję dachu, które - wbrew temu, co podane zostało w artykułach - były poprzedzone postępowaniem przewidzianym w ustawie o zamówieniach publicznych (w których nie brała udziału Skanska), i które musiało być unieważnione ze względu na zbyt wysoką cenę tam zaoferowaną; - także w przetargu na roboty wykończeniowe, gdzie skalę korzyści dla Miasta według tej oferty najlepiej można ocenić, porównując wynik niedawnego przetargu na roboty wykończeniowe w hali gdańskiej: w Gdańsku zwycięska firma zaproponowała cenę 123 mln zł za zakres prac, który stanowi 80% tego, co wykonała Skanska w Łodzi (za 63 mln zł ) na podstawie przetargu z sierpnia 2008 r. (czyli w czasie gdy inwestorzy zabiegali o wykonawców, a nie odwrotnie jak dziś).

W artykułach nie ma zakwestionowanej żadnej z oferowanych cen, jak też efektów robót. Jednocześnie kiedy miasto zyskało, na umiejętnym przeprowadzaniu inwestycji w super trudnych warunkach, 147 mln zł czytelnicy Polski. Dziennika Łódzkiego dowiadują się, że straciło taką kwotę, sugerując rozwiązania, które pozbawiłyby Łódź największej, najnowocześniejszej i najmniej kosztownej hali widowiskowo-sportowej w Polsce.

Po szóste autor artykułów usiłuje stworzyć wrażenie, że posługuje się jakąś tajną wiedzą w sytuacji, gdy najdrobniejsze szczegóły działań inwestycyjnych mógł znaleźć w oficjalnych materiałach - także na stronie internetowej Urzędu Miasta Łodzi oraz w licznych przekazach medialnych. Ukrywa również fakt, że to radni opozycyjni składali doniesienia, które trafiły do ABW i które są w oczywisty sposób sprawdzane. O tych doniesieniach informowały łódzkie media, relacjonując konferencje prasowe inicjatorów kontroli już ponad rok temu. Ponadto półtora roku temu (25.10.2007 r.) ukazała się informacja prasowa nie gdzie indziej, jak w Polska. Dziennik Łódzki o zatrudnieniu dyr. Małgorzaty Szpakowskiej - Korkiewicz w dwóch miejscach. Gwoli wyjaśnienia - wiceprezydenta Tomaszewskiego nie przesłuchiwało ABW, podobnie jak nie przesłuchiwało mec. Szpakowskiej-Korkiewicz.

Autor publikacji skrywa również wszystkie treści zawarte w protokołach z sesji Rady Miejskiej i Komisji Rady Miejskiej, na których wiceprezydent Tomaszewski informował radnych szczegółowo o finansowych uwarunkowaniach inwestycji (także o fakcie wskazującym na historyczne kwoty szacunkowe) oraz potwierdzające rozstrzygnięcia radnych w tym zakresie. Autor nie podejmuje też pytania: dlaczego "informatorzy" nie wybudowali hali za cenę pierwszych szacunków, choć mieli takie możliwości ? Podobnie nie podejmuje wątku tych samych "informatorów", którzy lamentowali, że wali się trybuna i ŁKS nie ma gdzie ćwiczyć, by utrudniać budowę, powodując nawet jej zatrzymanie (o czym wcześniej była mowa). Od tego fundamentalnego problemu autor ucieka, a działania na rzecz koniecznego godzenia potrzeb budowy z potrzebami ŁKS (w tym sztucznego boiska) i tym samym eliminowania przyczyn kosztownych opóźnień traktuje w zupełnym oderwaniu od procesu inwestycyjnego. To tak, jakby przekonywać, że można budować w oderwaniu od terenu, na którym inwestycja powstaje.

Po siódme zamiast dokonywać porównań do tej samej klasy obiektów i realizowanych w tym samym czasie (jak w Krakowie i Gdańsku), autor dokonuje takich porównań jakby samochód był równy drugiemu bez względu na markę lub rok produkcji. To tak jakby równoprawne było porównanie trabanta do mercedesa, czy porównanie cen tego samego auta kupowanego w różnych latach bez przeprowadzania waloryzacji wynikającej ze zmian rynkowych (kiedy wiadomo, jak ceny poszybowały w górę w ostatnich trzech latach). Wymieniona Hala Mistrzów we Włocławku (powstała w 2001 r.), ani Hala Łuczniczka w Bydgoszczy (powstała w 2002 r.), czy Hala Legionów w Kielcach (powstała w 2006 r.) nie spełniają norm do rozgrywek tej rangi, jak Mistrzostwa Europy. Nawet największa z nich (Hala Łuczniczka ) jest o połowę mniejsza od łódzkiej, biorąc pod uwagę ilość miejsc. Mimo to Dziennik Łódzki epatuje czytelników nieadekwatnymi porównaniami z łódzkim obiektem. Także w stosunku do porównywalnego obiektu Porsche Arena ze Stuttgartu (choć i tak o mniejszej pojemności) skrywa datę jego powstania (2006 r.) wymagającą natychmiastowej waloryzacji ceny dla porównania do łódzkiej hali z 2009 r.. Poza tym autor nie wspomina, że Porsche Arena stała się uzupełnieniem istniejącej obok od 25 lat Schleyer-Halle Stuttgart, co pozwalało na zmniejszenie kosztów budowy. Przy tej okazji Czytelnicy są informowani, że pojemność łódzkiej hali nie pozwoli na organizację Mistrzostw Świata ze względu na wymaganą pojemność 15 tys. miejsc. Choć hala w Gdańsku będzie miała tylko 8 tys. stałych miejsc, to już mówi się tam o przepustowości 15 tysięcy. W Łodzi miejsc stałych jest 10 tys. i nie ma problemu z możliwością poszerzenia widowni o 3 tys. miejsc ( bo takie wymogi są dla Mistrzostw Europy) lub o 5 tys., jeżeli zostanie przyznana nam organizacja Mistrzostw Świata. Tylko tego autor już nie podał. Podobnie, jak tego, jaka jest cena łódzkiej hali na tle gdańskiej.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Polska istotnym graczem w sektorze offshore

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki