Ci, którzy zwyciężą w wyborach pierwszych - obojętnie kto to będzie - przestaną potrzebować kultury do przekonywania do siebie, a czas i energię będzie im zajmować ukonstytuowanie się w powyborczej rzeczywistości.
Ci zaś, którzy będą oczekiwać na swą szansę w wyborach drugich, będą mieli inne sprawy na głowie, a kulturę co najwyżej poklepią po plecach, jeśli to dobrze wypadnie w mediach. I tak od wyborów do wyborów. Jedyny przedział na linii czasu, który politycy i urzędnicy rozumieją i dostrzegają. I to jedno z największych nieszczęść kultury, bo o niej akurat trzeba myśleć w znacznie dłuższej perspektywie.
Wtedy będzie się rozwijać, tworzyć rzeczy głębokie i istotne. Wtedy będzie mieć czas i siłę, by w swych instytucjach konsekwentnie edukować społeczności, wśród których funkcjonuje. Polityczne i celowe myślenie o kulturze zamieniło ją w kulturę eventową, do której przyczepiła się masa cwaniaków i przeciętniaków dostrzegająca w niej przyjemny i łatwy sposób na życie.
A bez trwałego oparcia w kulturze zawsze będziemy mieli niekulturalnych i kłamliwych polityków, bo nie będą mieli poczucia, że czegoś nie wypada.
Zawsze będziemy mieli społeczności, którymi łatwo będzie manipulować, a ich idolem będzie pajac z telewizji, tryskający "błyskotliwymi" replikami. Zawsze na wierzchu będzie to, co płytkie i bełkotliwe, bo tzw. odbiorcy nie będą mieli punktów odniesienia i będą przekonani, że odkrywają nowe kontynenty.
I zawsze będziemy mieć miasto, które ma potencjał. Ale nikt nie będzie umiał go wykorzystać, bo większość będzie zwodzona przez hasła i kreacje.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?