Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ponad pół wieku Jerzy Papiewski spędził z mikrofonem. Poznał Jana Ciszewskiego i wielu innych

Dariusz Kuczmera
Dariusz Kuczmera
Jerzy Papiewski
Jerzy Papiewski Amadeusz Bełdowski
To niezwykła postać. Jerzy Michał Papiewski, licencjonowany dziennikarz, komentator i spiker sportowy obchodzi jubileusz ponad pół wieku z mikrofonem. Spotkaliśmy się podczas meczu finałowego Pucharu Polski w Kutnie, gdzie oczywiście prowadził spikerkę. Ucięliśmy sobie długą pogawędkę. A jest co wspominać.

- 50 lat temu zacząłem działalność mikrofonowo-sportowo-komentatorską w Kutnie, ale moja przygoda z mikrofonem zaczęła się w 1963 roku na Wybrzeżu - wspomina Jerzy Papiewski. - Byłem wtedy podchorążym Wyższej Szkoły Marynarki Wojennej im. Bohaterów Westerplatte w Gdyni. Byłem na wydziale nawigacyjno-pokładowym. Moim nauczycielem w katedrze wychowania fizycznego był komandor podporucznik Tadeusz Osiadacz, pierwszy ligowy i międzynarodowy sędzia piłki nożnej, jedyny sędzia w mundurze, który reprezentował Polskę na arenach międzynarodowych.

Jerzy Papiewski pochodzi z Żychlina. - Tam kończyłem liceum i bakcyl sportu połknąłem przez swojego ojca - kontynuuje Jerzy Papiewski. - Nie opuścił żadnego meczu piłki nożnej, fanatyk futbolu. Jak jego siostra wychodziła za mąż, to nie był na ślubie cywilnym, bo był mecz. W tym czasie grali moi idole, później koledzy - bracia Karasińscy. Była ich trójka - Aldon grał w ŁKS na bramce, Jurek grał w Widzewie, a Kaziu Karasiński był czołowym zawodnikiem Startu. Chodziłem na ich mecze i wtedy połknąłem bakcyla sportu.

Wtedy w Żychlinie była silna drużyna koszykówki, boks trzecioligowy i piłka ręczna drużyn jedenastoosobowych, mistrzowie Polski drużyn szkolnych.

- Po maturze dostałem się do Gdyni, co nie było łatwe, bo ośmiu kandydatów było na jedno miejsce - mówi Jerzy Papiewski. - Mój nauczyciel Tadeusz Osiadacz, o którym wspominałem, zaproponował mi współpracę. Słyszał, jak recytowałem gdzieś jakiś wiersz. Oceniał, że mam ciekawy tembr głosu i zaproponował mi, abym spróbował swych sił w komentowaniu imprez sportowych.

W tamtych czasach w Gdyni były trzy drużyny piłkarskie: w drugiej lidze Flota, Arka i Bałtyk. - Miałem debiut w październiku 1963 roku na stadionie we Wrzeszczu, podczas drugoligowych derbów, meczu Lechii i Floty. Miałem szczęście, poznałem wielu wspaniałych ludzi, rodziny Koryntów, Kupcewiczów. To była frajda dla młodego chłopaka z prowincjonalnego Żychlina.

W Gdyni oprócz futbolu nasz bohater komentował zawody kolarskie, kryteria uliczne na Skwerze Kościuszki, mityngi pływackie z udziałem braci Kłopotowskich z Floty.

- W tym czasie pisałem również sportowe teksty do Głosu Wybrzeża - wspomina pan Jurek. - Zacząłem wtedy nurt dziennikarstwa sportowego. To nie była zarobkowa profesja, po prostu moje hobby. Tak to się zaczęło. Pod koniec trzeciego roku zrezygnowałem z Wyższej Szkoły Marynarki Wojennej. Zacząłem się bawić w kulturę. Poznałem wielu wspaniałych ludzi, m.in. Jurka Kosselę, założyciela Pięciolinii, później Czerwonych Gitar. On mnie wciągnął do akademickich zespołów, grup teatralnych i współpracowałem jako statysta w słynnym teatrzyku studenckim Bim-Bom, gdzie grała grupa kabaretowa, klub „Żak”, tam poznałem Jacka Federowicza, Zbyszka Cybulskiego, Bogumiła Kobielę. Tam się udzielałem. Za ich namową byłem prezenterem na estradzie przy sopockim molo, w tzw. non stopie.

Jerzy Papiewski postanowił kontynuować wieloletnią tradycję rodzinną. - Mój ojciec Stanisław był wspaniałym nauczycielem astronomii i geografii i postanowiłem zostać nauczycielem - mówi nasz jubilat. - Z Wybrzeża przeniosłem się na Śląsk. Tam poznałem na jednym ze spotkań autorskich, które prowadziłem na uniwersytecie śląskim w radiowęźle poznałem Jana Ciszewskiego, który jak powiedział, był oczarowany moim głosem i zaproponował mi współpracę. Na początek komentował mecz żużlowy ROW Rybnik - Zgrzeblarki Zielona Góra. Później poznałem innych kolegów naszej legendy mikrofonu - Stefana Rzeszota, Jerzego Mrzygłoda, Jacka Żemantowskiego. Z nimi wszystkimi współpracowałem mikrofonowo. Dawali mi od czasu do czasu mikrofon. Miałem wielką frajdę, że mogłem za Janem Ciszewskim nosić torbę i od czasu do czasu częstować go piersiówką. Pół żartem, pół serio.

Po przygodzie na Śląsku Jerzy Papiewski zrobił magisterium w Łodzi i wżenił się w Kutno. - W Kutnie prowadziłem wszystkie mecze reprezentacji Polski w baseballu, mecze Polfarmeksu, mecze kobiecego futbolu - kończy Jerzy Papiewski.

W Kutnie Jerzy Papiewski działa przy drużynie rekonstrukcyjnej obrazującej kutnowski futbol okresu międzywojennego, ale to już historia na zupełnie inną opowieść.

od 12 lat
Wideo

Wybory samorządowe 2024 - II tura

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki