Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Poparzony chłopiec ze Skierniewic wyszedł ze szpitala

Joanna Barczykowska
Czteroletni Bartek niesiony przez tatę opuścił już szpital
Czteroletni Bartek niesiony przez tatę opuścił już szpital Jakub Pokora
Czteroletni Bartek ze Skierniewic, który pod koniec października został dotkliwie poparzony w pożarze samochodu, wyszedł w piątek ze szpitala. Chłopiec dołączył do brata, który do domu został wypisany tydzień temu.

Rodzice nie kryli wzruszenia. Bartuś rzucił się mamie w ramiona, nie odrywał od niej rączek. Najbardziej stęsknił się jednak za siostrą Wiktorią, której nie widział od trzech tygodni.

Stan Bartka był poważny, dlatego lekarze nie chcieli się zgodzić wypisać obu braci razem. - Kuba szybciej doszedł do zdrowia i mógł kontynuować leczenie w domu. Bartek był w trakcie antybiotykoterapii dożylnej. Miał dotkliwie poparzone drogi oddechowe i nie mógł przerywać terapii dożylnej, a zaczynać doustnej - tłumaczy prof. Wojciech Kuzański z Uniwersyteckiego Szpitala im. Marii Konopnickiej w Łodzi.

Rodzice bardzo tęsknili za synkiem. - Bartek przeżył to, że musiał zostać w szpitalu dłużej niż Kubuś. Chciałam do domu zabrać obu chłopców, ale rozumiem decyzję lekarzy. Najważniejsze jest dla mnie zdrowie obu maluchów - mówi Natalia Markowska, mama poparzonych chłopców.

Bartka i Kubę czeka teraz długotrwała rehabilitacja. - Chłopcy muszą za tydzień przyjść do nas na kontrolę. Wtedy przygotujemy dla nich indywidualny program rehabilitacyjny - tłumaczy Kuzański.

Lekarze ze szpitala im. Konopnickiej w Łodzi zamierzają leczyć chłopców za pomocą prasoterapii. - Założymy braciom rękawiczki uciskowe. To leczenie polega na doprowadzeniu do niedokrwienia blizny. Kiedy blizny będą niedożywione, zaczną zanikać. Podobnie będziemy musieli postąpić z leczeniem twarzy Bartusia. Chłopiec będzie musiał nosić maskę uciskową. Taka terapia potrwa od dziewięciu do osiemnastu miesięcy - tłumaczy dr Kuzański.

Lekarze będą konsultowali program rehabilitacyjny chłopców ze specjalistami z chirurgii plastycznej. - Bardzo ważna jest też pomoc rodziców. Zapisaliśmy chłopcom maści rehabilitacyjne, ale rodzice będą musieli regularnie robić masaże. W takich przypadkach efekt w 95 proc. zależy od pracy rodziców - mówi Kuzański.

Lekarze chcą wysłać chłopców na turnus rehabilitacyjny.

Dramat chłopców rozegrał się 28 października, kiedy auto z dwójką dzieci wewnątrz stanęło w płomieniach. Mama chłopców zostawiła ich na chwilę w samochodzie, bo poszła odebrać córkę ze szkoły. Dotkliwie poparzonych chłopców przetransportowano do szpitala w Łodzi. Początkowo utrzymywano ich w śpiączce, potem konieczne były operacje i przeszczepy skóry.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki