Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Porozmawiajmy o... jeździe konnej

Matylda Witkowska
fot. Krzysztof Szymczak
Z Moniką Litke, instruktorką jazdy konnej, rozmawia Matylda Witkowska

Czy jazda konna jest bardzo trudna?

To zależy od zdolności. Na początku jeździ się po kółeczku, a koń prowadzony jest przez instruktora na linie, czyli ląży. Niektórzy zaczynają jazdy samodzielnie po godzinie, inni... po roku. Częścią nauki jest też czyszczenie konia i siodłanie go. Jeżeli ktoś wkłada rękawiczki i czeka, aż mu podstawią gotowe zwierzę, nigdy nie będzie dobrym koniarzem.

Czy jazda jest niebezpieczna?

Niestety, bywa. Niektórzy upadają sto razy i nic im się nie dzieje, inni spadną raz i od razu łamią rękę.

Koń leżącego człowieka nie nadepnie?

Większość tego nie zrobi, ale radziłabym nie próbować.

Jak podejść do spotkanego na wakacjach konia?

Jeżeli kładzie uszy po sobie, lepiej nie podchodzić. Jeżeli ma przyjazną minę, najpierw trzeba podstawić rękę pod pysk, by poznał zapach. Potem można go głaskać. Najlepiej, jeśli koń sam do nas podejdzie. Nie ma co wchodzić na siłę do jego boksu i życia.

Jeździectwo to chyba elitarny sport?

Kiedyś taki był. Dawniej w okolicy Łodzi istniały dwie stajnie, teraz jest ponad dziesięć. Pół godziny jazdy z instruktorem kosztuje 25 zł, godzina jazdy samodzielnej 30 zł. To nie jest majątek.

Kim są jeźdźcy?

Najmłodsze dzieci mają trzy lata. Raczej nie jeżdżą, są obwożone na małych koniach. Najstarszy mój uczeń zaczął od zera w wieku 54 lat. I nauczył się.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki