Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Porozmawiajmy o Łodzi

Jacek Grudzień
Jacek Grudzień jest szefem i publicystą Łódzkiego Ośrodka Telewizyjnego
Jacek Grudzień jest szefem i publicystą Łódzkiego Ośrodka Telewizyjnego Krzysztof Szymczak
Tytuł mógłby odnosić się do większości moich felietonów, jednak informacje z ostatnich dni zachęcają do dyskusji o mieście. Temat numer jeden to oczywiście zamknięcie Mickiewicza i rozpoczęcie głównych prac przy remoncie trasy W-Z.

Miasto zostało podzielone na część północną, tę ze śródmieściem i południową. Przedarcie się z jednej do drugiej wymaga nie lada cierpliwości, bez względu na to, czy ktoś przemieszcza się komunikacją miejską, czy samochodem. Już teraz z dużą dozą pewności możemy powiedzieć, że trasa W-Z będzie jednym z głównych tematów kampanii samorządowej i o ważnej debacie o przyszłości Łodzi możemy zapomnieć.

Profesor Jan Gehl, jeden z największych autorytetów zajmujących się tzw. przestrzeniami publicznymi i pracujący z sukcesami m.in. w Melbourne i Nowym Jorku mówił w Łodzi, że musimy być bardzo bogatym miastem skoro decydujemy się na taką inwestycję. Wspomniał też, że efektem wolności, którą dał nam upadek komunizmu jest to, że każdy parkuje samochód tam, gdzie chce. Te słowa uświadomiły mi, że jeszcze dużo czasu musi minąć zanim nauczymy się cieszyć swoim miastem.

Niezbyt pocieszające jest to, że w rankingu najbardziej zakorkowanych aglomeracji w Polsce niżej spaść nie możemy, bo jeszcze przed "zamknięciem" Mickiewicza pod względem korków wyprzedzaliśmy nawet Warszawę. Uważam, że dla władz Łodzi najtrudniejszy nie będzie czas remontu, tylko okres po oddaniu inwestycji weryfikujący czy rzeczywiście to przedsięwzięcie usprawnia ruch w mieście.

Pamiętają państwo historię z tramwajem regionalnym, który miał dokonać rewolucji jeśli chodzi tempo przemieszczania się z Chocianowic do Helenówka i przełomu nie dokonał. Być może wielu z tych, którzy nie zamierzali się przesiadać z aut do komunikacji miejskiej teraz doceni 11. To może być "efekt W-Z".

A nam nie pozostaje nic innego niż się przyzwyczaić do nowych warunków podróżowania po mieście. Czy nam się podoba, czy nie przez dwa lata w podzielonym mieście będziemy żyć. Mam nadzieję, że podział na północ i południe nie okaże się trwały i w Łodzi nie będzie się mówić: "A u was na południu...".

Wielką szansą dla miasta mogą stać się pieniądze na rewitalizację miast. W pierwszej kolejności ma do nas trafić ponad 400 milionów złotych. Jeśli będą mądrze wydane nasze miasto ma szansę coraz bardziej przypominać europejskie "wypieszczone" metropolie i udowadniać swoją wyjątkowość.

Urzędnicy obecni podczas ogłaszania tej nowiny przypominali, że Łódź na taki cel nigdy nie dostawała takich pieniędzy. Możemy mówić, że jesteśmy najbardziej pokrzywdzonym podczas transformacji ustrojowej miastem, które na pomoc rządową nigdy nie mogło liczyć.

Bardzo chciałbym, żeby łódzka rewitalizacja była tak mądra, że ludzie którzy burzyli Norbelanę, fabrykę Biedermana, wille przy Zgierskiej będą starali się odtwarzać te miejsca, bo to będzie oznaczało dobry interes. Na razie cały czas przewagę nad mądrymi inwestorami mają niszczyciele, którzy nie rozumieją, że mądra rewitalizacja zawsze się opłaci, a bezmyślne wyburzanie niekoniecznie. Chyba, że celem jest powstanie parkingu "za złotówkę" lub "hodowanie" chwastów jak to ma miejsce na terenie dawnej Norbelany.

Jakoś bez echa w Łodzi o tym, że nasze miasto stało się koncertową stolicą Polski. W 2014 roku ani stadion Narodowy, ani Ergo Arena nie mogą się równać z Łodzią jeśli chodzi o wizyty wielkich gwiazd muzycznych. Tylko ostatnie dni to ogłoszenie przyjazdu Petera Gabriela i Black Sabbath. Od paru miesięcy wiadomo, że powtórnie w Łodzi pojawi się Depeche Mode.

Miasto dostaje wielki promocyjny atut. Trzeba go wykorzystać. Warto poczytać komentarze tych, którzy do Łodzi przyjeżdżają. Ten ukazał się na stronie Naszego Miasta pod tekstem o Black Sabbath: "Przyjeżdżam na koncerty do Łodzi, ale zadbajcie proszę o wizerunek tej nowej hali, bo trochę brudno, chwasty wokół się plenią i prowincjonalne punkty gastronomiczne w środku. Gdy jesteśmy w Ergo Arenie lub we Wrocławiu to widać , że ktoś dba o wygląd, a w Łodzi zwyczajnie brakuje sznytu".

Niby drobiazg, ale może być istotniejszy niż kampania billboardowa z wymienianiem artystów, którzy przyjadą.

Według wspomnianego raportu o korkach w Polsce największy tłok na drogach w Łodzi był 8 maja. Pewnie to nie jest przypadek: występował wtedy u nas Mark Knopfler...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki