Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Porzucone amstaffy w Łodzi. Wolontariusze z Amstaff Team Łódź pomagają skrzywdzonym psom

Jacek Losik
Jacek Losik
Wolontariusze z Amstaff Team Łódź pomagają najbardziej skrzywdzonym psom ze schroniska. Młodzi ludzie szkolą psy, wyprowadzają z depresji i szukają dla nich kochających właścicieli

Trudno sobie wyobrazić, jak wielką krzywdę Tytusowi wyrządził jego właściciel. Zwyrodnialec w grudniu 2015 roku przywiązał około trzyletniego amstaffa (amerykański staffordshire terier) do betonowego słupa przy ulicy Wydawniczej i odszedł. Pies został skazany na powolną śmierć głodową. Przywiązany był bowiem między krańcówką autobusową a myjnią samochodową z dala od najbliższych domostw. Właściciel nie zostawił mu ani wody ani jedzenia.

Tajson czeka na kochający dom. Amstaff Team Łódź pomaga w adopcji psów

Ostatecznie zwierzę miało sporo szczęścia. Spacerujący w pobliżu ludzie usłyszeli jego głośne szczekanie i skowyczenie. Na pomoc wezwali łódzkich strażników miejskich z sekcji zwierzęcej. Łukasz Berliński, dowódca Animal Patrolu Straży Miejskiej w Łodzi (AP), który przyjechał na miejsce, wspomina, że pies był przerażony, a przez to bardzo agresywny.

- Musieliśmy bardzo uważać. Pies nie pozwalał się zbliżyć do siebie, warczał i pokazywał zęby. Widać było, że sam próbował się uwolnić, bo poranił sobie pysk i szyję, na której miał założoną kolczatkę. Do słupa przywiązany był na bardzo krótkiej smyczy. Miała zaledwie 40 do 50 centymetrów - wspomina Łukasz Berliński.

Aby uwolnić psa strażnicy musieli użyć sztywnego chwytaka. Gdy założyli pętle wyrywającemu się psu, udało się odciąć smycz. Tytus został wprowadzony do klatki i przewieziony do schroniska dla bezdomnych zwierząt w Łodzi.

Tytus oprócz wielu zadrapań miał również krwiaki na oczach. Zagoiły się szybko. Zupełnie inaczej było z jego zachowaniem. Przez wyrządzoną mu krzywdę podchodził do ludzi bardzo nieufnie. Bał się. Dlatego reagował agresją.

Pół roku pracy z psem

Wydawało się, że nigdy nie znajdzie nowego domu. Na szczęście zajęli się nim młodzi ludzie z Amstaff Team Łódź (AT). Wolontariusze (jest ich obecnie dziewięcioro) przychodzą do łódzkiego schroniska dla bezdomnych zwierząt, aby opiekować się porzuconymi amstaffami. Starają się, aby psy ponownie zaufały człowiekowi. W jaki sposób? Widać to właśnie na przykładzie Tytusa, którym opiekowała się Anna Bartnik z AT.

Amstaffy w Łodzi czekają na adopcję [ZDJĘCIA]

- Początki były bardzo trudne. Praca z Tytusem wymagała bardzo wiele cierpliwości - mówi łodzianka. - W schronisku są bardzo trudne warunki do pracy z psami. Zwierzęta przeżywają tam bardzo duży stres, nie mają poczucia bezpieczeństwa. Przez pierwsze dwa miesiące pobytu w schronisku, Tytus nie pozwolił nikomu do siebie podejść. Nie chciał jeść tego, co mu przynosiłam, nawet gdy nie było już mnie w pobliżu. Na każdy ruch reagował bardzo źle. Cały czas wycofywał się w tył boksu - wspomina Anna Bartnik.

Przerażony pies powoli zaczął rozpoznawać łodziankę. Dziewczyna, aby nie płoszyć czworonoga, siadała tyłem do jego klatki i co jakiś czas wrzucał do niej coraz to lepsze smakołyki. Zwierze powoli przyzwyczajało się do jej obecności.

- To co działo się za moim plecami obserwowałam w telefonie. Po pewnym czasie zaczął podchodzić ostrożnie i mnie obwąchiwać. Później zaczynał wodzić już za mną wzrokiem (wcześniej unikał kontaktu wzrokowego). Po kilku tygodniach zaczął wyraźnie cieszyć się na mój widok - mówi Anna Bartnik.

Na spacery jednak było jeszcze za wcześnie. Tytus uciekał do budy, gdy łodzianka wchodziła do jego boksu. Pozwolił jednak zbliżyć się do siebie, gdy otrzymał, jak się później okazało, ulubioną zabawkę. Kauczukowa piłeczka sprawiła, że pierwszy raz od trzech miesięcy Tytus wyszedł na spacer.

- To był przełom, ale do sukcesu było jeszcze daleko. Zaczęliśmy od chodzenia na smyczy na wybiegu, gdzie sprawdzaliśmy jak reaguje na człowieka oraz czy zna podstawowe komendy - mówi Anna Bartnik. - W końcu wyszliśmy na zewnątrz schroniska. Tytus przez pierwszy miesiąc na spacerach chodził z podkulonym ogonem. Panicznie bał się wszystkich słupów, które chyba przypominały mu ten, do którego był przywiązany.

Biba szuka domu. Amstaff Team Łódź pomaga w adopcji psów

Aby ponownie przyzwyczaić czworonoga do świata zewnętrznego, spacery za każdym razem wyglądały tak samo. W ten sposób pies zaczął przyzwyczajał się do zmieniającego się wokół otoczenia. Był zafascynowany tym, że nikt nie powoduje u niego cierpienia, tylko pozwala mu po prostu chodzić. Po fazie ekscytacji Anna pozwoliła Tytusowi spokojnie poznać otoczenie. Kiedy wszystko zostało już obwąchane, zaczynała się praca przez zabawę.

- Zabawa jest bardzo ważna. To moment, w którym psy mogą wyładować nagromadzoną energię. Stosujemy tak zwane szarpaki, dzięki którym pies może się z nami trochę posiłować - opowiada opiekunka z AT. - Psy najbardziej jednak wyciszają się dzięki zabawom węchowym, podczas których tropią zabawki lub jedzenie.

Ostatnim etapem spacerów z Tytusem było wyciszenie. Wyczerpany pies kładł się na łące obok opiekunki. To był czas pieszczot, gdy Anna ponownie przyzwyczajała czworonoga do ludzkiego dotyku.

Tytus nie jest jedyny

Po prawie sześciu miesiącach pracy z amstaffowi udało się znaleźć nowych właścicieli. Niestety, wolontariusze z łódzkiej grupy nadal mają bardzo dużo pracy. Do schroniska przy ulicy Marmurowej coraz częściej trafiają bowiem psy, które stereotypowo uważane są za agresywne.

- Mamy mnóstwo pracy. Chociaż jest nas dziewięcioro, cały czas czekamy, aż przyłączą się do nas kolejne osoby - mówi Anna. - Szukanie nowych właścicieli amstaffom jest trudne, ponieważ narosło wokół nich bardzo dużo mitów. Ludzie obawiają się, że trafią na psa, który uczestniczył w walkach. Tymczasem do schroniska trafiają porzucone psy lub zaniedbane przez właścicieli osobniki. One czekają tylko na to, aby ktoś je po prostu pokochał.

Tigra czeka na kochający dom. Amstaff Team Łódź pomaga w adopcji psów

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki