Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Postulat bernardynów w Warcie - jedyny taki w Polsce [ZDJĘCIA]

Dariusz Piekarczyk
Od kilku dni w klasztorze Ojców Bernardynów w Warcie jest - jedyny w Polsce - tzw. postulat tej prowincji, w którym 14 kandydatów do zakonu, pod okiem ojca Faustyna Kuśnierza, ma nadzieję dotrwać tu do nowicjatu

- Dlaczego tu jestem? - zastanawia się 19-letni Bartosz Cebula z Jazowska koło Nowego Sącza. - Poszedłem za głosem powołania Bożego. Chcę żyć na wzór świętego Franciszka. Dlaczego bernardyni? Ojcowie przekonali mnie do siebie otwartością, pobożnością i kultem Matki Boskiej. To wszystko jest we mnie, ale zdaję sobie sprawę, że życie we wspólnocie zakonnej nie jest idealne. Przyjdą trudne chwile. Chcę jednak wytrwać.

Bartosz Cebula jest jednym z 14 kandydatów (mają od 18 do 27 lat) na zakonnika, którzy kilka dni temu rozpoczęli roczny postulat w klasztorze Ojców Bernardynów w Warcie. To obecnie jedyny taki "okres przygotowawczy" osób, które chcą być zakonnikami.

Klasztor w Warcie, którego gwardianem jest ojciec Zachariasz Polak, góral z krwi i kości, może czuć się wyróżniony. Wcześniej postulat, czyli pierwszy etap tzw. formacji zakonnej, był w Sanktuarium Pasyjno-Maryjnym w Kalwarii Zebrzydowskiej. Dlaczego więc Warta? Bo to mały, wyciszony klasztor. Łatwiej tu o skupienie. W Kalwarii - jak mówią mnisi - jest huk, pielgrzymki, tłum ludzi...

Kandydaci na zakonników mają rok, aby przygotować się do kolejnych kilkunastu miesięcy próby, czyli nowicjatu, który jest z kolei w klasztorze w Leżajsku. Nowicjat zaś to czas na zgłębienie własnego życia. Wtedy już kandydaci na zakonników będą mogli włożyć habit. Ci, którzy przejdą przez dwa lata próby, rozpoczną sześcioletnie studia teologiczne, po których przyjmą święcenia kapłańskie. Ale wróćmy do postulatu. Niegdyś trwał miesiąc, obecnie rok.

- To wystarczający czas, aby skonfrontować wyobrażenia o życiu zakonnym z rzeczywistością - uważa magister postulatu ojciec Faustyn Kuśnierz, czyli - mówiąc językiem laickim - przewodnik kandydatów na bernardynów za zakonnymi murami. - Bo życie zakonne to życie we wspólnocie. Tu nie ma miejsca na indywidualizm. Oni nie są tu po to, aby nawracać zakon, ale po to, żeby zakon ukształtował z nich ludzi dojrzałych. Postulat to zaradzanie słabościom, okrywanie siebie, kształtowanie umiejętności akceptacji. Towarzyszę im w tych pierwszych dniach, czasem staram się łączyć wodę z ogniem.

Ojciec Faustyn uważa, że nie wszyscy dotrwają do końca postulatu. To praktycznie niemożliwe.

- Ale jeśli po jakimś czasie odejdą, to oby z przekonaniem, że czas tu, w klasztorze, nie był czasem zmarnowanym - mówi.

Odejścia bywają z różnych powodów, czasem zupełnie prozaicznych, nawet śmiesznych, jak choćby niemożność oglądania meczów piłkarskiej Ligi Mistrzów, uzależnienia od korzystania z komórki bądź internetu.

- Miałem kiedyś przypadek, że kandydat dzwoni do mnie z pociągu i mówi, że chce wrócić - opowiada magister postulatu. - Ja na to: nie bratku, podjąłeś decyzję. Powrotu nie ma.

Nie jest jednak tak do końca. Powroty zdarzają się - a i owszem. Ojciec Faustyn przypomina sobie jednego z braci, który wrócił po 15 latach życia w świecie laickim.

O losie kandydata na zakonnika decyduje nie tylko on sam. Spiritus movens jest tutaj magister postulatu. To do niego należy ostatnie słowo. Co powie ojciec Faustyn, a raczej napisze w opinii na koniec postulatu, jest "święte". Od tego nie ma odwołania.

- Oceniam kandydata na zakonnika przez pryzmat przystosowania do życia we wspólnocie, jego duchowość, czyli indywidualną modlitwę, zmianę życia wewnętrznego oraz wiedzę religijną - mówi ojciec Faustyn.
Postulat to przygotowanie do nowicjatu. Uczą się więc kandydaci na zakonników katechezy, historii prowincji zakonnej, kultury bycia. Rozeznają swoje powołanie oraz uczą się czytać Pismo Święte. Chodzi o boże czytanie, czyli takie w teorii i praktyce. Czytanie ze zrozumieniem i przełożeniem to potem na swoje życie.

- To niezwykle ważny etap formacji - zauważa zakonnik. - Wiem to z własnego doświadczenia. Po wielokroć wracam do przypowieści o synu marnotrawnym, spotkania Jezusa z Nikodemem czy też bogatym młodzieńcem.

Ale są też lekcje śpiewu. Co jeśli ktoś, delikatnie mówiąc, śpiewa kiepsko?

- Nie musi być orłem w śpiewaniu - twierdzi ojciec Faustyn. - Musi za to przełamać w sobie lęk i spróbować. Jakoś to będzie.

Nie samą nauką młodzi ludzie żyją.

- Prenumerujemy prasę - zdradza magister postulatu. - Oni sami decydowali jaką. Oprócz tej katolickiej jest sportowa, bo kochają sport, a zwłaszcza piłkę nożną i siatkówkę. Dwa razy w tygodniu mamy zresztą zajęcia na sali gimnastycznej, a raz na orliku. Jest też stół do tenisa stołowego. Inne rozrywki? Filmy fabularne, dokumentalne, ale takie tylko, jakie podsunie ojciec Faustyn.

Nie sposób nie spytać, dlaczego młody człowiek dobrowolnie wyrzeka się uroków świata i daje się zamknąć w zakonne rygory?

- To powołanie - twierdzi Mateusz Czub ze Słączna koło Milicza. - Ja dziękuję Bogu, że tu jestem. To dla mnie święty czas, czas, kiedy przemawia do mnie Bóg. Przyszedłem tu dobrowolnie, ba rodzina była na to przygotowana od dawna. Wiedziała, że chcę wejść w zakonną rodzinę. Z Kościołem jestem zresztą od dawna związany. W swojej parafii byłem organistą. Bardzo, ale to bardzo chcę zostać jednym z bernardynów, kapłanem. Czy tak się stanie? Bóg wie.

- Pierwszy dzień postulatu zawsze się pamięta - twierdzi ojciec Cecylian Szczepanik, który w Warcie jest od ośmiu lat. - Mój był 16 sierpnia 1999 roku w klasztorze w Radecznicy. To niezwykle ważny czas w życiu kandydata na zakonnika, może nawet najważniejszy. To czas nie tylko na zapoznanie się z życiem wspólnoty, brewierzem, planem dnia w klasztorze, ale na zastanowienie się nad podjęciem świadomej decyzji.

Przed przyjściem młodych ludzi do Warty w klasztorze było sześciu zakonników. Było spokojnie, cicho, niekiedy wręcz leniwie. Czy postulatura nie przewróciła do góry nogami bernardyńskiego życia?

- Ależ skąd - zżyma się ojciec Cecylian. - Ci młodzi ludzie działają na nas bardziej mobilizująco. Klasztor się ożywił, dostał świeżości. Zakonnicy po ślubach wieczystych są tu zresztą dla nich, po to by im pomóc.

Nie sposób nie poruszyć też innej, bardziej przyziemnej kwestii. Postulat to także większe obciążenie finansowe dla wspólnoty zakonnej z Warty.

- To prawda - nie ukrywa ojciec Zachariasz Polak, gwardian klasztoru. - Prowincjał ma nam pomóc finansowo. Na razie wszystko finansujemy sami.

Umieszczenie postulatu w Warcie było możliwe także i dlatego, iż zakonnikom udało się wyremontować część klasztoru, zwróconą przez sąsiadujący szpital psychiatryczny.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki