Ta sprawa powinna być przestrogą dla właścicieli psów, którzy z przymrużeniem oka traktują fakt, że ich pupile potrafią same wydostać się z kojca. Tak właśnie było w przypadku dwóch średniej wielkości psów należących do mieszkańca gminy Rusiec (powiat bełchatowski). Właściciel uznał, że psy nie mogą być groźne dla otoczenia, bo bawi się z nimi jego mała córeczka.
O ile dziecko było z nimi bezpieczne, psy stawały się agresywne w obecności kur i królików. Pod koniec grudnia 2016 roku zwierzęta wydostały się z kojca. Pobiegły na podwórko sąsiadki i tam zagryzły 5 królików. Kobieta uznała, że nie warto robić z tego powodu afery i nie zawiadomiła policji.
Jej cierpliwość skończyła się w październiku 2017 roku, gdy psy sąsiada znowu wyszły z kojca. Około godz. 7 rano gospodyni zobaczyła je na swoim podwórku, jak zagryzały drób. Kobieta zaczęła krzyczeć i psy uciekły. Ona mogła wówczas ocenić rozmiar strat. Okazało się, że psy zdążyły zagryźć 38 kur i 25 kaczek. Właścicielka straty wyceniła na ponad 2 tys. zł. Tym razem zawiadomiła policję.
W efekcie właściciel psów przed Sądem Rejonowym w Bełchatowie odpowiadał za to, że nie zachował zwykłych środków ostrożności przy trzymaniu psów. Mężczyzna nie poczuwał się do winy, mówił, że kury są zagryzane przez lisy, a budowę kojca poprawił jeszcze w 2016 r., gdy został ukarany mandatem (wtedy jego psy zagryzły kilka kur i królików u innej sąsiadki).
Sąd uznał, że mieszkaniec gminy Rusiec jest winien wykroczenia, bo nie zabezpieczył kojca ani podwórza w sposób odpowiedni tak, by psy nie mogły się wydostać.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?