Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Powstaje film pokazujący historię komunikacji w getcie w Łodzi

Anna Gronczewska
Wagon tramwaju kursującego po getcie w Łodzi
Wagon tramwaju kursującego po getcie w Łodzi archiwum / Muzeum Jad Vashem
Powstaje film pokazujący historię komunikacji w Litzmannstadt Ghetto. Obraz ma być gotowy do tegorocznego sierpnia, a zatem na obchody 70. rocznicy likwidacji getta w Łodzi.

Komunikacja w getcie to jedna z nielicznych białych plam dotyczących Litzmannstadt Getto. Już kilka lat tą tematyką zainteresowali się Wojciech Źródlak, kustosz Muzeum Tradycji Niepodległościowych oraz Jerzy Wojtowicz, pasjonat historii tramwajów. Ale teraz ma powstać film poświęcony tej tematyce. Reżyserują go Agnieszka i Bogna Bohdanowicz z Filmowego Archiwum Historii Opowiedzianej. Scenariusz napisał zaś Wojciech Żródlak.

- Historia komunikacji w getcie jest bardzo ciekawa - zapewnia Wojciech Źródlak. - Dla wielu osób komunikacja tramwajowa nie istniała. A jednak była. Przeznaczona została głównie do transportu towarowego, ale niekiedy mogli nią podróżować także więźniowie getta.

Na zdjęciach z getta widać mężczyzn ciągnących wozy konne. Tak w dużej mierze odbywał się tu transport towarowy. Były z nim ogromne kłopoty.

- W całym getcie były dwa traktory i może sto koni, ale z czasem robiono ich przegląd i zabierano je na front - mówi Wojciech Źródlak. - Dlatego między innymi fekalia były wywożone beczkami na wozach ciągniętych przez ludzi. Pokazują to zachowane zdjęcia.

Najwięcej problemów stwarzało dostanie się z centrum getta do stacji Radegast. Tam właśnie przychodziły transporty węgla, żywności. Dostarczano surowce do produkcji, a jednocześnie przez Radegast wysyłano to, co wyprodukowano w getcie.

Pod koniec września 1941 roku uznano, że dla potrzeb transportu towarowego należy wybudować linie tramwajową. Biegła ona od skrzyżowania ul. Marysińskiej z ul. Wojska Polskiego (dawniej Brzezińską), do ul. Jagiellońskiej (dziś Kolińskiego) w okolice ul. Inflanckiej. Kończyła się przed bocznicą stacji Radegast. Do użytku oddano ją w maju 1942 roku. Nadzór techniczny i organizacyjny nad nią sprawowały Tramwaje Miejskie, ale traktowano ją jedynie jako zadanie czasowe.

Jednocześnie zbudowano bocznice towarowe. Powstały w najważniejszych, z powodów gospodarczych, dla getta miejscach. Tabor dla komunikacji w getcie przekazały Tramwaje Miejskie. Były to najgorsze wagony, wiele z nich kupiono specjalnie w Koblencji.

- Były to wagony typu letniego - wyjaśnia Wojciech Źródlak. - Nie miały ścian bocznych.

W getcie kursowały też wagony używane wcześniej do przewożenia piasku i materiałów budowlanych, gdy budowano linie tramwajowe. Kursowało też kilkanaście wagonów, które przed wojną służyły przedsiębiorstwu wodno-kanalizacyjnemu.

Tramwaje w getcie jeździły przez całą dobę. Na trzy zmiany. Pierwsza zaczynała się o godz. 5 i kończyła o 13. Druga trwała od 13 do 21, a trzecia od 21 do 5. Dyspozytornia tramwajowa znajdowała się na Bałuckim Rynku, a kierownictwo tramwajów w getcie na rogu ul. WiN i Łagiewnickiej. Do eksploatacji tramwajów powołano w żydowskiej strukturze administracyjnej specjalne przedsiębiorstwo. Było to jedyne w Polsce żydowskie przedsiębiorstwo tramwajowe.

Przed pierwszą wojną Żydzi mieli urzędowy zakaz pracy przy tramwajach. Potem nie garnęli się do takich zajęć. W Litzmanstadt Ghetto motorniczymi i konduktorami byli Żydzi.

- W zasadzie to trudno nazywać ich konduktorami, byli to w zasadzie pomocnicy motorniczego - tłumaczy Wojciech Źródlak. - Tak są też nazywani na zachowanych kartach pracy.
W getcie funkcjonowała głównie komunikacja towarowa. Ale uruchomiono też pasażerską. Oficjalnie stało się to 2 czerwca 1942 roku. Jednak już po dwóch tygodniach została zawieszona. Dyrektor Tramwajów Miejskich uznał, że tramwajowa komunikacja pasażerska pochłania za wiele energii i blokuje tabor dla celów towarowych. Jednak po interwencji Chaima Rumkowskiego, starszego rady żydowskiej, czyli judenratu, komunikacja pasażerska została przywrócona.

Wojciech Źrodlak wyjaśnia, że nie funkcjonowała na normalnych zasadach. By przejechać tramwajem, trzeba było mieć specjalną kartę przejazdową, która była ważna z legitymacją pracownika. Mogli więc nim jeździć tylko pracujący Żydzi. Tramwaje pasażerskie kursowały z Bałuckiego Rynku na Marysin. Rano i wieczorem. Przewoziły zatem ludzi z pracy i do pracy.

- Na przejazd tramwajem było więcej chętnych niż miejsc - twierdzi Wojciech Źródlak.

Po utworzeniu getta, na jego terenie znalazły się ważne dla życia miasta linie tramwajowe. Z granic Litzmanstadt Ghetto wyłączono więc fragment ul. Zgierskiej, od ul. Północnej do Stefana oraz część ul. Limanowskiego, od ul. Zgierskiej do ul. Urzędniczej.

- Stały się one ulicami eksterytorialnymi - mówi Wojciech Źródlak. - Do przejazdu przez ten teren uruchomiono dwie linie pomocnicze. Linia J jechała na Julianów. Zaczynała się na Placu Wolności, a kończyła na specjalnie zbudowanej na Julianowie krańcówce, znajdującej się przy klasztorze karmelitanek. Linia B kończyła bieg na ul. Hipotecznej.

Tramwaj jechał ulicą, wzdłuż której postawiono drewniany płot wzmocniony drutem kolczastym, co 100-150 metrów znajdowały się niemieckie posterunki. Żołnierze mogli strzelać bez ostrzeżenia. Tramwaj jeżdżący linią B nie miał prawa zatrzymać się. Inna sytuacja była z linią J. Na rogu ul. Limanowskiego i Zgierskiej znajdowała się placówka gestapo, a na Placu Kościelnym policji kryminalnej, czyli kripo. Tramwaj mógł zatrzymać się na Rynku Bałuckim, ale jedynie na polecenie jadącego nim niemieckiego funkcjonariusza.

W listopadzie 1942 roku Niemcy uruchomili też linię jadącą na Doły. Tramwaj przejeżdżał ul. Franciszkańską, Wojska Polskiego, a więc musiał wjechać na teren getta. Na tej trasie jeździły specjalne wagony, które miały drzwi. Przed granicą getta, na rogu ul. Franciszkańskiej i Smugowej, zamykano je, otwierano dopiero po wyjeździe z niego, przy ul. Wojska Polskiego i Oblęgorskiej. Wagony miały też specjalnie zabezpieczone okna. Motorniczymi tych tramwajów mogli być tylko Niemcy lub volksdeutsche. Przy wjeździe i wyjeździe z getta zmieniano obsługę konduktorską na niemiecką.

Formalnie komunikacja tramwajowa w Litzmanstadt Ghetto kursowała do jego likwidacji, czyli 29 sierpnia 1944 roku. Wtedy ostatnim kursem na stację Radegast pojechał Chaim Rumkowski. Jednak tak naprawdę, tramwaje na terenie getta kursowały do końca wojny.

Filmem o komunikacji w getcie zainteresowało się Centrum Dialogu im. Marka Edelmana. Agnieszka Bohdanowicz chciałaby, aby miał charakter paradokumentalny. Liczy, że w jego realizacji wezmą grupy rekonstrukcyjne. Mają się w nim pojawić sceny animowane, pokazujące jak wyglądały wtedy przystanki, tramwaje. Autorzy filmu mają nadzieję, że zgłoszą się łodzianie pamiętające tamte czasy, którzy jako dzieci lub bardzo młodzi ludzie przejeżdżali przez getto i mogą się podzielić swymi wspomnieniami. Agnieszka Bohdanowicz chciałaby, aby jeszcze w lutym rozpoczęły się zdjęcia do filmu, a całość gotowa ma być do sierpnia, przed 70. rocznicą likwidacji Litzmannstadt Ghetto.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki