Film rozpoczyna się jak konwencjonalny horror. W ponurej, wieczornej scenerii, z jeziora, w którego tle widać budowlę przypominającą zamek, wynurzają się niespodziewanie ciała nieboszczyków. Nie zamieniają się jednak w zombie, bo chwilę potem oglądamy migawki z dzieciństwa pewnej dziewczyny, Emmy Craven, by następnie zobaczyć ją w Bostonie witaną przez jej ojca, Thomasa. W tej roli wkracza na ekran oczywiście Mel Gibson. Córka jest niewyraźna, źle się czuje i sprawia wrażenie, jakby skrywała jakąś tajemnicę. Zanim ją wyjawi, dochodzi do tragedii - nieznany sprawca zabija ją ze strzelby przed domem. Ponieważ tata jest policjantem, śledczy stawiają tezę, że śmiertelny strzał przeznaczony był dla niego. Szybko jednak okazuje się, że zabita miała być właśnie Emma. Detektyw Craven postanawia się dowiedzieć kto to zrobił i dlaczego. Rozpoczęte przez niego dochodzenie prowadzi przez labirynt korporacyjnych oszustw i rządowych kłamstw...
Role samotnego mściciela lub policjanta przekraczającego ramy prawa w całej karierze dobrze Gibsonowi "leżały". Tutaj połączył oba te tematy, nie tworząc jednak nowej jakości. Gra porządnie, nie skrywa tego, że nie jest już młodzieńcem, nie próbuje sie popisywać. Podkreśla też w swojej postaci to, co - jak twierdził nie raz - ceni też w życiu. Craven jest katolikiem, uważa, że trzeba dbać o rodzinę, chodzić do pracy i nie brać niczego od bandytów, a także wierzy, że z najbliższymi spotkamy się w lepszym świecie.
Wszystkie te sprawdzone już wielokrotnie przez Gibsona składniki średnio się jednak spełniły w filmie Campbella. Intryga jest tu dość grubymi nićmi szyta, w dodatku niespecjalnie wciąga, a i napięcie jest minimalne. Właściwie najbardziej przejmująco wypadają sekwencje, które mają oddać to, co dzieje się z ojcem po stracie jedynej, ukochanej córki. Ale to nie one miały być istotą tego filmu.
Pewne ożywienie wprowadzają sceny Gibsona z Rayem Winstone'em w roli rządowego specjalisty od sprzątania (pierwotnie miał go grać Robert De Niro) - ich pogaduszki są najlepszym fragmentem obrazu. To jednak zdecydowanie za mało. Poza nimi film gubi się w przewidywalnej i mało emocjonującej opowieści.
Gibson już zapowiada powrót do reżyserii i realizację filmu o Wikingach z Leonardo Di Caprio w roli głównej. Krew się więc pewnie znowu na ekranie poleje. Na jego aktorską rolę życia po powrocie na ekran z emerytury musimy jeszcze poczekać. Na lepszy film.
Furia (Edge of Darkness), USA/ Wielka Brytania, 2009, thriller, 117 minut, reż. Martin Campbell, zdj. Phil Meheux, wyst. Mel Gibson, Ray Winstone, Danny Huston, Shawn Roberts, Bojana Novakovic, dystr. ITI Cinema Sp. z o.o.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?