Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Premiera spektaklu baletowego „Mur” w Teatrze Muzycznym w Łodzi

Łukasz Kaczyński
Łukasz Kaczyński
W pewnym momencie, w epizodzie dotyczącym historii Niemiec, tancerze Baletu TM tworzą ze scenografii swastykę
W pewnym momencie, w epizodzie dotyczącym historii Niemiec, tancerze Baletu TM tworzą ze scenografii swastykę fot. Michał Matuszak / mat. prasowe
Premiera spektaklu baletowego „Mur” w reżyserii Artura Żymełki podczas III Festiwalu „Taneczne Zderzenia” w Teatrze Muzycznym w Łodzi.

„Mur” Artura Żymełki, choreografa i kierownika Baletu Teatru Muzycznego, pokazuje, że pod presją czasu (skracającą liczbę prób, co widać w słabej synchronizacji tancerzy) i przy mniejszych środkach można przygotować udane wydarzenie artystyczne. Atuty - w tym przypadku - górują nad mankamentami, a łatwo wyobrazić sobie efekt, który artyści wypracowaliby już w tylko nieco bardziej sprzyjających warunkach.

Żymełka posłużył się metaforą muru służącego do obrony, jak i do odgradzana się od Innych. Uczynił z niego oś wydarzeń, typowych dla pięciu kultur, w których mur zaistniał tak mocno, że stał się elementem historii świata. I ludzkiej świadomości. Mur Berliński służył do dzielenia i tak niespójnego kontynentu, Wielki Mur Chiński - do obrony rozległego cesarstwa przed napadami. „Mur” ma więc ideową klamrę - dziś nie ma murów-granic, jest za to rozlana terytorialnie Europa. I są przyglądające się nam pozostałości dawnej cywilizacji - kolumny greckich świątyń, które budują w finale tancerze. Pośród nich trwa barwna i beztroska feta jak z pierwszych scen „Wielkiego piękna” Paolo Sorrentino. Główne mury to te mentalne, których burzenie jest wyzwaniem dla sytego, dalekiego od woli pracy nad sobą społeczeństwa. I jest strach. Żymełka nienachalnie postuluje, jaką pracę Europa powinna wykonać - w Roku Miłosierdzia.

Choreograf i reżyser skupił się na scenach zbiorowych, czasem włączając w nie protagonistów. W takiej roli pojawia się też jako obrońca chińskiej granicy akrobata Radosław Grzanka. Są też tancerze, którzy jako pół-soliści prowadzą wątki. Udanie oddano w plastycznych gestach działalność jedynego głównego bohatera - cuda Jezusa, m.in. wskrzeszenie Łazarza. „Mur” ma klarowną narrację. Jego jakość buduje też reżyseria świateł. Podkreśla interesujące sekwencje, gdy tancerze stają się żywymi rzeźbami i sprawia, że prosta scenografia tworzy plastyczną oprawę. Debiutujący jako scenograf Żymełka zaproponował kilkanaście bloków (styropianowych, co czasem słychać), które na różne sposoby są ogrywane, m.in. stając się podestami w „zbiorówkach” kończących epizody. One i obrazy zdarzeń, w których narody zmuszano do szczególnej aktywności, np. podczas II wojny światowej, to atuty „Muru”. Ale chyba tylko z balkonu widać budowaną w pewnym momencie swastykę. Lapsusem jest też budowa pieca, który (jak się zdaje) jest symbolem silnej niemieckiej gospodarki, a przypomina krematorium - ale już udanie wymyka się Żymełka oczywistej „robotycznej” choreografii do muzyki Kraftwerk. Z kolei gdy gnuśną, rozkochaną w wiedeńskim walcu rosyjską generalicję rozbija rewolucja, widzimy obrazy zbyt oczywiste - lud jest swarliwy, gra w karty i pije. Żymełka zdaje się tu skupiać na olśniewaniu ludowymi elementami tańca, mniej na przekazie.

Różne etapy cywilizacji, odmienne społeczności i tkwiące w nich podziały „wygrała” głównie krojem autorka kostiumów, Zuzanna Markiewicz, która także śmiało zestawiła np. kurtki kawalerii z przepoconymi podkoszulkami i antypoślizgowymi skarpetami. Przewrotność? Na pewno dodająca znaczeń przedstawieniu.

Wydarzenia tygodnia w Łódzkiem. Przegląd wydarzeń 18-24 kwietnia 2016 roku

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki