Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Prezydent Makary Stasiak: Nie poczuwam się do winy

Agnieszka Jasińska, Maciej Stańczyk
Makary Stasiak: Uczelnia jest bardziej studentów niż moja. Jeśli przegraliśmy, to wspólnie
Makary Stasiak: Uczelnia jest bardziej studentów niż moja. Jeśli przegraliśmy, to wspólnie fot. archiwum
Z Makarym Stasiakiem, założycielem i prezydentem Akademii Humanistyczno-Ekonomicznej, rozmawiają Agnieszka Jasińska i Maciej Stańczyk

To największe kłopoty Akademii od momentu, kiedy uczelnia powstała. AHE choruje. A Pan jak się czuje?

Ja też choruję. Wszystkie moje osiągnięcia naukowe są magazynowane w tej uczelni. Akademia jest moim dzieckiem. A jak dziecko choruje, to chory też jest ojciec. Teraz jest taki czas, że bardzo choruje.

A nie czuje się Pan jak sternik tonącego okrętu?

Może nie tonącego, ale na pewno po dużej awarii.

Da się go jeszcze naprawić?

Mam nadzieję, że tak, ponieważ uczelnia to nie jest mój prywatny biznes. To dobro społeczne, w którym biorą udział najwyższej klasy fachowcy, ludzie o wysokiej moralności. Do tego dochodzi młodzież o dużych aspiracjach. Akademia jest wartością miasta. Mam nadzieję, że zostanie doceniona, bo na taki ściek, jaki zamieszczają dziś gazety na jej temat, szkoła po prostu nie zasłużyła.

To w takim razie skąd ta afera, skąd choroba uczelni?

Długo myślałem nad jej przyczyną. Można rzeczywiście obwiniać poszczególne osoby, można obwiniać mnie jako głównego aktora tego spektaklu. Ale jako filozof przeprowadziłem głębszą analizę i wydaje mi się, że przyczyną tej choroby jest nadmierny rozwój uczelni, wybijający się ponad przeciętną. Akademia swoją pozycją i wielkością naruszyła zassane z poprzedniego ustroju wyobrażenie o szkolnictwie wyższym. Naruszyła struktury pod względem organizacji, treści edukacyjnych, dostępności dla studenta, pracy z nim. U nas student traktowany jest jak klient.

Klient, który lada dzień może zostać na lodzie. Może rozbudowując uczelnię do monstrualnych rozmiarów, przeoczył Pan coś ważnego. Może przeholowaliście i stąd ta afera?

Sądzę, że nie jest to problem w przeholowaniu, ale w naruszeniu pewnych wyobrażeń.

Jakich wyobrażeń?

Przed 1989 rokiem wydawało nam się, że na zawsze pozbywamy się autorytarnego modelu funkcjonowania państwa. Dotychczasowe struktury nie zostały jednak poddane żadnej lustracji. My jesteśmy inni. W każdym aspekcie nasza oferta była wzbogacona o treści innowacyjne. Stawialiśmy na rozwój.
I łamaliście przy tym prawo, w myśl zasady, że na wolnym rynku wszystkie chwyty są dozwolone?

Akademii zarzuca się, że nielegalnie uczyła. Ale nielegalne uczenie to nie kradzież, tylko stymulowanie rozwoju. Zadaniem instytucji państwowych jest wspieranie tego rozwoju, przecież uczenie młodzieży nie jest działaniem nagannym. A my uczyliśmy. Nieprawdą jest, że ułatwialiśmy zdawanie egzaminów. Według ministerstwa, informatyka została zamknięta dlatego, że nie posiadała odpowiedniej kadry. Tymczasem zatrudnialiśmy 68 profesorów. To największy zespół informatyczny w Polsce. Nie posiada takiego żadna inna uczelnia.

To skąd taki zarzut Państwowej Komisji Akredytacyjnej i ministerstwa?

To proszę spytać o to PKA i ministerstwo. Trudno jest mi za nich odpowiadać. Nikogo jednak nie oceniam negatywnie za podjęcie takiej decyzji, bo wiem, że osoby konserwatywne nie chcą uznać nowych rozwiązań. To też jest naturalne. Decyzji ministerstwa jednak nie rozumiem, choć zgadzam się, że naruszyłem strukturę. Gdy inne uczelnie traciły studentów ze względu na niż demograficzny, nam przybywało słuchaczy. To był nasz grzech główny. Mój grzech.

Grzech, za który teraz mści się konkurencja?

Nie chcę powiedzieć, że jest to zemsta. Ale prawdą jest to, że jeśli ktoś się zachowuje nietypowo, to naturalnym odruchem jest jego potępienie.

Może to nie potępienie, tylko sygnał, że jednak przeholowaliście?

To jest pytanie o to, czy koniecznie musimy być zaściankowi.

Nie, to pytanie o granice między rozwojem a łamaniem prawa...

Dostosuj się do szarości otoczenia, a będziesz dobry, będziesz dobrze oceniany. Nasza uczelnia niekoniecznie chce takiego rozwoju. Poza tym nie zawsze nowe wynalazki są powszechnie akceptowane. Czy ja mam potępić tych, którzy nie akceptują naszych metod pracy i powiedzieć, że to ja na pewno mam rację? Nie, ja nie umiem tego zrobić. Nie śmiem.

Nadal nie wiemy, czy ma Pan sobie coś do zarzucenia?

Moje zachowanie było nietypowe, ale nowoczesne. Działaliśmy poza standardem. I na tym polega mój grzech.
Czy wyspowiada się Pan z grzechów przed studentami?

Tak.

I co im Pan powie?

To, co i wam.

Studenci zlikwidowanej informatyki usłyszą, że muszą dokończyć naukę w innej szkole, bo akademia stawiała na nowoczesność, działała poza standardem i za to teraz płaci?

Trudno, przegraliśmy.

I tyle? Mają się tym zadowolić?

Studentom pomagaliśmy, umożliwiając im zdawanie egzaminów w ostatnich dniach. Pomogliśmy też znaleźć uczelnię, na której umożliwiamy im dalszą naukę. Chcemy pomóc młodzieży chcącej studiować. Traktuję to jako swój obowiązek.

Powie Pan "przepraszam" na spotkaniu ze studentami?

Uczelnia nie jest tylko moja. Ona jest bardziej studentów niż moja. Czyli jeśli przegraliśmy, to wspólnie. Studenci tu przychodzą, płacą, to oni w największym stopniu współtworzą uczelnię. Akademia jest dobrem wspólnym.

Przeprosi Pan?

Koniecznie chcecie usłyszeć, że jestem winien. Nie poczuwam się do winy.

To co Pan zamierza dalej robić?

Przygotowałem program naprawczy uczelni. Został on już sformułowany i przedstawiony resortowi nauki. Uczyliśmy poza Łodzią i tam zostały powołane pierwsze pozamiejscowe ośrodki dydaktyczne i tam mogą odbywać się zajęcia. Wzmocniliśmy też platformę internetową, aby kształcić na odległość. I dalej chcemy realizować misję otwartości na studenta. Nie chcemy być wieżą z kości słoniowej, do której trudno się dostać.
Co z ośrodkami działającymi za granicą?

Będziemy musieli je zlikwidować. Na środowym spotkaniu decyzja pani minister była jednoznaczna. Nie dostaniemy zgody na prowadzenie zagranicznych ośrodków zamiejscowych.

A co ze studentami z Londynu, Edynburga, Dublina...?

(Stasiak bezradnie rozkłada ręce). A czemu do mnie to pytanie? Decyzja o likwidacji tamtych ośrodków nie jest przecież moją decyzją, tylko decyzją pani minister nauki. Moje dążenie jest takie, by kształcić jak najwięcej młodych ludzi. Chcę dalej realizować swoją wizję uczelni.

To jaka będzie przyszłość akademii?

Mam nadzieję, że znajdą się w Polsce ludzie rozsądni, którzy zechcą utrzymać uczelnię. Ma wysoki poziom nauczania, ma dokonania naukowe. Przy takim ataku medialnym rekrutacja przebiega mimo wszystko bardzo dobrze. Sądzę, że akademia przetrwa, ale na pewno będzie działać w ograniczonym zakresie.

Spodziewam się kolejnych kontroli, kolejnych ataków. Poza tym trudno jest mi ocenić jeszcze, jaka będzie przyszłość, jak głęboko została nadszarpnięta reputacja uczelni. Decyzja o zamknięciu informatyki cofnęła nas o jakieś pięć do dziesięciu lat. Wierzę jednak, że w przyszłości w znacznie większym stopniu zostaną docenione nowoczesne rozwiązania, które wprowadziliśmy. W tym sensie przyszłość jest za mną. Nawet jeśli moje dzieło zostanie całkowicie zniszczone.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Prezydent Makary Stasiak: Nie poczuwam się do winy - Dziennik Łódzki

Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki