Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Probierz: nie chcę być teraz trenerem kadry

Redakcja
(archiwum)
Z Michałem Probierzem, trenerem piłkarzy Jagiellonii Białystok, rozmawia Cezary Kowalski.

Mówią, że trenera ligowego poznaje się po tym, jak przygotował drużynę do sezonu. Pan już praktycznie skończył przygotowania, bo w czwartek Jagiellonię czeka pierwszy mecz w eliminacjach Ligi Europejskiej z Irtyszem Pawłodar.

Miałem na te przygotowania raptem dwa tygodnie. Ale nie narzekam. Nie mam zamiaru płakać. Jak chce się coś ugrać na arenie międzynarodowej, to trudno zadręczać się meczami w środku lata z drużynami z Kazachstanu, Armenii czy Gruzji. Trzeba je wygrać i koniec.

Poważnie Pan sądzi, że Jagiellonię stać na zawojowanie Ligi Europejskiej?

A czy ktoś stawiał w ubiegłym sezonie na Bragę? Naszym celem jest awans do fazy grupowej. Po to stajemy do walki, aby coś osiągnąć, a nie szukać sobie alibi i pokrętnie tłumaczyć. Polscy trenerzy po porażkach z drużynami ze Wschodu zasłaniali się faktem, że ich drużyny grały w trakcie wakacji, zawodnicy byli praktycznie bez urlopów, a przygotowania były dopiero w toku... A ja uważam, że futbol to jest gra na lato, a nie na zimę.

W połowie poprzedniego sezonu zapowiedział Pan, że Jaga idzie na mistrza i wyszło z tego czwarte miejsce w ekstraklasie.

A co miałem powiedzieć, że gramy o czwarte miejsce w lidze? A czy my naprawdę nie mieliśmy szans na mistrzostwo kraju? Coś tam nie zagrało i się nie udało. Jestem ambitny i chcę, aby moi zawodnicy też tacy byli. Poza tym uważam, że moja robota w Białymstoku nie jest zła. Czy ktoś nam dawał szanse, jak dostaliśmy dziesięć punktów ujemnych? A udało się jeszcze zdobyć Puchar Polski, Superpuchar i dwa razy awansować do europejskich pucharów. W zeszłym sezonie wyrugowaliśmy z nich Legię, a teraz Lecha. Wcześniej tak w Białymstoku nie bywało.
No to dlaczego kilkukrotnie podawał się Pan do dymisji pod koniec ubiegłego sezonu?

Uznałem, że nie osiągnąłem zakładanego celu, czyli mistrzostwa Polski, w tym układzie doszedłem już do ściany. Po rozmowie z zarządem postanowiliśmy, że jednak zostanę, że warto spróbować zawalczyć jeszcze raz, realnie wzmocnić tę drużynę. Chciałbym teraz przy okazji zaapelować do tych, którzy twierdzili, że rezygnowałem, bo miałem w kieszeni kontrakt z Lechem Poznań. Niech mi ten kontrakt teraz pokażą.

A nie rozmawiał Pan z Lechem o zastąpieniu Bakero?

Nie. Ale medialnie mnie zlinczowano.

Może to skutek tego, że kiedyś pertraktował Pan z Górnikiem Zabrze, będąc już trenerem Jagiellonii.

To była wyjątkowa sytuacja, chodziło o sprawy rodzinne i chęć mieszkania blisko chorego ojca. Poza tym mój pracodawca o tym wiedział.

Na zdrowy rozum to Jagiellonia straciła prowadzenie w lidze, bo w trakcie sezonu sprzedała swojego najlepszego zawodnika Kamila Grosickiego. Zgadza się Pan?

Nie twierdzę, że odejście Kamila nie było osłabieniem. Strzelił przecież jesienią kilka bramek i miał kilka asyst. To nie była jednak główna przyczyna. Kilka się spiętrzyło. Z rytmu wybijały nas przerwy na mecze reprezentacji i wyjazdy zawodników na zgrupowania. Wszystkich to dotyczyło. Ale nie w takim stopniu jak nas. W pewnym momencie brakowało mi jedenastu zawodników, bo to reprezentanci różnych krajów. Później w ciągu 25 dni musieliśmy rozegrać osiem meczów. A nie mieliśmy tak licznej kadry, aby zastępować tych będących w słabszej formie albo kontuzjowanych.
A propos Grosickiego, to strasznie z Panem "pojechał" na łamach "Przeglądu Sportowego". Z jego słów wynika, że zły z Pana człowiek...

Nie zamierzam się rewanżować. Może jest tak, że gdybym traktował go w inny sposób, nie grałby dzisiaj w piłkę na takim poziomie? Ja mam swoje zasady: albo się piłkarz podporządkuje, albo mówimy sobie do widzenia. Wie pan, jak to jest w piłce. Wszystkim się nie dogodzi.

Jaki jest największy problem Jagiellonii obecnie?

Brak lotniska w Białymstoku.

Pan żartuje.

To niech pan wsiądzie w samochód i trochę pojeździ za naszym klubowym autokarem. My jesteśmy ciągle w drodze. Po dziesięć, jedenaście godzin. Najbliższy wyjazd jest do Warszawy, "tylko" 200 kilometrów. Mówi się, że wynajęcie lotu czarterowego na wyjazd do Kazachstanu to wygoda, bo leci się bezpośrednio. No, ale w przypadku Jagiellonii to nie do końca, bo trzeba na ten samolot dojechać kilkaset kilometrów na lotnisko do Warszawy, Kowna czy Mińska.

No to się Pan teraz wystawił na strzał. "Probierzowi latać się zachciało", pojawią się uśmieszki...

Wiem o tym. Pep Guardiola miał jeden taki problem w trakcie rozgrywek ligowych, bo w Hiszpanii strajkowali kontrolerzy lotów, a drugim razem na półfinał Ligi Mistrzów Barca musiała jechać autokarem z powodu pyłu wulkanicznego. I wtedy narzekał bardzo mocno. Jego słowa traktowane były śmiertelnie poważnie i cały świat się zastanawiał, jaki to mogło mieć wpływ na formę Messiego i spółki. Polski trener nic w tym stylu nie ma prawa powiedzieć, bo od razu będzie wdeptywany w ziemię, wykpiwany. Ja naprawdę nie wiem, dlaczego my tak nie szanujemy sami siebie. Jak ktoś jest obcokrajowcem, to od razu geniusz, Polak trąba. Pamiętam, jak szydzono z Cześka Michniewicza, który przygotowywał dla swoich chłopaków w Lechu filmy motywacyjne. Tylko jak dokładnie to samo robił Mourinho, to mlaskano z podziwem.
Skoro polscy szkoleniowcy są tacy dobrzy, to dlaczego was nie chcą zatrudniać za granicą?

Bo nie mamy menedżerów, siły przebicia i generalnie za granicą Polak Polakowi jest wilkiem. Inni ciągną za sobą swoich, a my przeciwnie, dołki sobie kopiemy.

Czyli to jedynie kwestia mentalności. Gdyby dostał Pan propozycję pracy, powiedzmy ze średniej klasy klubu ligi hiszpańskiej, poradziłby Pan sobie?

Gdybym znał język, to myślę, że tak.

A jakby prezes Grzegorz Lato zadzwonił i zaproponował przejęcie schedy po Franciszku Smudzie?

W tym momencie nie chciałbym być trenerem kadry.

Ależ kokieteria!
Wcale nie. Myślę, że kadra jest dla trenerów takich jak Smuda czy Orest Lenczyk. Mających swoje lata i doświadczenia. Praca z reprezentacją to kilka zgrupowań w roku, robota koncepcyjna, polegająca na selekcji i mobilizacji. A ja jestem jeszcze bardzo młodym trenerem. Muszę jeszcze wykuwać warsztat typowo trenerski, wciąż się uczę, chcę być lepszy.

Czyli grzecznie, ale odmówiłby Pan...

Nie bawmy się już w hipotezy. Moim celem numer jeden jest mistrzostwo Polski z Jagiellonią.

Wzoruje się Pan na Guardioli. Nie dość, że podobny fizycznie, to jeszcze zaczął Pan nosić podobne garnitury.

Chciałbym zaznaczyć, że ja byłem przed Guardiolą. Ja dłużej jestem trenerem pierwszoligowego zespołu (śmiech). A tak serio, to nie wzoruję się na nikim. My musimy działać w zupełnie innych realiach i tworzyć własne modele pracy. Niestety, naszego futbolu wciąż nie ma co porównywać do hiszpańskiego czy jakiegokolwiek innego w zachodniej Europie. U nas przerwa w rozgrywkach trwa w sumie pięć miesięcy i w ogóle się w tym czasie nie trenuje, zawodników bierze się tylko takich, którzy nic nie kosztują albo bardzo niewiele. A młodych nie wprowadza się do zespołów, bo jak zaryzykujesz i przegrasz dwa mecze, to cię zaraz wyleją z pracy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki