18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Proces Adriana W., sprawcy wypadku na Dąbrowskiego [ZDJĘCIA+FILM]

Wiesław Pierzchała, ab
W Sądzie Rejonowym Łódź-Widzew rozpoczął się w piątek proces 18-letniego Adriana W., któremu prokuratura postawiła zarzut spowodowania śmiertelnego wypadku na skrzyżowaniu Dąbrowskiego z Tatrzańską. Do wypadku doszło 16 października 2011 roku, zginęła wówczas 21-letnia Agata M.

Biegli ustalili, że 17-letni wówczas chłopak, wjechał na skrzyżowanie na czerwonych światłach i znacznie przekroczył dozwoloną prędkość: pędził 98 km/h, a powinien jechać z prędkością do 50 km/h. Ponadto był po zażyciu środków odurzających działających jak alkohol. Zażył ich jednak niewielką ilość, co jest wykroczeniem, a nie przestępstwem. Wcześniej kluczyki do samochodu zabrał matce.

Zapytany przez sąd o narkotyki, nastolatek wyjaśnił, że zażywał m.in. marihuanę i że raz przebywał na kuracji odwykowej w szpitalu przy ul. Aleksandrowskiej w Łodzi. Adrian W. nie przyznał się do winy i odmówił składania zeznań. Podobnie postąpił podczas śledztwa. Oskarżonemu grozi do 8 lat więzienia.

W sądzie byli najbliżsi tragicznie zmarłej Agaty M., studentki pierwszego roku Wyższej Szkoły Pedagogicznej w Łodzi. Wśród nich był narzeczony Agaty - Tomasz Misiak, który wciąż przeżywa tę tragedię i nie może się pogodzić ze stratą ukochanej.

Mama zmarłej studentki, pani Anna i brat Wojciech potwierdzają: - Agata i Tomek bardzo się kochali. Od sześciu lat byli razem. Byli zaręczeni. Planowali wesele, myśleli o własnym domu i nagle ta tragedia (oboje płaczą). Tomek bardzo przeżył śmierć Agaty. Schudł 20 kg. Codziennie po pracy jedzie na cmentarz, a stamtąd do nas przyjeżdża. Chłopak cały czas mówi do mnie mamo, a do mojego męża tato.

Pani Anna nie zapomni tego tragicznego wieczoru końca życia.

- Byliśmy w domu - wspomina. - Tomek był z nami. Agata i Wojtek pojechali autem do jego brata. Wracali już do domu. Wojtek prowadził. Nagle ktoś, chyba świadek, zadzwonił do mnie i powiedział o tragedii. Ja, mąż i Tomek pojechaliśmy na miejscu. Widok jaki zastaliśmy wstrząsnął nami. Agata leżała na jezdni. Nie ruszała się. Nagle przyszedł ktoś z workiem foliowym. Zrozumiałam wszystko.

Brat Agaty został w ranny wypadku. Wciąż się leczy. Przed nim dwa zabiegi.

Zapisz się do newslettera

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki