W poniedziałek 14 listopada na rozprawie w Sądzie Okręgowym w Łodzi jako świadek zeznawała była żona oskarżonego, 59-letnia Czesława K. Odpowiadając na pytania sędziego Piotra Wzorka wyjaśniła, że ona i Zbigniew K. małżeństwem byli od 1983 roku, po czym od 2009 roku żyli osobno w separacji, zaś od dwóch lat są po rozwodzie. Czesława K. przyznała, że obecność byłego męża działa na nią stresująco i poprosiła, aby na czas jej zeznań Zbigniew K. opuścił salę sądową. I tak się stało. Z jej wypowiedzi w sądzie i śledztwie wyłonił się niezbyt korzystny wizerunek oskarżonego.
Świadek Czesława K.: - Były mąż mnie pobił
- Zbigniew K. był agresywny i nieobliczalny. Doszło do tego, że mnie pobił. Bałam się go. Nie znosił żadnej krytyki. Mawiał, że zakład jest jego i robił w nim to co chciał. Gdy zakład popadł w tarapaty finansowe zapewniał, że da sobie radę. Miał dziesięć pomysłów na dzień, zaś nazajutrz żaden z nich nie był aktualny. Taki to był człowiek – podsumowała Czesława K.
I przyznała, że na początku wszystko układało się pomyślnie. W latach 90. od podstaw stworzyli w Bedoniu (gmina Andrespol) zakład mięsny i sieć sklepów „Zbyszko”. Interes szedł znakomicie i firma wciąż się rozwijała. Oboje kochali konie, dlatego w Wiączyniu Dolnym w gminie Nowosolna zaczęli hodować konie. Miało to być skromne ranczo rodzinne, ale stało się inaczej, gdyż Zbigniew K. - mimo sprzeciwu żony – utworzył okazałą stadninę liczącą 300 koni. Czesława Z. zaznaczyła, że od 2010 roku nie miała żadnego wpływu na działalność gospodarczą męża i nie wie, co się działo w zakładzie mięsnym.
Kontrahent z Izraela miał stracić 500 tys. euro
W sprawie tej chodzi o pamiętną aferę, gdy okazało się, że Zbigniew K. nie płacił rolnikom za dostarczane przez nich bydło. Pokrzywdzeni to około 400 hodowców z całej Polski. Poczuli się oszukani i zaalarmowali prokuraturę, a ta wszczęła śledztwo. Okazało się, że Zbigniew K. odpowie też za przenoszenie swego majątku na rzecz swoich bliskich i znajomych, aby w ten sposób nie zaspokoić wierzycieli. W skład tego majątku wchodziły m.in. cenne, rasowe konie ze stadniny w Wiączyniu Dolnym. Według prokuratury, „na skutek działań podjętych przez podejrzanych doszło do przeniesienia własności 35 koni i źrebiąt o szacunkowej wartości przekraczającej 4,5 mln zł”.
Zbigniew K. usłyszał też zarzut oszustwa na ponad 2 mln zł na szkodę kontrahenta z Izraela w związku z zawarciem umowy uboju rytualnego zwierząt i dostawy mięsa. Chodzi o to, że firma z Izraela przelała na konto firmy Zbigniewa K. 500 tys. euro. Pieniądze miały ich na poczet zaliczek wypłacanych dostawcom bydła, a zostały użyte na zupełnie inne cele, czyli – jak zaznacza prokuratura – zostały zdefraudowane.
Oprócz biznesmena na ławie oskarżonych zasiada dwoje jego pracowników: 51-letni trener jeździectwa Andrei S. z Uzbekistanu oraz jego żona, 41-letnia Olga S. z Kirgistanu. Prokuratura zarzuciła im „usuwanie składników majątkowych poprzez przeniesienie własności koni w celu uszczuplenia zaspokojenia wierzycieli”.
Dziennik Zachodni / Wybory Losowanie kandydatów
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?