Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Prof. Andrzej M. Pawlak: Przełomowe technologie mogą dać Łodzi impuls rozwojowy [WYWIAD]

rozm. Sławomir Sowa
Prof. Andrzej M. Pawlak
Prof. Andrzej M. Pawlak Materiały prasowe
Z prof. Andrzejem M. Pawlakiem, wynalazcą, wykładowcą uniwersytetów Berkeley i Stanford, rozmawia Sławomir Sowa.

Pierwsza praca i pierwsze Pańskie sukcesy zawodowe wiążą się z Detroit. W Łodzi Detroit budzi raczej negatywne analogie i obawy: upadek monokulturowego przemysłu, degradacja miasta, wyludnienie. Pan ma pewnie inne skojarzenia.
Detroit w czasie rewolucji przetwarzania, która zaczęła się od Henry Forda, było potęgą. Istniało tam około stu firm motoryzacyjnych, które przekształciły się w kilka wielkich korporacji jak General Motors czy Chrysler. To była czołówka świata przemysłowego. To trochę przypomina Łódź z początku swojego burzliwego rozwoju. Znalazła swoją niszę i za jej sprawą nastąpił niesamowity rozwój miasta. Ale nic nie trwa wiecznie. W Detroit zmieniły się uwarunkowania i ta nisza motoryzacyjna, na której wyrosła potęga gospodarcza Detroit z czasem się upowszechniła. Podobnie jest z Łodzią i przemysłem włókienniczym.

Czy Detroit po upadku przemysłu motoryzacyjnego spóźniło się ze znalezieniem, jak Pan to nazywa, kolejnej niszy? Tak jak w przypadku Łodzi, która wie, że potrzebuje czegoś zamiast przemysłu włókienniczego, ale z konkretami jest już problem.
Mam zamiar przedstawić prezydent Hannie Zdanowskiej i marszałkowi województwa ofertę poszukania takich nowych nisz dla Łodzi i regionu łódzkiego. A co do Detroit, to prawda. Detroit jest światowym centrum mechatroniki i robotyki. Jedna z firm wyspecjalizowana w budowie układów kontrolnych kupiła firmę zajmującą się satelitami. To błąd, nie wolno rozpraszać wysiłku, należy koncentrować się na wiedzy bazowej i krytycznej masie technologii. Gdyby Detroit zajęło się swoją niszą, implementacją mechatroniki w innych urządzeniach, odniosłoby sukces, ale wybrało rozproszenie wysiłku.

W Polsce wielkie nadzieje wiąże się z nowym budżetem unijnym i wykorzystaniem pieniędzy z niego na wdrażanie nowych technologii. Ale spotkałem się z opinią, że trudno to zrealizować nie mając przemysłu, który zgłasza zapotrzebowanie i stymuluje wprowadzanie rozwiązań.
Rzeczywiście, badania i rozwój plus innowacja mogą istnieć tylko na linii uczelnia-przemysł. Dodam, że przemysł przede wszystkim rodzimy. Globalna firma na obcym kapitale ma swoje ośrodki badawcze poza Polską i współpracuje z uczelniami innymi niż polskie. To, co my nazywamy ośrodkami naukowo-badawczymi globalnych firm tutaj, w Polsce, w istocie rzeczy istnieje tylko na potrzeby implementacji do lokalnych warunków.

To źle? W końcu też prowadzi się tam badania.
Ale to nie rozwój, tylko adaptacja. Nauka i technologia nie podążą ścieżką innowacyjności bez rodzimego przemysłu. Uczelnie muszą mieć partnera przemysłowego o rodzimym kapitale. To, niestety, nie mogą być małe i średnie firmy, ponieważ nie mają kapitału.

Ależ takich jest przytłaczająca większość. Kółko samo się zamyka.
Właśnie dlatego trzeba znaleźć takie nisze, takie obszary działalności gospodarczej i technologicznej, w której te małe firmy mogą stać się firmami globalnymi. I to jest absolutnie możliwe w bardzo krótkim czasie, pod warunkiem, że się znajdzie właściwe nisze.

CZYTAJ DALEJ NA NASTĘPNEJ STRONIE

W Łodzi powstał park technologiczny, bio-nano-park. Jeżeli to jest ten kierunek, w którym powinniśmy podążać, to w jakim czasie i pod jakimi warunkami osiągniemy sukces?
Takie instytucje są oczywiście potrzebne i ten trend należy wzmacniać, natomiast nie można chaotycznie poszukiwać nowych kierunków rozwoju. Trzeba robić to systematycznie, przy pomocy tak zwanej celowanej innowacji, którą ja proponuję. To świadome wybieranie kierunków rozwoju w oparciu o kompetencje regionu.

Ze swoją ofertą objechał Pan już kilka regionów w Polsce. Jakie kompetencje zobaczył Pan w Łodzi?
Każdy region ma swoją specyfikę. Nie ma sensu budować wszędzie centrów bio-nano i technologii informatycznych. One mogą służyć jako poziome technologie wspomagające, ale oprzeć się trzeba o kompetencje grup ludzi. Zrobiłem już takie mapy kompetencji i wiedzy dla województwa małopolskiego, bardzo chętnie zrobię je również dla łódzkiego. To nie są kompetencje historyczne, sprzed 20, 30 lat, ale powiedzmy z okresu ostatnich 5 lat. Ludzi posiadających wiedzę i kompetencje na światowym poziomie można zgrupować w klastrach, aby osiągnąć efekt synergii. Zestawiając ich z uwarunkowaniami technologii w danym regionie, można stwierdzić, w których obszarach trzeba szukać niszy.

Czy idee o których Pan mówi, są jeszcze do wdrożenia w tej siedmioletniej perspektywie unijnej?
Ależ tak. W tej pierwszej perspektywie powstawały mury i urządzenia, teraz jest czas, żeby wypełnić je technologiami. Trzeba zbadać i zweryfikować kompetencje jakimi dysponują uczelnie, pokazać, w których obszarach są luki technologiczne, zamienić te luki na nisze i zamknąć je nowymi rozwiązaniami technologicznymi i wartości intelektualną.

W Łodzi współpracują ze sobą chociażby Politechnika Łódzka i Uniwersytet Medyczny, wchodzi w to biznes. Czy to dobra ścieżka?
Nie wyobrażam sobie innej. To właśnie na styku różnych dziedzin nauki jest najwięcej potencjalnych nisz i rozwiązań. To się potwierdza w moich badaniach. Nie może być tak, żeby każda uczelnia robiła coś tylko na własną rękę. Musi być synergia i wytworzona core knowledge, czyli bazowa wiedza w danej dziedzinie. To się może odbywać z udziałem wielu uczelni. Stwierdziłem na przykład, że nad sieciami neuronowymi w Małopolsce pracowały trzy uczelnie: Akademia Górniczo-Hutnicza, Politechnika Krakowska i Uniwersytet Jagielloński. To można przecież realizować w jednym otoczeniu. To samo robiłem w USA, gdzie trzy wielkie firmy motoryzacyjne poprosiły mnie o sprawdzenie w jakich siedmiu obszarach mogą osiągnąć synergię, żeby konkurować globalnie z firmami koreańskimi, czy innymi światowymi koncernami samochodowymi.

CZYTAJ DALEJ NA NASTĘPNEJ STRONIE

Mówiliśmy o barierze rodzimego przemysłu. Czy nie większą barierą jest mentalność polskich naukowców, których bardziej interesuje lista filadelfijska niż komercjalizacja nauki, patentowanie i wdrażanie wynalazków?
Nauka dzieli się na naukę akademicką i wdrożeniową. Ja jestem przedstawicielem tej drugiej, zjjmowałem się systemami bezpieczeństwa i sterowania. Najlepszą weryfikacją nauki jest życie, a najlepszą weryfikacją firm jest rynek. Innowacja według mojej definicji to przeniesienie pomysłu na rynek. Dlatego dla mnie wyznacznikiem sukcesu jest kiedy ktoś przeniesie swój pomysł na rynek i wykorzysta technologię dla pożytku ludzi.

Ale w USA i Polsce działa to wszystko zupełnie inaczej. Czy może Pan zasugerować jakieś działania, które przyspieszą komercyjne zastosowanie nauki w polskich warunkach?
W USA robi się to tak, że właśność intelektualna wynalazków jest dzielona po połowie między uczelnię a naukowca, a te, które dają naukowcom więcej niż połowę, przyciągają ich do siebie. Moim zdaniem, trzeba podkreślić wagę własności intelektualnej i oddać twórcom to, co im się należy, żeby czuli że pracują dla siebie, a jednocześnie rozwijają uczelnię.

W ostatnich dniach w Łodzi mówi się dużo miejscach pracy w sektorze BPO, usług finansowych. Czy to są sektory rozwojowe i innowacyjne, zwłaszcza dla młodych ludzi, do których apeluje się, aby po studiach nie wyjeżdżali z miasta?
Trzeba bardzo uważnie selekcjonować w jakich obszarach są luki technologiczne i weryfikować czy technologie, które się wspiera są technologiami przełomowymi. Jeśli tak, to wtedy technologie przełomowe pozwolą rozwinąć takie produkty technologiczne, które będą przynosiły ogromne zyski. One przełożą się nie tylko na liczbę miejsc pracy, ale przede wszystkim na bardzo dobrze płatne miejsca pracy. Rzecz w tym, żeby nie tylko zachęcić młodych do pozostania w Łodzi, ale zachęcić innych do przyjazdu tutaj.

Co Pan proponuje Łodzi?
Koncepcja oparta jest o trzy elementy: niszowość, czyli identyfikacja luk technologicznych i zdolność do przekształcania w nisze, dominacja, czyli umożliwienie stworzenia przewagi wartości intelektualnej rozwiązań oraz zamknięcie niszy przed konkurencją, kontynuacja, czyli możliwość generowania kolejnych nisz, które umożliwią kontynuację procesu analizy i wdrożenia do następnej fazy. Tego ostatnieg właśnie zabrakło w Detroit i - obawiam się - także w Łodzi. Te trzy elementy razem dają przewagę rynkową. To właśnie zatrzyma w Łodzi młodych, zdolnych ludzi i przyciągnie nowych z zewnątrz.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Dlaczego chleb podrożał? Ile zapłacimy za bochenek?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki