Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Prof. Jędrzejko: idźcie na ten marsz, powiedzcie, że chcecie żyć normalnie

Joanna Leszczyńska
Prof. Mariusz Jędrzejko
Prof. Mariusz Jędrzejko Rafał Meszka
W niedzielę marsz przeciw przemocy. "Ludzie nam podobni usłyszą i będą się bardzo cieszyć, że coś takiego ci ludzie robią. Natomiast mam ogromną wątpliwość, czy usłyszą ich polscy politycy, dla których agresja jest podstawowym sposobem zwracania się do siebie. Ten marsz młodych ludzi to jest wołanie na puszczy: "Opamiętajcie się, dorośli"." Z prof. Mariuszem Jędrzejką, psychologiem, rozmawia Joanna Leszczyńska

W niedzielę w Łodzi odbędzie się marsz przeciwko przemocy, zorganizowany po zabójstwie na ulicy Piotrkowskiej 20-letniego Mateusza. Inicjatorzy marszu napisali na Facebooku: "Pokażmy, że nie jesteśmy obojętni, że nie zgadzamy się na to, by bać się wyjść nocą na miasto. Im nas więcej, tym lepiej, im głośniej krzykniemy, tym więcej osób nas usłyszy". Czy rzeczywiście ich ktoś usłyszy?
Myślę, że ludzie nam podobni usłyszą i będą się bardzo cieszyć, że coś takiego ci ludzie robią. Natomiast mam ogromną wątpliwość, czy usłyszą ich polscy politycy, dla których agresja jest podstawowym sposobem zwracania się do siebie. Ten marsz młodych ludzi to jest wołanie na puszczy: "Opamiętajcie się, dorośli". Pytanie tylko, co ci dorośli z tego zrozumieją?

Ale to, co wydarzyło się w miniony weekend na Piotrkowskiej, to była zbrodnia kryminalna. Sądzi Pan, że inspiracją do niej były zachowania polityków w naszym kraju?
Nie. Jednak nic nie dzieje się bez przyczyny. To jest jeden z wielu przykładów ciągłych zachowań agresywnych w polskiej przestrzeni publicznej. Raz robią to bandyci, drugi raz 14-letni chłopcy, którzy katują 12-letnią dziewczynkę. Innym razem jest to horda, która wpada na boisko i rozpędza dzieci z drużyny rywala. Dlaczego? Bo agresja jest wszechobecna. To nie są jednostkowe przypadki, to jest pewien ciąg logiczny, składający się na całość: agresja dorosłych, młodzieży i pojawiająca się już agresja naprawdę małych dzieciaków.

Jest Pan przekonany, że ten idealizm młodych ludzi nie przełoży się na decyzje władz, które mogą poprawić stan bezpieczeństwa?
Władza być może zaostrzy kodeks karny. Może policjanci zawołają, że jest za mało policji. Zwiększy się ilość samochodów, pałek, pistoletów, kupi się kolejne kamery. Tylko czy pani zauważyła, że żyjemy coraz bardziej w państwie policyjnym? Mamy sześć służb specjalnych w kraju. Instytucji, zajmujących się inwigilowaniem człowieka jest więcej niż w PRL. I to nie działa. Powiem więcej. W Polsce jest sześć razy więcej psychologów i pedagogów niż w 1989 roku. Czy jest lepiej? Instytucji naprawczych, kontrolnych, wsadzających do więzienia, czyli tego wszystkiego, co tworzy sektor bezpieczeństwa, jest coraz więcej, a nie jest coraz lepiej. Czyli walczymy z objawami choroby, natomiast nie odpowiadamy na pytanie, gdzie jest przyczyna tych zdarzeń. A ona cała jest w procesie społecznym, który rozwija się dychotomicznie: biedni biednieją, a bogaci coraz bardziej się bogacą. Coraz więcej jest wykluczonych.

Gdyby Pana dzieci chciały wziąć udział w takim marszu, odradziłby im Pan, że to bez sensu?
Nie. Powiedziałbym im: "Idźcie!". Dlatego że każde pojawienie się w miejscu publicznym ludzi, którzy chcą żyć w normalnym, porządnym świecie jest sygnałem dla całej tej łobuzerii: "Nam nie dacie rady". Tak samo chciałbym, aby były marsze przeciwko legalizacji marihuany czy przeciwko przemocy słownej. To jest potrzebne. Tylko, że to pokazuje idealizm ludzi, a nie rozwiąże nic. Rozwiązanie jest w głowach ludzi, którzy zarządzają Rzecząpospolitą. Tymczasem w środku kryzysu ekonomiczno-finansowego w Europie nie mówimy o rzeczach najważniejszych, ale o rzeczach, które tylko podkręcają emocje, jak na przykład związki partnerskie. A o tym, co jest kluczowe, nie mówimy. Bardzo odszedłem od sprawy, o jaką pani pyta, ale jeżeli patrzy się bardzo całościowo na te wszystkie zjawiska, to nic się nie dzieje bez przyczyny. Fajnie, że te chłopaki i dziewczyny pójdą w marszu, mam dla nich uznanie, ale nic się nie zmieni.

Ale może wśród tych idealistów narodzi się jakiś działacz społeczny, poseł, polityk, który to zmieni?
Kilka tygodni temu studenci zapytali mnie, co zrobić, by Polska się zmieniła, powiedziałem im: "Wybierzcie swoich ludzi do Sejmu". Żeby w Sejmie nie pozostał nikt, kto tam teraz jest. To pokolenie, które się teraz chwyciło władzy, niczego nie zmieni. Jemu jest dobrze.

Już dziś można coś zrobić. Gdyby Piotrkowska była lepiej strzeżona...
To do zbrodni doszłoby na Kilińskiego czy na ruinach Dworca Fabrycznego. Trzeba odpowiedzieć sobie na pytanie, co się dzieje, że rozwija się świat przestępczy? Że młodzi ludzie wolą kraść i handlować narkotykami albo zabijać, niż podejmować wyzwania edukacyjne i zawodowe. Robią to, bo nie mają innej alternatywy. Świat patologii społecznej pojawia się w próżniach, które nie są wypełnione dobrem. Robert Merton, amerykański socjolog, mówił, że można osiągać cele społecznie akceptowanymi środkami, a ponieważ część ludzi nie może tego robić, osiągają te cele środkami nieakceptowanymi.

Ale jednak nie jest tak źle, bo są idealiści, którzy pójdą w marszu przeciwko przemocy.
Ale ja nie powiedziałem, że jest aż tak źle, bo ciągle jest więcej dobra niż zła, tylko zło jest bardziej krzykliwe, jak powiedział Benedykt XVI. Szkoda, że ustępuje.

Rozmawiała Joanna Leszczyńska

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki