Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Prof. Kik: Czy lepiej zmienić ministrów, czy ministerstwa? [WYWIAD]

rozm. Joanna Leszczyńska
Prof. Kazimierz Kik
Prof. Kazimierz Kik Andrzej Wiktor/Polskapresse
Rozmowa z prof. Kazimierzem Kikiem, politologiem.

Wicepremier Janusz Piechociński chce likwidacji trzech ministerstw: skarbu, cyfryzacji i sportu i przeniesienia ich kompetencji do innych ministerstw. To zabieg piarowski, czy rozsądna propozycja, dzięki której usprawni się pracę i zaoszczędzi pieniądze?
Zwróciłbym najpierw uwagę na okoliczności, istotne dla PSL, towarzyszące tej propozycji. Zbliżają się wybory uzupełniające do Senatu na Podkarpaciu, gdzie Mariusz Kawa jest kandydatem koalicji PO-PSL. W grę wchodzi wykazanie się przez PSL samodzielnością, inicjatywą i zdecydowaniem. To sygnał dla wyborców, którzy w niedzielę pójdą lub nie wybierać Kawę.

Zdaniem SLD, Piechociński chce wykorzystać słabnące sondaże PO...
To jest drugi aspekt. Poparcie dla Piechocińskiego spada i na zewnątrz i wewnątrz PSL, gdzie coraz częściej słychać "Waldek, wróć!" Te propozycje rekonstrukcji nazwałbym prężeniem muskułów przez Piechocińskiego w warunkach osłabienia PO, kiedy partia ta może być bardziej gotowa do różnego rodzaju ustępstw.

PO propozycje Piechocińskiego komentuje jako chęć "zbudowania sobie imperium", czyli zwiększenie stanu posiadania...
Piechociński nic nie zyska, jeżeli będzie odpowiadał za dwa, trzy resorty dodatkowo, kiedy w tym pierwszym jako wicepremier minister gospodarki nic nie znaczy... Jeśli chodzi o to imperium, to jest błędne myślenie, ponieważ i tak finanse są w rękach Rostowskiego. Piechociński, nawet jako minister gospodarki, nie jest w stanie prowadzić samodzielnej polityki gospodarczej, ponieważ nie on rządzi finansami. Dziś podnosi inicjatywy, których nie może zrealizować, ponieważ nie będzie miał na to pieniędzy. To są gesty wyłącznie piarowskie. Nie minister Piecho-ciński będzie decydował o ksz-tałcie rządu, jak i o tym, jakie resorty mają być w kręgu oddziaływania PSL-u, bo to jest zapisane w umowie koalicyjnej. Poparcie spada PO i PSL-owi. Wszystkie sondaże wskazują na to, że PSL nie ma przewagi psychologicznej nad PO. Nie ma zatem najmniejszego powodu do zmiany umowy koalicyjnej na korzystniejszą dla PSL-u. Ten ruch Piechocińskiego to wierzgnięcie rumaka, który źle się czuje w zaprzęgu.

Czy zmiany, o jakich mówi Piechociński, byłyby potrzebne? Może lepiej zmienić ministrów, co zapowiedział premier?
Jeżeli popatrzymy na pomysł powołania ministerstwa energetyki, w którym byłaby ochrona środowiska naturalnego, to wydaje się to zasadne. Te obszary są wzajemnie splecione. To jasne, że utrudnione jest prowadzenie polityki energetycznej poza ministerstwem ochrony środowiska. Tym bardziej że energetyka ma w dużym stopniu obejmować płaszczyznę energetyki odnawialnej. To jest logiczne, ponieważ wtedy jest możliwość podejmowania szybszych i optymalniejszych decyzji w ramach jednego resortu. Niepotrzebne jest wtedy konsultowanie i negocjowanie. Słuszna jest także proponowana likwidacja resortu utworzonego specjalnie dla Boniego, czyli ministerstwa cyfryzacji, które de facto jest ministerstwem administracji i przywrócenie ministerstwa administracji do Ministerstwa Spraw Wewnętrznych. Utworzenie Ministerstwa Cyfryzacji niczego nie zmieniło, nie usprawniło administracji. Cyfry-zacja może być równie dobrze prowadzona, a może nawet lepiej, w ramach ministerstwa spraw wewnętrznych i administracji. Efektywność podejmowania decyzji i sprawność administracji byłyby o wiele większe, gdyby to, co ma być duchem administracji, czyli cyfryzacja, było w jednym ministerstwie. Jest też oczywiste, że połączenie Ministerstwa Skarbu z Ministerstwem Gospodarki jest absolutnie niezbędne. Rozdzielenie elementu gospodarki państwowej, czyli Ministerstwa Skarbu Państwa od Ministerstwa Gospodarki jest niezrozumiałe.Też jestem za likwidacją ministerstwa sportu. Kiedyś było Ministerstwo Edukacji, Nauki i Sportu. Komu to przeszkadzało? Obie-ma rękami bym się podpisał pod propozycjami Piechociń-skiego. Tyle tylko, że on nie ma w tej chwili mocy wykonawczej, czyli siły zdolnej do wymuszenia tego na Tusku. To oznaczałoby zmianę umowy koalicyjnej, a nie widzę podstaw, dla których Piechociński mógłby żądać takiej zmiany. Reasumując, jest to bardzo słuszny gest, ale słabszego partnera, który chciałby na silniejszym wymusić jego samoograniczenie się.

Piechociński pewnie zdaje sobie z tego sprawę...
Na pewno. Spojrzałbym jeszcze na jego propozycje jako na ucieczkę do przodu w perspektywie ewentualnej nowej koalicji, poszerzonej o SLD. Wtedy zupełnie inaczej wyglądałyby negocjacje o teczki resortowe pomiędzy PSL, SLD i PO. Gdyby wcześniej przeprowadzono zupełnie inny podział kompetencji w ramach rządu, czyli gdyby zwiększył się stan posiadania PSL, wtedy PSL mógłby z czegoś zrezygnować na rzecz SLD. Słowem, PSL chciałby mieć więcej teraz po to, żeby móc spokojnie coś oddać SLD, nie oddając niczego co posiada dzisiaj.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki