Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Prof. Mariusz Jędrzejko: Dopalacze królują, bo profilaktyka jest pozorowana

rozm. Marcin Darda
Prof. Mariusz Jędrzejko
Prof. Mariusz Jędrzejko Rafał Meszka/Polskapresse
Z prof. Mariuszem Jędrzejko z Centrum Profilaktyki Społecznej rozmawia Marcin Darda

Mamy ustawę antydopalaczową od kilku lat, a biznes dopalaczowy ma się nadal świetnie. Dlaczego tak łatwo tę ustawę obejść?
Przyczyn jest kilka, ta pierwsza jest obiektywna: przestępcy wyprzedzają prawo i tak będzie zawsze. To nie do uniknięcia, dlatego że ustawodawca reguluje obrót jakąś substancją, a oni w ciągu doby zmieniają jakieś powiązanie węglowe lub tlenowe w substancji. Wychodzi z tego mieszanka o podobnym do zakazanej działaniu, ale zupełnie inna z punktu widzenia prawa.

Więc ustawodawca nie popełnił błędu?
Tego nie powiedziałem. Są przyczyny leżące po stronie ustawodawcy. Pierwsza to błąd polegający na umieszczeniu problematyki dopalaczy w Głównym Inspektoracie Sanitarnym. Ta instytucja tak naprawdę nie posiada kadry do realizacji takiego przedsięwzięcia, pomimo że tą problematyką zajmuje się już od czterech lat.

To dlaczego dotąd nie zatrudniono specjalistów?
Nie wiem i nie rozumiem dlaczego, zresztą nikt chyba tego nie rozumie. Być może chodzi o zwykłą bezwolność instytucjonalną albo jakieś problemy natury personalnej. Natomiast ta problematyka powinna być umieszczona w Krajowym Biurze ds. Przeciwdziałania Narkomanii, ponieważ dopalacze to de facto narkotyki, tylko narkotyki wieloskładnikowe.

To dlaczego nie są zakazane tak jak narkotyki?
Mamy tu ponownie do czynienia z bezwolnością instytucji. Instytucje mówią, że prawo im na coś nie pozwala, albo że one za konkretny problem nie odpowiadają. Gdyby zadzwonić do Krajowego Biura ds. Przeciwdziałania Narkomanii z pytaniem, dlaczego nic nie robi w sprawie dopalaczy, usłyszymy odpowiedź, że to problematyka, która jest w Głównym Inspektoracie Sanitarnym. Gdy zapytamy w GIS, dlaczego nic z tym problemem nie robi, usłyszymy, że sprawy są rozpatrywane przez wiele miesięcy, a oni robią wszystko na co im zezwala prawo. To jest prawda, tylko jeśli ma się naprzeciw siebie tak zdeterminowanego przeciwnika, to państwo musi stworzyć do walki z nim odpowiednie narzędzia i znaleźć odpowiednie pieniądze. Zrezygnować z dwóch samolotów, 15 rakiet czy 30 czołgów, zabrać miliard dolarów z Ministerstwa Obrony Narodowej i dać je do GIS.

I nikt nie pomyślał dotąd, by walkę z dopalaczami przenieść do Krajowego Biura ds. Przeciwdziałania Narkomanii?
Ale biuro wcale nie chce tego przejąć, bo się boi. Oni tam doskonale wiedzą, jak szybko rośnie skala tego problemu i wiedzą, że nie dadzą rady, bo to kukułcze jajo. Ja na ich miejscu nie bałbym się tego brać, bo wiedziałbym co należałoby zrobić. Pierwszy krok to dobór odpowiedniej kadry. Ale z dopalaczami jest jeszcze jeden problem. Chodzi o fatalną profilaktykę antydopalaczową w szkołach. Ta profilaktyka jest pozorowana, stosuje się ją wtedy, gdy do szkoły już trafiły dopalacze. Nikt nie rozumie tego, że dopalacze są i będą, dlatego przez najbliższe lata trzeba prowadzić niezwykle konsekwentną profilaktykę systemową w każdej szkole w Polsce. Szkoły muszą dostać na to pieniądze, podobnie jak organizacje pozarządowe, bo one robią to najlepiej. Wiele dobrego dzieje się także w powiatowych stacjach sanitarno--epidemiologicznych, w stacjach miejskich, czyli w lokalnej Polsce. Natomiast im jest wyżej, tym gorzej. System jest jednak do naprawienia. Oczywiście nie jest tak, że zlikwidujemy całkowicie dopalacze, jednak dużo mniej ludzi będzie z nich korzystać, bo systemowa profilaktyka nauczy asertywności.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki