Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Prof. Markowski: Łodzianie oczekują konkretów

Redakcja
Prof. Tadeusz Markowski, ekonomista i urbanista, wykładowca UŁ
Prof. Tadeusz Markowski, ekonomista i urbanista, wykładowca UŁ Dziennik Łódzki / archiwum
Z prof. Tadeuszem Markowskim, ekonomistą i urbanistą, wykładowcą UŁ rozmawia Jolanta Sobczyńska

I będziemy mieć Łódź "przyjazną". W przeciwieństwie do wcześniejszych planów tworzenia Łodzi "dynamicznie rozwijającej się". Taki mamy wynik przeprowadzonych wśród łodzian konsultacji na temat strategii. Władza zaś postanowiła, że do potrzeb społeczeństwa się dostosuje...

Trzeba marzyć. Najważniejsze jest jednak to, że władze reprezentują nas i muszą realizować cele zgodne ze społecznym oczekiwaniem. A my chcemy, żeby miasto było po prostu przyjazne. Nie chcemy więc wielkich projektów. Chcemy żyć w uporządkowanym, czystym mieście. I ja tak odbieram wyniki konsultacji. Dodam tylko, że pierwszą wersję strategii Łodzi sam konsultowałem. Były tam kwestie tak prozaiczne jak proste chodniki czy ławki w parkach. Ale ostatecznie urzędnicy magistratu wypreparowali inny dokument. A teraz, po konsultacjach, wrócili do punktu wyjścia. Społeczeństwo dało im nauczkę. Wiem, że urzędnicy są zdziwieni. I niepocieszeni. Łodzianie zażądali od nich rzeczy prozaicznych, ale i niepopularnych. A takie realizuje się najtrudniej, wymagają sporo pracy i nie da się na nich wypromować. Za proste chodniki nie daje się medali. Wyborów też się na nich nie wygrywa.

Ale taki choćby Wrocław, którego rozwój jest przykładem dla łódzkich władz, od tego właśnie zaczynał. Od porządków. Od posprzątania śródmieścia.

Zgadza się. Ale Wrocław został do tego "sprowokowany" powodzią. Miasto musiało po niej posprzątać. Pieniądze na uporządkowanie centrum Wrocławia i na remonty musiały się znaleźć. Potem jeszcze władze dostały trochę dotacji na odnowienie elewacji kamienic. I tak to ruszyło do przodu. Potem jeszcze postanowił się zaangażować sektor prywatny.

W nowej wersji strategii ma się zaś pojawić słowo "Warszawa". W ten sposób władze Łodzi przyznają się do tego, że tworzymy ze stolicą duopolis, że łodzianie znajdują tam pracę, że nowy Dworzec Fabryczny jest budowany m.in. ze względu na połączenie z Warszawą i że tak czy inaczej współpracy ze stolicą nie unikniemy.

To kolejny przykład na to, że w końcu magistrat uwzględnił odczucia łodzian. Cóż, do tej pory nie chcieli słuchać rozsądnych doradców. Sam pracowałem przy diagnozie dla miasta. Kształciłem grupę, która potem pisała strategię rozwoju. Ale się zacięli. Posłuchali doradców ze sfery biznesu i napisali lakoniczny dokument. A tu, zamiast górnolotnych haseł, potrzeba konkretów, solidnego fundamentu. Cały czas brakuje mi jednak w tym dokumencie uporządkowania pewnych spraw, choćby polityki mieszkaniowej. Trzeba uregulować pracę zarządów miejskich nieruchomości, stworzyć bazę mieszkań socjalnych i przeprowadzić racjonalną prywatyzację tych lokali, których nie da się dalej utrzymywać w zasobie komunalnym. Ale tych celów nie da się osiągnąć bez poparcia społecznego. Po to były te konsultacje z łodzianami.

W ciągu miesiąca powinniśmy więc spodziewać się stworzonego na nowo, precyzyjnego dokumentu.

W nowej wersji strategii rozwoju Łodzi powinny zostać zapisane konkretne programy do realizacji. To muszą być programy na maksymalnie krótki okres czasu. Na trzy, pięć, czy góra siedem lat. Za tym muszą iść decyzje radnych i odpowiednie zapisy w budżecie. Wiem, to nie dla każdego jest wygodne. Najłatwiej byłoby zapisać hasła na jak najwyższym poziomie ogólności. Wtedy nie ma się związanych rąk.

Brał Pan udział w spotkaniu ze specjalistami i władzami miasta na temat strategii. Co pańscy koledzy, profesorowie, wykładowcy widzieliby w tym dokumencie?

Każdy coś ze swojej dziedziny. Jedna z koleżanek stawiała na przemysł włókienniczy. Twierdziła, że nie należy o nim zapominać, że trzeba go wspierać. Ale w jaki sposób? Odpowiedź na to pytanie nie padła. Jakie są możliwości miasta w tym temacie? Może włączanie się w organizację targów? Jeden z prelegentów mówił zaś o tworzeniu błękitno-zielonej Łodzi (jest to nawiązanie do planów odtworzenia koryt rzek płynących kiedyś przez Łódź, które na przestrzeni dwóch ostatnich wieków zmieniły się w kanały - przyp. red.). Jedno trzeba jednak zaznaczyć. Strategii rozwoju Łodzi mówi o rzeczach tożsamych z założeniami tworzonej właśnie strategii dla województwa łódzkiego. Zakładamy pewną spójność przestrzenną. Jest spójność społeczna, czyli ponowne włączenie do społeczeństwa ludzi wykluczonych. Jest też spójność gospodarcza oparta na konkurencyjności.

I tak stanęło na pańskim. Pytaliśmy Pana o opinię na temat strategii kilka miesięcy temu, gdy po raz pierwszy zaprezentowano ją na forum publicznym. Wtedy mówił Pan, że strategia rozwoju dla Łodzi to dokument na zbyt dużym poziomie ogólności. Wręcz, że to nie strategia, a co najwyżej wizja. Mieszkańcy powiedzieli to samo.

Taki dokument jak ten, który prezydent przedstawiła w grudniu, powinna pokazać na początku swojej kadencji. I wtedy byłby to materiał rewolucyjny. Po roku nie można już bazować na zbiorze ogólników. Potrzebne są konkrety.

Zapisz się do newslettera

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki