Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Prof: Ryszard Machnikowski: atak na prezydenta w Łucku pokazał braki BOR-u

Joanna Leszczyńska
Prof. Ryszard Machnikowski z Uniwersytetu Łódzkiego, specjalista do spraw terroryzmu.
Prof. Ryszard Machnikowski z Uniwersytetu Łódzkiego, specjalista do spraw terroryzmu. Dziennik Łódzki/archiwum
Z prof. Ryszardem Machnikowskim z Uniwersytetu Łódzkiego, specjalistą do spraw terroryzmu, rozmawia Joanna Leszczyńska.

Prezydent Bronisław Komorowski został uderzony jajkiem podczas niedzielnych uroczystości w Łucku, upamiętniających 70. rocznicę zbrodni wołyńskiej, co później skomentowłl: "Też słyszałem, że takie zdarzenie miało miejsce". Pana zdaniem, prezydent robi dobrą minę do złej gry, czyli mało profesjonalnego zachowania Biura Ochrony Rządu?

Ewidentnie. Prezydent przyjął dyplomatyczną postawę. Swoją drogą, godną pochwały w tym sensie, że nie robi z tego publicznie wielkiej sprawy, ale myślę, że nieoficjalnie ta postawa powinna być trochę inna. To, co się stało jest bowiem bardzo niepokojące.

Przedstawicielka biura prasowego prezydenta stwierdziła, że wyjaśnienie tego incydentu leży po stronie ukraińskich służb porządkowych. Czyżby tylko tam powinno się wyjaśnić tę sprawę?

Jeżeli ktoś pamięta wizytę prezydenta Obamy w Polsce, czy wcześniej prezydenta Busha, a także Putina, to wie, że wówczas w ich ochronie uczestniczyło kilka tysięcy policjantów. Ani Obama, ani Putin nie powierzyli swego zdrowia i życia w ręce BOR-u, czyli gospodarzy, tylko byli chronieni przez własne służby bezpieczeństwa, czyli przez Secret Service w przypadku Obamy i przez Federalną Służbę Ochrony prezydenta Rosji.

Słyszałem wypowiedź pana Cieślaka z Collegium Civitas, że w cywilizowanych krajach gospodarz odpowiada za bezpieczeństwo. Zatem albo nie jesteśmy cywilizowanym krajem dla prezydenta Obamy i Putina, albo światowe standardy są inne. Za część bezpieczeństwa, oczywiście, odpowiadają gospodarze, bo oni muszą wystawić siły policyjne, utworzyć zewnętrzne kordony, zająć się bezpieczeństwem w sensie rozpoznania kontrwywiadowczego czy zagrożenia, natomiast w gestii BOR-u leży ochrona prezydenta i innych oficjeli. Wielu specjalistów wypowiadało się, że zostały popełnione szkolne błędy jeśli chodzi o ochronę prezydenta w Łucku. Reakcja pracownika BOR-u, tego pana w czerwonym krawacie, była ewidentnie spóźniona. A skoro tak, to oznacza, że ta ochrona nie jest szczelna.

Czy w ogóle powinno się dopuścić, by ten człowiek z plecakiem, który rozbił jajko na ramieniu prezydenta Komorowskiego, podszedł do niego tak blisko?

Taki człowiek powinien być wypatrzony przez patrole z zewnątrz, które obserwują prezydenta i ktoś taki powinien być zatrzymany zanim się zbliży do głowy państwa. Przecież gdyby to był zamachowiec-samobójca i zdetonował bombę, to nie przeżyłby nikt w najbliższej okolicy.

Ale za to "wypatrzenie" powinni odpowiadać gospodarze...

Tak. Powinna być współpraca między ochroną ukraińską i polską, a jej nie było. Obie strony muszą być w nieustannym kontakcie radiowym i przekazywać sobie informacje. Nie mówię, że musimy wysyłać na Ukrainę 800 ludzi, bo przecież przy całym szacunku dla naszego prezydenta, nie ma tego rodzaju zagrożenia jak w przypadku Obamy, czy Putina. Ale wizyta prezydenta Komorowskiego odbywała się w pewnym kontekście politycznym, bo była związana z rocznicą zbrodni wołyńskiej, co stwarzało ryzyko prowokacji. Poza tym w Łucku nie było prezydenta Ukrainy i można się było spodziewać, że ochrona gospodarzy będzie słabsza. Nie powinno też być dla nikogo zaskoczeniem, że prezydent Komorowski lubi być blisko ludzi i ochrona musi się z tym liczyć. Tak jak z tym, że zdarzają się tacy ludzie jak Brunon K., czy Ryszard Cyba, który zabił pracownika biura PiS w Łodzi, czy niezrównoważeni ludzie, którzy będą chcieli w ten sposób zaistnieć. I nie można powiedzieć, że nic się nie stało.

Prezydent o tak kordialnym sposobie bycia jak Bronisław Komorowski to jest spore wyzwanie dla jego ochroniarzy...

Z pewnością. Ale od tego są systemy ochrony, aby przy umożliwieniu mu bliskich kontaktów z ludźmi nie dopuścić do tego typu sytuacji. Przypomnę inaugurację drugiej kadencji Baracka Obamy. Kiedy wyszedł on do ludzi, widać było, że jego panowie z ochrony w czarnych płaszczach i garniturach mieli obłęd w oczach, bo to była dla nich bardzo trudna sytuacja. Ale, jak mówiłem, do tego jest powołana ochrona i w tym kierunku są szkoleni ludzie. To z założenia mają być profesjonaliści, których zawodem jest ochrona najważniejszych osób w państwie. Tak, to sztuka, ale w zasięgu wykonania.
Tymczasem my mamy kolejny niepokojący sygnał, że w BOR nie dzieje się zbyt dobrze. Jest casus smoleński, gdzie mamy wiele nieprawidłowości i zastępca szefa BOR-u ma sprawę w prokuraturze. Przypomnę też inne zdarzenie, wskazujące na spadek dyscypliny. W Krakowie na lotnisku jeden z oficerów BOR w oczekiwaniu na przylot delegacji wsiadł do opancerzonego bmw, zaczął "kręcić bączki" i przewrócił bmw na dach.

Nie wszyscy jednak mówią, że nic się nie stało. Polskie MSW wydało oświadczenie, że w Łucku nie zostały zachowane właściwe procedury przy ochronie najważniejszych osób w państwie jak i zawiodły działania ochrony na Ukrainie.

Bardzo się cieszę, że nastąpiła taka jednoznaczna reakcja nadzorującej instytucji, czyli MSW. Dobrze, że minister Sienkiewicz potraktował to poważnie i postanowił przyjrzeć się okolicznościom tego zdarzenia, by podobna sytuacja się nie powtórzyła. Ktoś powinien za to odpowiedzieć.
Jakiś czas temu była podobna sytuacja w Czechach. Do prezydenta podszedł człowiek z atrapą broni i próbował "strzelać". Następnego dnia szef służb ochrony prezydenta Czech podał się dymisji. To było oczywiste, chociaż w tym przypadku nic się nie stało, bo to była osoba niezrównoważona psychicznie z atrapą broni, ale gdyby to był zamachowiec, to prezydent Czech byłby ranny, albo zabity.

Odwołanie ludzi, którzy zawiedli to jedno, ale pewnie trzeba się przyjrzeć obowiązującym w BOR procedurom ochrony najważniejszych osób w państwie...

Na pewno. Otwartość naszego prezydenta uwidoczniła pewne luki w jego ochronie. MSW powinno iść tym tropem, a potem pilnować, czy nastąpiła poprawa.
Rozm. Joanna Leszczyńska

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Prof: Ryszard Machnikowski: atak na prezydenta w Łucku pokazał braki BOR-u - Dziennik Łódzki

Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki