Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Prof. Stanisław Fijałkowski. Obraz - czyli tylko to, co nieodzowne

Paweł Patora
Prof.  Stanisław Fijałkowski
Prof. Stanisław Fijałkowski Jakub Pokora
Choć w listopadzie ubiegłego roku znakomity artysta skończył dziewięćdziesiątkę, wciąż pracuje twórczo. Przygotowuje nowe prace i kolejne wystawy. Jest człowiekiem nowoczesnym. Na co dzień pracuje z komputerem i telefonem komórkowym, przyjmuje i wysyła wiadomości pocztą elektroniczną. Stanisław Fijałkowski to jeden z najbardziej cenionych polskich artystów malarzy i grafików. Jego dzieła znajdują się w wielu renomowanych galeriach i muzeach na całym świecie - pisze Paweł Patora

Budzi szacunek mądrością i erudycją, zaskakuje błyskotliwością myślenia. Jest znakomitym rozmówcą, potrafiącym łatwo i komunikatywnie formułować wnioski z głębokich prze-myśleń, a przy tym - pogodnym i życzliwym człowiekiem.

Uniknął socrealizmu
Na początku swej drogi artystycznej Stanisław Fijałkowski uprawiał malarstwo figuratywne. Jego obrazy przedstawiały przedmioty, ludzi, zdarzenia. Niektóre nawiązywały do impresjonizmu, inne do kubizmu. Nie tworzył prac o charakterze socrealistycznym, choć w pierwszej połowie lat 50. ubiegłego wieku był to kierunek sztuki uważany za jedynie słuszny.
Profesor z uśmiechem wspomina dziś swoją wizytę, wraz z kolegami, w jednej z akademii sztuk pięknych, gdzie w pracowniach malarskich były nagie kobiety, ale przedstawiano je nie jak leżały na materacach, ale jak prały bieliznę, gdyż były przodownicami pracy.

- Na szczęście nie miałem nacisków, aby studentów uczyć socrealizmu - wspomina prof. Fijałkowski. - Wtedy jeszcze w uczelni nie miałem pracowni malarskiej, tylko pracownię podstaw kompozycji. W pracowni malarskiej byłem tylko asystentem.

Jak najprostsza forma
Już w końcu lat 50. w twórczości artysty coraz bardziej dochodziła do głosu abstrakcyjna strona malarstwa. W jego obrazach pojawiały się figury geometryczne i cyfry. Jego prace malarskie i graficzne układają się - jak napisano w Wikipedii - w cykle kompozycji abstrakcyjnych: "Wąwozy", "Studia Talmudyczne" czy "Autostrady". W obrazach dominują barwy stonowane i chłodne, a oszczędność środków wyrazu skłania do skupienia i kontemplacji. Tendencja ta pogłębiła się od lat 80. Niektóre obrazy zostały zredukowane do niemal jednolitych powierzchni, tylko nieznacznie zróżnicowanych kolorem.

- Z czasem coraz ważniejsze stawało się dla mnie dążenie do maksymalnego uproszczenia formy - wyjaśnia Stanisław Fijałkowski. - Coraz bardziej zależało mi na tym, aby forma była tak oszczędna, jak tylko to możliwe; aby obraz nie zawierał niczego zbędnego, a jedynie to, co nieodzowne - to, bez czego nie mógłby istnieć, co jest warunkiem jego bytu.

Profesor przyznaje, że od dawna jest pod wrażeniem teorii dzieła sztuki sformułowanej przez wybitnego polskiego filozofa Romana Ingardena.

- On zwracał uwagę na to, co i ja od lat uważam za najważniejsze - mówi Stanisław Fijałkowski. - Odróżnia malunek, czyli przedmiot fizyczny, materialny, od obrazu jako przedmiotu intencjonalnego, który istnieje w całkowitej zależności od procesu tworzenia. Obraz istnieje tylko od czasu do czasu, gdy człowiek go przeżywa i buduje na podstawie tego bytowego fundamentu, jakim jest malunek.

Prof. Fijałkowski zwraca uwagę, że malunek, niezależnie od tego, czy akurat jest oglądany czy nie, istnieje i będzie istniał dopóki nie zostanie fizycznie zniszczony. Natomiast obraz jako dzieło sztuki to jest zupełnie coś innego. On istnieje, gdy buduje go artysta, ale też gdy jest oglądany i gdy coś znaczy dla człowieka, który na niego patrzy. Dopóty istnieje, dopóki jest oglądany. Oprócz malarstwa, ważną dziedziną twórczości Stanisława Fijałkowskiego jest grafika. Jego drzeworyty i linoryty były wielokrotnie wystawiane i zyskały międzynarodowe uznanie. To on doprowadził do rozkwitu w Łodzi sztuki linorytu i drzeworytu. Tworzył jednak też dzieła graficzne w wielu innych technikach. W ostatnich latach zajmuje się grafiką komputerową. Również te jego prace są wystawiane i wysoko cenione przez znawców.

Gdy maluje, nie myśli o odbiorcy
Abstrakcyjne obrazy Stanisława Fijałkowskiego zachwycają koneserów, ale dla niektórych odbiorców mogą być niezrozumiałe.

- Jeśli ktoś jest otwarty i chętny do odbioru nowych rzeczy, to moja twórczość może do niego trafić - mówi artysta. - Człowiek, u którego nie ma gotowości przyjęcia czegoś nowego, jest ślepy; nic nie zobaczy. Ponieważ to, co widzi, nie odpowiada temu, co chce widzieć, więc jego zdaniem jest to albo złe, albo bez znaczenia. Tymczasem istotna jest pokora wobec duchowego wymiaru obrazu. Ja chcę tylko otwierać możliwości na nowy wymiar życia duchowego.

Malując obrazy, Stanisław Fijałkowski nie myśli o odbiorcy. Twórczość jest dla niego formą życia wewnętrznego; innym niż racjonalne formułowaniem wiedzy o rzeczywistości, zarówno fizycznej, jak i duchowej.

- To jest rzeczywistość duchowa wyrażona formami plastycznymi: kreską, kształtem, barwą - mówi prof. Stanisław Fijałkowski.

Student nie jest artystą
Zdaniem prof. Fijałkowskiego, uczelnie artystyczne nie kształcą artystów. Akademia sztuk pięknych może nauczyć technicznych i technologicznych podstaw uprawiania danej dyscypliny oraz ogólnej orientacji w dziedzinie sztuk plastycznych, ale nie nauczy gotowej formy wypowiedzi. Tę formę student będzie musiał w przyszłości znaleźć sam, w sobie. Jeśli nie znajdzie, jeśli nie będzie miał nic do powiedzenia, jeśli nie ma osobowości, może nigdy nie zostać artystą i przez całe życie być imitatorem.

Bo można imitować. Gdy się widzi jak coś jest zrobione, to można zrobić coś takiego samego, tylko to będzie rzecz bezwartościowa.

W szkole, jak twierdzi Stanisław Fijałkowski, student malarstwa może zdobyć takie umiejętności, jak naciąganie płótna, robienie zaprawy, stosowanie rozcieńczalników, czy mieszanie farb. Powinien wiedzieć, że błękit można otrzymać malując bielą na czerni, jak to robił El Greco. I sam powinien tego choć raz spróbować. Podobnie, powinien wiedzieć, że zieleń można uzyskać nie tylko bezpośrednio z tubki albo mieszając kolory niebieski i żółty, ale też mieszając czarny i żółty, choć będzie to zupełnie inna zieleń.

Oprócz takich i innych tajników techniki i technologii, można, zdaniem prof. Fijałkowskiego, nauczyć organizacji obrazu, a więc budowania napięć w obrazie i stosunków między napięciami. Bo treścią obrazu są istniejące na nim napięcia.

- Wiedza o tym, jak oddziałują owe napięcia jest dostępna - mówi Stanisław Fijałkowski. - Żeby była dostępna przetłumaczyłem z języka niemieckiego na polski trzy książki autorów piszących o budowie obrazu.

Te książki to "Punkt i linia a płaszczyzna" oraz "O duchowości w sztuce" Wasyla Kandyńskiego, a także "Świat bezprzedmiotowy" Kazimierza Malewicza.

Zniewoleni przez rynek
Prof. Fijałkowski ubolewa, że w czasie, gdy jesteśmy wolni politycznie i niezależni gospodarczo, brakuje tej swobody i wolności wypowiedzi artystycznej, jaka była w PRL. Zdominowały nas bowiem antyludzkie wymagania rynku, który spowodował zniekształcenie i zubożenie życia artystycznego i kulturalnego.

I profesor podaje przykłady potwierdzające tę smutną konstatację:
- Zdarza się podlizywanie się artystów ewentualnemu nabywcy. To wynika z braku samozaparcia i bezkompromisowego obstawania przy pewnych prawdach, których nie można spłycać. One są trudne, ale głęboko ujmują rzeczywistość.

Inny przykład to ocena audycji telewizyjnej lub radiowej nie na podstawie analizy zawartości treściowej czy myślowej lub analizy formy, ale na podstawie oglądalności.

- Zastąpienie wartości przez oglądalność jest działaniem na szkodę kultury - uważa profesor. - To jest powszechne kryterium dlatego, że to można łatwo policzyć, bo robią to automaty. Natomiast aby ocenić wartość jakiegoś słuchowiska czy audycji telewizyjnej, trzeba wniknąć w istotę, w treść. Nie jak głośno, tylko co! Przyjmowanie oglądalności za jedyne kryterium oceny jest barbarzyństwem. Zamiast wartości jest bylejakość i chłam. To jest problem nie tylko kulturowy, ale wręcz cywilizacyjny.
Inna sprawa, która z tą się wiąże, a która też niepokoi Stanisława Fijałkowskiego, to postępująca degradacja mowy polskiej.

- Językoznawcy cicho siedzą, gdy naruszane są normy języka polskiego - zauważa poruszony profesor - i tłumaczą, że język jest żywy i się zmienia. No dobrze, zmienia się, ale wzorcem do zmian nie powinna być ulica! To jest straszne. Przeciwko temu trzeba protestować.

***

Prof. Stanisław Fijałkowski

Urodził się 4 listopada 1922 roku w Zdołbunowie na Wołyniu. W latach 1944-45 był wywieziony do Królewca na przymusowe roboty. W latach 1946-1951 studiował w Państwowej Wyższej Szkole Sztuk Plastycznych (dziś ASP) w Łodzi u Władysława Strzemińskiego i Stefana Wegnera. Dyplom zrobił u Ludwika Tyrowicza. W latach 1947-1993 był nauczycielem akademickim w tej uczelni, od roku 1983- profesorem. Pełnił funkcje prorektora i dziekana Wydziału Grafiki. Był gościnnym profesorem w Giessen, wykładał też w Mons i Marburgu. Jest wiceprezydentem Międzynarodowego Stowarzyszenia Drzeworytników XYLON z siedzibą w Szwajcarii, członkiem Europejskiej Akademii Nauk i Sztuk w Salzburgu oraz Belgijskiej Królewskiej Akademii Nauki, Literatury i Sztuk Pięknych w Brukseli. Otrzymał między innymi doktorat honoris causa Akademii Sztuk Pięknych w Łodzi, Krzyż Komandorski OOP i Złoty Medal Gloria Artis.

Prace profesora Stanisława Fijałkowskiego były prezentowane na 540 wystawach krajowych i zagranicznych, i były wyróżniane najbardziej prestiżowymi nagrodami. Artysta uzyskiwał Grand Prix lub inne nagrody między innymi na Biennale Grafiki we Florencji, Krakowie, Lublanie i Frechen, na wystawie Bianco e Nero w Lugano, na Triennale "Graphica Creativa" w Jyvaskyla, na Biennale Grafiki Europejskiej w Heidelbergu, na Międzynarodowym Festiwalu Malarstwa w Cagnes-sur-Mer i Międzynarodowej Wystawie XYLONU w Winterthur.
Jego liczne prace znajdują się w wielu prywatnych i publicznych zbiorach w Polsce, a także za granicą, między innymi w muzeach w Bochum, Carpi, Dreźnie, Erlangen, Hamburgu, Hanoverze, Lubece, Lugano, Marburgu, Oldenburgu, Pradze, Skopje, Winterthur, w Gabinecie Rycin w Zagrzebiu, Galerii Trietiakowskiej w Moskwie, Muzeum imienia Puszkina w Moskwie, Museum of Modern Art w Nowym Jorku, Mc Grew Hill Collection w Nowym Jorku, Graphische Sammlung Albertina w Wiedniu, Museum des XX Jahrhunderts w Wiedniu, Tate Gallery w Londynie oraz Museum Würth w Künzelsau.

Zapisz się do newslettera

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki