Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Profesor Janowska ma już nowych przyjaciół

Marcin Darda
Marcin Darda
Marcin Darda Grzegorz Gałasińśki
Z ciekawością, ale i zakłopotaniem przyjąłem jakiś czas temu informację o tym, że SLD i Twój Ruch Janusza Palikota szykują wspólne listy wyborcze do wyborów samorządowych. Przecież kilka dni wcześniej napisałem, że biorąc pod uwagę kontekst łódzki, takie porozumienie jest niemożliwe, a to ze względu na szanownych liderów obu formacji: Dariusza Jońskiego (SLD) i Krzysztofa Makowskiego.

Byli przyjaciele, mistrz i uczeń, poróżnili się przy łódzkim referendum o odwołanie prezydenta Jerzego Kropiwnickiego. Joński je wymyślił i zorganizował, Makowski go nie poparł. Oficjalnie z obawy przed zarządem komisarycznym, który nie byłby dla Łodzi dobrym wyjściem na te parę miesięcy przed wyborami, choć mnie się zdaje, że po prostu poczuł, że młodszy kolega urósł na tyle, że musiał się z nim "programowo" poróżnić, bo w razie porażki referendum (a przecież zwycięstwo SLD było zaskoczeniem), miałby Jońskiego z głowy. Wyszło tak, że to Joński Makowskiego miał z głowy.

Stąd rojenia o porozumieniu jakoś mnie nie przekonały, bo nawet gdyby do niego doszło, to radni obu formacji w jednym klubie kopaliby się po kostkach tak jak dziś ich liderzy. Napisałem, że porozumienie jest wątpliwe m.in. przez "osobiste urazy" obu liderów.

Co za delikatność... Po rozmowie z posłem Jońskim wiem już, że to niemal nienawiść.

W takich właśnie okolicznościach funkcjonuje dziś łódzka lewica. W mieście takim jak Łódź, lewica jest potrzebna, a zauważyło to nawet PiS, który podkradło lewej stronie prof. Zdzisławę Janowską. Znana z bardzo lewicowych poglądów, w SLD nie była nigdy, choć zna tę partię od podszewki, bo współtworzyła Lewicę i Demokratów, była też klubie parlamentarnym SLD.

Dla Jońskiego poparcie przez Janowską Joanny Kopcińskiej, kandydatkę PiS na prezydenta Łodzi, musiało być ciosem. Przecież cztery lata temu przed drugą turą wyborów prezydenckich w Łodzi poparła właśnie jego. Niedawno sam zresztą przyznał, iż liczy, że pani profesor wróci do "starych przyjaciół".

Tyle, że prof. Janowska w łódzkim Sojuszu Lewicy Demokratycznej przyjaciół już nie ma. Wspiera kandydatkę PiS z przyczyn czysto programowych, wierzy, że gdyby Kopcińska została prezydentem Łodzi, to wdroży jej autorski program walki z biedą, bezrobociem i wykluczeniem. To wersja oficjalna, ale myślę, że SLD sam odepchnął od siebie Janowską. To kobieta, która jest uwrażliwiona na ludzką nędzę, ale jest też politykiem z całym tym bagażem zalet i wad, które ma całe to środowisko.

Nie jest przecież żadną tajemnicą, że poparcie dla Jońskiego, oprócz kilku elementów programowych, niosło też za sobą obiecane przez SLD pierwsze miejsce na liście do Sejmu w wyborach z 2011 roku dla profesor Janowskiej. Tej obietnicy Sojusz nie dotrzymał, liderem listy został Dariusz Joński, wtedy jeszcze opromieniony chwałą wyrzucenia prezydenta Kropiwnickiego z Piotrkowskiej 104. Janowską przesuwano kilkukrotnie, aż w końcu dostała numer 4. Mimo to zdobyła drugi wynik na liście, choć nie mandat.

SLD stracił wtedy w Łodzi ten jeden mandat, tyle, że analizując wyniki wyszło na to, że to Joński był najsłabszym ogniwem tej listy. Niby wygrał, tyle, że porównując wyniki z elekcją 2007 roku wyszło na to, że cała lista poza liderem procentowo zdobyła ten sam wynik, a lider wypadł kilka razy słabiej niż otwierający listę w z 2007 roku Wojciech Olejniczak. Zatem to Joński zdobył zbyt mało głosów, by wciągnąć następnego z listy.

W ostatecznym rozrachunku jedyny zysk lewicy z referendum ma tylko Joński, bo partia po tej zwyżce poparcia zaczyna dołować. Nie chodzi nawet o kiepski wynik w eurowyborach, czy sondaże. Klub w Radzie Miejskiej stracił dwójkę radnych na rzecz partii Palikota, teraz PiS chce podkraść jeszcze jednego radnego, czyli Rafała Markwanta. To znany kibic Widzewa, co dla PiS też ma znaczenie marketingowo-wyborcze. Na dodatek w sejmiku województwa klub SLD opuściła trójka radnych, czyli połowa klubu. Nie dziwię się prof. Janowskiej, że szuka nowych przyjaciół.

Oczywiście deklaracje Prawa i Sprawiedliwości to jedno, a drugie to fakt, że zdobycz w postaci Janowskiej jest obliczona na zyskanie wyborców z lewej strony Łodzi i odebranie paru punktów lewicowym kandydatom. Trzeba jednak pamiętać, że nikt nie jest dziś w stanie wyliczyć ile znaczy dziś marketingowo, po trzech latach od wyborów parlamentarnych, nazwisko Janowska. Jednak symptomatyczne jest to, że SLD czy TR nie odpowie raczej podobnym transferem z prawej strony.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki