Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Prywatne agencje zamiast pośredników pracy

Agnieszka Kubik
W pilotażu będą brać udział pośredniaki w: Łodzi, Zgierzu, Pabianicach i Radomsku
W pilotażu będą brać udział pośredniaki w: Łodzi, Zgierzu, Pabianicach i Radomsku Małgorzata Genca/Polskapresse
Resort pracy przeznaczył ok. 200 mln zł na nową formę aktywizacji bezrobotnych. Pilotażowo do programu włączone zostały pośredniaki z Łódzkiego.

Nowelizacja ustawy o promocji zatrudnienia i instytucjach rynku pracy, która weszła w życie w maju 2014 r., wprowadziła nową formę aktywizacji osób długotrwale bezrobotnych. Przywracać na rynek pracy mają ich obecnie nie tylko urzędy pracy, ale i prywatne agencje zatrudnienia, wyłonione w drodze przetargu przez wojewódzkie urzędy pracy.
Ministerstwo pracy przeprowadziło już kilka pilotażowych programów na Podkarpaciu,  Dolnym Śląsku i Mazowszu oraz w Gdańsku i Krakowie. Wkrótce z prywatnymi agencjami będą współpracować cztery powiatowe urzędy w naszym regionie: w Łodzi, Zgierzu, Radomsku i Pabianicach.

- Te urzędy zostały wytypowane w efekcie diagnozy, którą przeprowadziliśmy na łódzkim rynku pracy - mówi Aneta Jarczyńska z WUP w Łodzi.
Obecnie WUP  jest na etapie rozpisywania przetargu na wybór prywatnej agencji zatrudnienia. Dotychczas o szczegóły udziału w przetargu dopytywały trzy agencje.

Sęk w tym, że według dyrektorów urzędów, które realizowały pilotażowy program, jego efektywność jest znikoma. Np. na Podkarpaciu niemal tysiąc osób nim objętych po miesiącu znów zasiliło szeregi bezrobotnych.
- W pilotażu wzięły udział PUP-y z Przeworska, Tarnobrzega  i Krosna - mówi Regina Chrzanowska, dyrektor PUP w Krośnie. -  Prywatna agencja zatrudnienia zobowiązała się zaktywizować po ponad 300 osób z II i III filaru, czyli najbardziej opornych jeśli chodzi o rynek pracy. Pomyśleliśmy, że może jako urząd kroczymy zbyt utartymi ścieżkami, a agencje wniosą oddech świeżości. Ale czy można mówić o sukcesie? Owszem, zdecydowana większość podjęła pracę na umowę-zlecenia, ale były to  prace dorywcze, np. w charakterze opiekunki chorego sąsiada. Dodam, że my, jako urząd, nie możemy proponować takich ofert, mamy o wiele bardziej wyśrubowane kryteria. Jak pilotaż się zakończył? Po miesiącu te prawie tysiąc osób wróciło do nas z powrotem i znów byli bezrobotni. Tylko jedna osoba pracowała powyżej 34 dni - dodaje dyrektor.

Urzędy pracy obawiają się także, że oddając pole agencjom stracą finansowo.
Za wstępną diagnozę sytuacji bezrobotnego agencje otrzymają 20 proc. wynagrodzenia, a kolejne 80 proc. wynagrodzenia zależy od ich efektywności (z tego 20 proc. dostają za znalezienie pracy nawet na miesiąc, 30 proc. za jej utrzymanie przez 3 miesiące, 30 proc. za  zatrudnienie przez kolejne 3 miesiące).

Resort przeznacza na jednego bezrobotnego ok. 10-11 tys. zł. Łącznie rząd w ciągu trzech lat zamierza przeznaczyć ponad 200 mln zł na zlecanie działań aktywizacyjnych prywatnym agencjom. Większość, bo aż 160 mln zł, ma wyłożyć w tym roku.

- Wprowadzając nową formułę aktywizacji ministerstwo wzoruje się na modelu zachodnioeuropejskim, głównie brytyjskim. Trzeba jednak zwrócić uwagę, że tam nie ma większych problemów z zatrudnieniem. U nas, jeśli pracy nie ma, to nawet najlepszy pośrednik, a my mamy przecież dobrze wyszkolonych fachowców, jej nie wynajdzie - mówi Ryszard Pawlewicz, szef PUP w Skierniewicach.  

Co na to resort? - W efekcie programu pilotażowego "Partnerstwo dla pracy" przetestowany został polski model zlecania usługi aktywizacyjnej  - odpowiada nam na pytania biuro prasowe Ministerstwa Pracy i Polityki Społecznej. - Jest on inspirowany rozwiązaniami w zakresie współpracy służb zatrudnienia z  podmiotami niepublicznymi w innych krajach oraz z wypracowanymi rozwiązaniami krajowymi.

Nowe rozwiązania popiera prof. Elżbieta Kryńska, kierownik Katedry Polityki Ekonomicznej Uniwersytetu Łódzkiego.
- To powszechnie eksploatowana formuła, od Australii do Kanady, zalecana przez Komisję Europejską iMiędzynarodową Organizację Pracy. To trend we właściwym kierunku.
Urzędy pracy zgłaszają wiele zastrzeżeń, ponieważ odbiera im się coś, na co miały dotychczas wyłączność.
Problem leży w przygotowaniu agencji. Do tej pory były one nastawione na klienta zmotywowanego do podjęcia zatrudnienia, posługiwały się innymi metodami. Czas na wypracowanie nowych. Teraz agencje muszą się zmierzyć z długotrwale bezrobotnymi, a więc zupełnie innym segmentem.
W Warszawie już świetnie się w tym odnajdują. Lokalne rynki pracy mogą być trudniejsze, ale przecież nikt nie zmusza agencji do udziału w przetargu. Jeśli się decydują na współpracę z urzędami pracy, to biorą też na siebie ryzyko i muszą zdawać sobie z niego sprawę.
Ok. 30 proc. bezrobotnych w ogóle nie jest zainteresowanych pracą, tylko rejestrując się, liczy np. na ubezpieczenie zdrowotne. Ale nie świadczy to o całej populacji, dlatego trzeba próbować i wypracowywać nowe metody. Gdy ów trend zaczynał się lata temu na Zachodzie, też nie był doskonały. Pierwsze niepowodzenia nie powinny nas zniechęcać do kolejnych prób.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki