Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Przedwojenne osiedla w Łodzi. Kiedyś zazdrościła nam ich cała Polska. Do dziś mieszkają w nich łodzianie. Poznaj ich historię ZDJĘCIA

Anna Gronczewska
Za najnowocześniejsze łódzkie przedwojenne osiedle uchodzi to znajdujące się w rejonie al. Unii i ul.Srebrzyńskiej. Nosi ono imię Józefa Montwiłła – Mireckiego, działacza Organizacji Bojowej PPS,  powieszonego przez carat.
Za najnowocześniejsze łódzkie przedwojenne osiedle uchodzi to znajdujące się w rejonie al. Unii i ul.Srebrzyńskiej. Nosi ono imię Józefa Montwiłła – Mireckiego, działacza Organizacji Bojowej PPS, powieszonego przez carat. Archiwum Dziennika Łódzkiego/Grzegorz Gałasiński/Krzysztof Szymczak
Przedwojenne łódzkie osiedla. Do dziś mieszkają w nich łodzianie. Przed wojną w Łodzi powstawały nowe osiedla mieszkaniowe, których zazdrościła nam cała Polska. Do dziś mieszkają w nich łodzianie. Jak na tamte czasy były to bardzo nowoczesne osiedla.

Przedwojenne łódzkie osiedla. Do dziś mieszkają w nich łodzianie.

Domy w okolicach ul. Bednarskiej należą do tzw. osiedla zusowskiego. Wybudowano je w 1935 roku. Osiedle dzieliło się na część inteligencką i robotniczą. W pierwszej mieszkali lekarze, farmaceuci, urzędnicy. Mieszkania jak na tamte czasy były komfortowe. Miały łazienki, toalety, podłogi wyłożone parkietem. A także do lat pięćdziesiątych własne zaopatrzenie w wodę, którą dostarczano ze znajdującej się w tzw. parku zusowskim studni głębinowej. Niektóre mieszkania miały nawet po cztery pokoje. W łazienkach była instalacja gazowa i piecyki Siemensa. Mieszkania miały porządne drzwi, okna, z mosiężnymi okuciami. Domy przy Bednarskiej 24 i 26 należały do tej inteligenckiej części osiedla. Bloki robotnicze posiadały niższy standard. Miały na przykład toalety, ale brakowało w nich łazienek.

PRZEJDŹ DO GALERII, BY ZOBACZYĆ PRZEDWOJENNE ŁÓDZKIE OSIEDLA

Jednym z projektantów domów przy ul. Bednarskiej 24 i 26 był Józef Szanajca. To jeden z najwybitniejszych architektów młodego pokolenia, którzy tworzyli w okresie międzywojennym. W 1939 roku został zmobilizowany. Na wojnę poszedł razem ze swoim samochodem. Zginął w nim 24 września pod Płazowem koło Tomaszowa Lubelskiego. Został trafiony prosto w czoło z karabinu maszynowego. W chwili śmierci miał 37 lat. Po wojnie na warszawskiej Pradze jego imieniem nazwaną jedną z ulic, postawiono tam też jego popiersie.

Osiedla dla robotników

Przed wojną robotnicze osiedle zbudowano na Stokach. Towarzystwo Osiedli Robotniczych, znane jako TOR, powołane w 1934 roku przez Komitet Ekonomiczny Rady Ministrów do budowy tanich domków, dla osób których zarobki nie przekraczały 250 zł miesięcznie, wybrało ten teren na swoją inwestycję. Osiedle zaczęto budować w rejonie ul. Turnie, Wichrowej, Halnej. Projektowało je małżeństwo łódzkich architektów Barbara i Stanisław Brukalscy. Ale budowy osiedla nie dokończono. Przerwała je wojna. Plany przejęli Niemcy i dokończyli budowę. Tzw. niemieckie domy powstały w okolicy ul. Pieniny, Zbocze, Skalna. Charakterystyczny jest zwłaszcza dom na ul. Zbocze, na który na Stokach do dziś mówi się „podkowa”, bo wybudowano je w kształcie podkowy. Te domy służyły Niemcom jako koszary wojskowe. Po wojnie stacjonowało tam polskie wojsko, a w końcu umieszczono w nich łódzkie rodziny robotnicze.

Przed wojną na Stokach swoje osiedle w rejonie ul. Janosika, a konkretnie miejsca, gdzie znajduje się kościół pw. Matki Boskiej Różańcowej, zaczęli budować także tramwajarze. Zajęło się tym Stowarzyszenie Kulturalno - Oświatowe Pracowników Kolei Elektrycznych Łódzkich „Książka”.

Domki biskupie

Na Karolewie przed drugą wojną światową wybudowano tzw. biskupie domki. Znajdują się między ul. Wróblewskiego i Wileńską. Domy te powstały dzięki pierwszemu ordynariuszowi diecezji łódzkiej bp Wincentemu Tymienieckiemu. Jak opowiadają mieszkańcy osiedla, podczas pobytu w USA zobaczył tanie domy budowane do robotników. Po powrocie do Łodzi zaczął namawiać fabrykantów, by wybudowali takie domy dla łódzkich robotników.

Powołano Towarzystwo Budowy Robotniczych, którego członkami zostali łódzcy fabrykanci. Każdy miał się dobrowolnie opodatkować na rzecz budowy nowego osiedla robotniczego, które miało liczyć ponad 800 domków. Domy budowano z cegieł zrobionych z żużlu. Jednak nie okazało się to dobrym pomysłem. Przy pierwszym deszczu cegły zaczynały „puchnąć”. Trzeba było dom okładać normalnymi cegłami. To bardzo podrożyło koszty budowy.

Fabrykanci też szybko zniechęcili się do tego pomysłu. Zamiast blisko 1000 wybudowano około 100 takich domów. Robotników wielu w nich nie zamieszkało. Część mieszkań przejęła między innymi łódzka elektrownia. W jednym z nich mieszkał Stanisław Rachalewski, przedwojenny dziennikarz. Pracował m.in w „Kurierze łódzkim”, napisał kilka książek, m.in „Łódź, która odeszła”. Często odwiedzał go Mieczysław Jagoszewski, legenda łódzkiego dziennikarstwa. W domku obok mieszkał inny dziennikarz Gumkowski, a dom po sąsiedztwie należał do architekta Kowalewskiego, który na ul. Narutowicza projektował kamienicę ze słynnymi siłaczami. Stanisław Rachalewski w czasie wojny trafił do obozu koncentracyjnego. Umarł już po wyzwoleniu, gdy wracał swojego domu na Karolewie.

"Berlinek". Czy ma kształt swastyki?

W okolicach ul. Kalinowej stoją zaś domy osiedla nazywanego przez starszych łodzian „Berlinkiem”. Zbudowali je Niemcy. A swą nazwę zawdzięcza temu, że gdy spojrzy się na nie z góry na kształt swastyki.

To tylko jeden z łódzkich mitów – twierdzi Mirosław Wojalski, zajmujący się od lat historią Łodzi, autor wielu książek na ten temat. - Nie zbudowano go w kształcie swastyki. To osiedle miało mieć charakter doraźny. W czasie wojny Niemcy rozbudowali na Stokach osiedle „TOR-u”. Nie były to jednak imponujące osiągnięcia architektoniczne. Znacznie ciekawszą architekturę, wyższy standard miały zbudowane przed wojną dla pracowników dla zarządu miejskiego domy bliźniacze, które wzniesiono między ul.Tkacką, a ul Mostową, czyli obecną ul. Zelwerowicza.

- Wzniesiono je między 1928 a 1930 rokiem - dodaje Mirosław Wojalski. - Te domy miały modernistyczną formę. Niedaleko zbudowano inne przedwojenne osiedle. To tzw. kolonia oficerska. Domy tego osiedla postawiono przy ul. Zagajnikowej, czyli obecnej Kopcińskiego. Zaprojektował je architekt Wiesław Lisowski. Pierwsze domki tego osiedla stanęły w 1923 roku. Zbudowano je w stylu dworkowym. Jest to siedem bliźniaczych, ośmiorodzinnych domów. Kiedy je budowano stały w bardzo spokojnej okolicy. Teraz znajdują się przy ogromnej arterii komunikacyjnej. Ciekawym na pewno jest osiedle skarbowców na Julianowie, które też do dzisiaj służy łodzianom.

Wróćmy jednak do osiedla w okolicy ulicy Kalinowej. Domki na tym osiedlu mają na pierwszy rzut oka wygląd domów obronnych Małe okna, kiedyś z okiennicami, surowe, wysokie. spadziste dachy. Osiedle miało wspólną infrastrukturę, czyli pralnie, magazyny. W piwnicach były schrony przeciwlotnicze, a wokół domów małe ogródki. Miały zostać zbudowane z tak solidnych materiałów, by przetrwały kilkaset lat i świadczyły o nieprzemijalnych wartościach III Rzeszy.

Oś osiedla tworzy ul. Kalinowa, która spina się z ul. Morwową i Osinową Zamieszkali tu wysocy urzędnicy niemieckiej administracji, hitlerowcy oficerowie, wielu lotników. Były to duże mieszkania, miały od 75 do 100 metrów powierzchni, niektóre dwupoziomowe.

Dla urzędników skarbowych

W 1923 roku, a więc kiedy o „Berlinku” nikt nawet nie śnił powstał plan, by na Julianowie wybudować osiedle dla pracowników łódzkiej skarbówki. Zawiązano spółdzielnie, które zaczęto budować osiedle zwane skarbowym. Według planów miało mieć około 300 domów i ponad 600 mieszkań. Zbudowano je w stylu dworkowym. Wokół były niewielkie ogródki. W domach paliło się w piecu, ale miały kanalizacje, instalację gazową. Znajdował się tu kocioł gazowy. Mieszkała tu łódzka inteligencka, ludzie wykonujący tzw. wolne zawody oraz pracownicy „skarbówki”. Udało się wybudować 125 mieszkań. Reszta działek została sprzedana jeszcze przed wojną. W latach trzydziestych wybudowano tu luksusowe jak na tamte czasy wille.

Przyjeżdżały wycieczki z całej Polski

Ale za najnowocześniejsze łódzkie przedwojenne osiedle uchodzi to znajdujące się w rejonie al. Unii i ul.Srebrzyńskiej. Nosi ono imię Józefa Montwiłła – Mireckiego, działacza Organizacji Bojowej PPS, powieszonego przez carat. Pomysł wybudowania w Łodzi nowoczesnego osiedla mieszkaniowego pojawił się w latach dwudziestych. Miastu brakowało mieszkań. Władze wpadły więc na pomysł, by wybudować osiedle dla łódzkich robotników. Zadecydowano, że powstanie na tzw. Polesiu Konstantynowski, w okolicach parku na Zdrowiu. Decyzję o jego budowie podjęto w 1928 roku. Głównym inwestorem zostało Krajowe Towarzystwo Budowlane z Warszawy. Budowę tego osiedla rozpoczęto 1 sierpnia 1928 roku. Pierwsi lokatorzy wprowadzili się tu w grudniu następnego roku. Ostatnie bloki postawiono w 1930 roku. Osiedla miało 1023 mieszkania. 487 jednopokojowych, 468 dwupokojowych i 68 trzypokojowych. Mieściły się one w dwudziestu blokach.

Kolejka po mieszkania

Jak podawał „Express Wieczorny Ilustrowany” z 1930 roku, na tym osiedlu zostało do rozdania 420 mieszkań, a chętnych było 1700. Od razu zastrzegano, że wielu łodzian będzie rozczarowanych, że ich podanie zostanie odrzucone.

Sytuacja mieszkaniowa w Łodzi jest tak tragiczna, że dla wielu mieszkanie na Polesiu jest ostatnią deską ratunku! - alarmowali dziennikarze. - Aby zrozumieć jak ciężki kryzys mieszkaniowy przeżywa nasze miasto wystarczy nocą przejść się po naszych alejach, gdzie na ławkach śpią ludzie nie mający dachu nad głową. Zimą kryli się do bram, chroniąc się w ten sposób przed wiatrem i mrozem. Teraz, gdy noce są cieplejsze, ich domem jest ulica.

Zgodnie z założeniami osiedle było nowoczesne, ale nie tanie. Dlatego w tych kwaterunkowych, należących do miasta lokalach nie zamieszkali robotnicy. Ich lokatorami stali się urzędnicy łódzkiego magistratu, nauczyciele, wojskowi, kolejarze, artyści, wojskowi. Na tym osiedlu mieszkali m.in znani łódzcy plastycy Katarzyna Kobro i Władysław Strzemiński, Marian Minich, pierwszy dyrektor Muzeum Miejskiego Historii i Sztuki w Łodzi, znany malarz i grafik Karol Hiller.

Dla robotników czynsze były za wysokie. Za to osiedle i jego ulice nazwano na cześć działaczy niepodległościowych, związanych z Polską Partią Socjalistyczną. Tak zadecydowała łódzka Rada Miasta. Jak na tamte czasy osiedle było rzeczywiście nowoczesne. Bloki oświetlano gazem. Takie lampy znajdowały się na klatkach schodowych. Utworzono rabaty kwiatowe, ławki. Tadeusz Krzemiński, który całe życie mieszka na tym osiedlu, słyszał że przed wojną przyjeżdżały tu wycieczki z Łodzi i kraju, by podziwiać jak wygląda nowoczesne osiedle, nowoczesne domy.

Regulamin osiedla

Osiedle miało swój wewnętrzny regulamin. Określał on godzinę ciszy nocnej, zasady wietrzenia pościeli, trzepania dywanów. O godzinie 23.00 zamykane były klatki schodowe. Tak było jeszcze po wojnie. Największym minusem mieszkań na tym osiedlu było to, że nie miały centralnego ogrzewania. Paliło się w kaflowych piecach. Piece te podgrzewały też wodę w łazience. Centralne ogrzewania założono wiele lat po wojnie, Na osiedlu znajdowała się gazownia. Mieszkańcy osiedla im. Mireckiego dramatyczne chwile przeżyli w czasie drugiej wojny światowej. 14 stycznia 1940 roku wkroczyli tu żandarmi w towarzystwie gestapowców. Starsi mieszkańcy jeszcze do dziś nie mogą tego zapomnieć. Była niedziela, tuż po 21.00, czyli po godzinie policyjnej. Niemcy dawali polskim rodzinom dziesięć - dwadzieścia minut na opuszczenie mieszkania. Osoba dorosła mogła zabrać ze sobą 25 kilo bagażu. Wszystkich wywożono do obozu przejściowego przy ul. Łąkowej. Zostawiono tylko kilka polskich rodzin kolejarskich. Po wysiedleniach Polaków na osiedlu zamieszkali Niemcy. Polacy wrócili tu dopiero w styczniu 1945 roku.

Przed wojną planowano budowę osiedli, ale tych planów nie zdołano zrealizować.

Niektórych planów nie zrealizowano z powodów ekonomicznych – wyjaśnia Mirosław Wojalski.- Takie osiedle miało powstać między innymi na Nowym Rokiciu. Wzniesione domy miały przypominać te, które zbudowano przez towarzystwo „Lokator” przy ul.Lokatorskiej. Udało się natomiast postawić przy dzisiejszej ul.Pomorskiej 92 tanie mieszkania Goldfedera. Mało kto o tym pamięta.

Nowoczesne kamienice

Przed wojną w Łodzi powstawały luksusowe kamienice. Jak choćby te stojące niedaleko łódzkiego magistratu, na Placu Komuny Paryskiej. Jedna z nich, niedawno pięknie odnowiona, ma dwa adresy. Pierwszy to ul.Sienkiewicza 49, a drugi Plac Komuny Paryskiej 1. Oficjalnym jest dziś ten drugi adres. Kamienicę tę zbudowano między 1937 a 1938 rokiem. Projektantem domu był architekt Henryk Lewinson, który mieszkał przy ul. Piotrkowskiej 226. Kamienica przy Placu Komuny Paryskiej należała do rodziny Wileńskich. Stanisław Wileński był właścicielem niewielkiej fabryki przy ul. Długosza. W 1932 roku rodzina Wileńskich mieszkała jeszcze na ul. Piotrkowskiej 152, w narożnej kamienicy przy dzisiejszej al. Piłsudskiego. Potem przeniosła się na Plac Komuny Paryskiej. Według książki adresowej miasta Łodzi na lata 1937/1939 w tej kamienicy mieszkali inżynier Jan Wileński i przemysłowiec Stanisław Wileński. Znajduje się tu też reklama fabryki: S. Wileński, Łódź Fabryka Filców, ul. J. Długosza 48 (Koziny). Fabryka wyrabia filce: obuwiane, pantoflowe, gietrowe, młynarskie, puchowe, konfekcyjne, tapicerskie, dywanowe, siodlarskie, techniczne i izolacyjne.

Dolarowy plan

Kamienicę wybudowano w związku z wprowadzonym w życie tzw. planem budownictwa dolarowego. Jego ideę tłumaczy w swojej książce „Proces kształtowania przestrzeni w Łodzi II Rzeczpospolitej a awans administracyjny miasta” Joanna Olenderek. Od 1927 obowiązywała w Polsce ustawa zakazująca wywozu dewiz za granicę. Ludzie zaczęli inwestować pieniądze w nieruchomości. Kilka lat później, w 1933 pojawiła się kolejna ustawa, która wprowadzała ulgi podatkowe dla tych, którzy zaczęli budować domy. Dzięki temu wybudowano nie tylko trzy kamienice przy Placu Komuny Paryskiej, ale też charakterystyczne domy na ul. Piotrkowskiej, w okolicach katedry, na al. Kościuszki między ul. Zamenhofa a ul. Andrzeja. Wtedy też powstał Dom Literatów.

Kamienica przy Placu Komuny Paryskiej 1 jak na tamte czasy była luksusowym domem, przeznaczonym pod najem mieszkań. Niewiele wiadomo o jej przedwojennych lokatorach. Można przypuszczać, że mieszkała w nim głównie łódzka inteligencja, a więc lekarze, prawnicy, wyżsi urzędnicy administracji. Kamienica posiadała wszelkie udogodnienia jakie można było mieć przed wojną. Była skanalizowana, dochodziła tu bieżąca woda, gaz, lokatorów woziły windy. Mieszkania miały około 150 metrów kwadratowych.

Mundur Świerczewskiego

Po wyzwoleniu, już w 1945 roku w kamienicy przy Placu Komuny Paryskiej 1 zajęła partia. Umieszczono tu siedzibę Komitetu Łódzkiego Polskiej Partii Robotniczej. Do 1952 roku roku rządzono stąd Łodzią. Tyle, że od 1948 roku był to komitet Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej. Na czele łódzkiego komitetu stał Ignacy Loga - Sowiński, który urzędował w dawnym mieszkaniu Wileńskich. Ponad 90-letnia dziś pani Eleonora jako młoda dziewczyna pracowała wtedy w Komitecie Łódzkim PPR, właśnie w kamienicy przy ul. Komuny Paryskiej 1.

Wcześniej pracowałam w zakładach im. Marchlewskiego – wspominała nam pani Eleonora.– Byłam bardzo młodziutka, gdy oddelegowano mnie do pracy w PPR.

Pani Eleonora pracowała w sekretariacie łódzkiego komitetu. Ale nie była sekretarką, tylko maszynistką. Jej przygoda z PPR-em nie trwała długo, bo jedynie dziewięć miesięcy. Zapamiętała jednak starszą koleżankę, która pracowała w archiwum komitetu. Kiedyś zaprowadziła ją do pokoju w którym stała szklana gablota. Wisiał w niej wojskowy mundur.

Powiedziała mi, że to mundur generała Karola Świerczewskiego, którego w Bieszczadach zabiły bandy UPA – opowiadała nam pani Eleonora. – Było to wtedy wielkie przeżycie. Bo dużo mówiło się o zabójstwie generała. Ja mogłam zobaczyć jego mundur na którym były ślady po kuli.

Mundur w Łodzi długo nie pobył. Został przewieziony do Muzeum Wojska Polskiego w Warszawie. Łódzki komitet partii przeniesiono do gmachu przy al. Kościuszki w 1952 roku.

Znani lokatorzy

Lokatorzy wprowadzili się kamienicy już po przenosinach KŁ PZPR. Wielkie mieszkania podzielono. Z jednego, tak jak w wielu kamienicach w Łodzi, robiono dwa – trzy. W kamienicy mieszkał milicjant, kierownik sklepu, krawiec. W latach sześćdziesiątych na pierwszym piętrze kamienicy zamieszkał Jerzy Werner. Był on jednym z pionierów polskiej motoryzacji. Konstruował m.in podwozie pierwszego polskiego samochodu ciężarowego star. W latach 1962 - 1968 był rektorem Politechniki Łódzkiej. To dziadek znanej dziennikarki TVN Anity Werner.

Także w latach sześćdziesiątych mieszkanie po Wileńskich zajął profesor Tadeusz Pawlikowski. W 1966 roku zorganizował w Łodzi pierwszą w Polsce Klinikę Endokrynologiczną z laboratorium i poradnią dla miasta i województwa. W 1975 roku doprowadził do powołania Instytutu Endokrynologii. Natomiast w latach 1968 - 1975 roku był rektorem łódzkiej Akademii Medycznej. Po latach rektorem tej uczelni został też jego syn prof. Marek Pawlikowski.

od 12 lat
Wideo

Wybory samorządowe 2024 - II tura

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki