Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Przemoc w łódzkich szkołach. Rodzice pierwszaków domagają się usunięcia z klasy 7-letniej uczennicy

Maciej Kałach
Mikołaj Suchan/zdjęcie ilustracyjne
Rodzice pierwszaków z łódzkiej podstawówki domagają się usunięcia z klasy 7-letniej uczennicy. Twierdzą, że jest agresywna.

Pierwszoklasistka ze Szkoły Podstawowej nr 91 groziła kolegom i koleżankom, że ich zabije, szarpała ich i popychała, zabierała im różne przedmioty - tak twierdzą dwie mamy, które skontaktowały się z naszą redakcją.

Konrad Kurczewski, dyrektor szkoły, twierdzi zdecydowanie, że panuje nad sytuacją, ale... Potrzeba jeszcze trochę czasu, aby dziewczynka zaczęła zachowywać się zgodnie z normami obowiązującymi w szkole, jak to było w poprzednich trudnych przypadkach.

Grupa rodziców (w ich imieniu z „Dziennikiem Łódzkim” skontaktowały się dwie matki, ale zapewniają, że niezadowolonych jest więcej) czekać nie chce.

- Na początku listopada dziewczynka rzuciła butelką w nauczycielkę - mówi pierwsza z matek. Butelka po soczku była plastikowa.

- Opis tej matki nie odpowiada prawdzie. Na pewno nauczycielka nie była celem - oponuje dyrektor Kurczewski. - Dziewczynka otrzymała polecenie, aby odłożyć butelkę i odrzuciła ją. Butelka poleciała akurat w stronę nauczycielki, ale nie została trafiona.

CZYTAJ TEŻ:Przemoc w łódzkich szkołach. Coraz młodsi uczniowie biją kolegów i wyzywają nauczycieli

Co z innymi zarzutami?

Kobieta opowiada, że jej córka i inne dzieci w klasie wielokrotnie słyszały z ust 7-latki groźby śmierci. Łodzianka mówi też o kradzieżach. Twierdzi, że dziewczynka zabiera kolegom i koleżankom pieniądze, słodycze i inne rzeczy, które wpadną jej w oko.

A czasami bywa też „zabawnie”.

- Ta dziewczynka chodziła za moją sześcioletnią córką całą przerwę i wołała w jej stronę „fakju, fakju, fakju!”. Potem moje dziecko cały wieczór powtarzało to w domu, nie wiedząc co oznacza - opowiada druga kobieta. I dodaje, że agresywna 7-latka drze innym rysunki i prace domowe, zdarzają się przypadki opluwania.

Co na to wszystko dyrektor szkoły?

- Czy jeśli dziecko mówi do innego dziecka „zabiję cię!”, to rzeczywiście możemy traktować to jako prawdziwą groźbę? To są dzieci: wypowiadają groźby, ale bez „morderczych” intencji, pchają się, szturchają, ale nie było informacji o pobiciu przez tę dziewczynkę. A czy można mówić o kradzieży, jeśli dziecko nie stara się przed nikim ukrywać, że zabiera nie swoją rzecz? Ostatnio wzięła sobie bryłę soli z pracowni przyrodniczej, bo jej się spodobała. My musimy ją nauczyć, że tak nie wolno - podkreśla dyrektor Kurczewski.

CZYTAJ TEŻ:O włos od tragedii w łowickiej podstawówce. Przyszedł z nożem do szkoły, bo chciał zabić kolegę

CZYTAJ DALEJ NA NASTĘPNEJ STRONIE

Taka nauka odbywa się m.in. na przerwach. Dziewczynka, a także kilku innych uczniów z problemami, spędza część przerw w gabinecie dyrektora. A on podczas rozmowy próbuje badać motywy zachowań, tłumaczy, czego robić nie wolno, a co dzieci robią dobrze.

Mamy, które skontaktowały się z naszą redakcją, mają jednak co do tego wątpliwości.

- Dziewczynka wraca do klasy szczęśliwa i chwali się: „byłam u dyrektora, a wy nie”, traktując tę wizytę jako nagrodę za swoje skandaliczne zachowanie - mówi pierwsza z matek.

Dyrektor ponownie apeluje o czas. Z uwagi na dobro rodziny tej dziewczynki nie wymienia wszystkich działań, które podstawówka podjęła na jej rzecz z innymi instytucjami. Ale informuje np., że w przypadku trudnych uczniów szkoła zawsze ubiega się o asystenta rodziny od MOPS-u (choć na jego pomoc musi wyrazić zgodę rodzina, a jej uzyskanie bywa czasem trudne).

CZYTAJ TEŻ:W szkole nie jest bezpiecznie. Rośnie poziom agresji wśrod uczniów

- Ubiegamy się w magistracie o uzyskanie etatu psychologa dla naszej szkoły, bo takiego nie mamy - mówi dyrektor.

O sprawie wiedzą pracownicy łódzkiego magistratu, gdzie w piątek w związku z listem od jednej z matek odbyło się spotkanie z dyrektorem SP nr 91.

- Dziś nie ma już mowy o zagrożeniu, stale monitorujemy sytuację i wdrażamy kolejne rozwiązania - informuje Jolanta Baranowska z biura prasowego Urzędu Miasta Łodzi. We wtorek urzędnicy nie odpowiedzieli, czy szkole zostanie przypisany psycholog. Dowiedzieliśmy za to, że szkoła zostanie skontrolowana przez kuratorium.

CZYTAJ TEŻ:Coraz niebezpieczniej w łódzkich szkołach

Problem przemocy w szkołach podstawowych dotyczy nie tylko SP nr 91 w Łodzi. Z raportu Instytutu Badań Edukacyjnych, podległemu MEN, który ukazał się przed dwoma miesiącami wynika, że aż 15 proc. uczniów podstawówek było regularnie dręczonych. To wyższy odsetek niż w gimnazjach (10 proc.) i szkołach ponadgimnazjalnych (6 - 7 proc.) Dręczenie oznacza, że uczeń doświadcza wielokrotnych zachowań agresywnych: może to być np. regularne wyśmiewanie, ale i bicie.

Według IBE aż 33 proc. uczniów podstawówek doświadczyło w ciągu miesiąca przed badaniem co najmniej jednorazowego aktu przemocy fizycznej - np. celowego potrącania lub bicia. Ten wskaźnik dla gimnazjów to 21 proc.

Eksperci IBE przepytali blisko 10 tys. polskich uczniów.

Zobacz też:

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki