Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Przemysław Owczarek: "Możemy tworzyć dzieła, które mają wartość globalną, a sznyt lokalny"

Łukasz Kaczyński
Łukasz Kaczyński
Nowy dyrektor Domu Literatury, poeta i atropolog kultury Przemysław Owczarek uważa, że z Nagrodą im. Tuwima Łódź może budować pomosty między dwoma „plemionami” Polaków

Jak czułeś się przed komisją konkursową? Dotąd chyba nie byłeś w takiej sytuacji?

Mogłem pokazać siebie w aktualnym całokształcie. Mojego dorobku nie da się upchnąć w szufladkę wrażliwego poety. A kto siedzi w grantach i tworzy dokumenty, da sobie radę z aplikacją. Postawiłem na spójność i metaforę - każdy element mojego programu „Łódź literatury” odnosił się do części okrętu.

I zajęło Ci to dwieście stron, jak głosi plotka...

Trzydzieści. Zacząłem od analizy sytuacji wyjściowej. Opierałem się na wiedzy, że Dom Literatury będzie poszerzony o Mediatekę - przedsięwzięcie projektowane w znacznym stopniu jako komercyjne. Ale wtedy nie może ona służyć miastu tak, jak powinna. Aplikację stworzyłem wokół pojęcia rewitalizacji społecznej. Powstała wizja instytucji realizującej duże wydarzenia, budującej kapitał społeczny przez stymulowanie narracji miejskich - zawsze bazując na literaturze.

Będąc tu, w Śródmieściu, jednej z enklaw biedy, z organizacjami pozarządowymi takimi jak „Topografie” i artystami, możemy tworzyć interdyscyplinarne przedsięwzięcia, które wzmocnią tożsamość społeczności lokalnej. Zaproponowałem między innymi projekt „Księga ulicy i podwórka”. Międzypokoleniowe zespoły mieszkańców mogłyby tworzyć artystyczne księgi podwórek czy ulic na podstawie starych zdjęć, pojedynczych ludzkich historii, narracji osnutych wokół przemian historycznych, tekstów folkloru miejskiego. Księgi stworzą kolekcję, którą będzie można pokazać w ramach Expo, w formacie pdf-a upubliczniać w sieci. Trzeba w subtelny sposób promować obcowanie z książką. Korzystając z doświadczeń muzealnika, wymyśliłem Dobę Książki, wydarzenie, które może angażować podmioty prywatne, instytucje kulturalne, społeczne i wyznaniowe. Chciałbym by była możliwość wejścia do kościoła i obejrzenia starej księgi liturgicznej, usłyszenia opowieści kapłana o niej. Na Księżym Młynie widziałbym wielki zjazd bukinistów i antykwariuszy, nawet z całej Środkowej Europy.

W Muzeum Książki Artystycznej lokowałbym część tego wydarzenia z czcionkami w roli głównej. W Dobę wciągnąłbym biblioteki i uczelnie, a sednem byłby Festiwal Baśni i Opowieści Mówionej. Słusznie powiedziało się kiedyś Krzysztofowi Candrowiczowi, co podłapał Marek Janiak, że Łódź jest ostatnim nieodkrytym miastem, które nie posiada o sobie legendy w postaci w miarę spójnej narracji. Jest miastem nieznanym dla samych łodzian, ale nieznanym też w Europie. W należytym stopniu nie pojęliśmy, jak Łódź jest ważna i kluczowa dla zrozumienia XIX wieku, kapitalizmu i nowoczesności w Środkowej Europie.

CZYTAJ DALEJ NA NASTĘPNEJ STRONIE

Mediateki nigdzie nie działają komercyjnie. U nas mówi się. że ta instytucja ma zarabiać.

Jeśli Urząd Miasta włącza ją do Domu Literatury, to zapewne zakłada, iż będą tam też miały miejsce działania niekomercyjne. Odniosłem pomysł Mediateki do dwóch ważnych obszarów strategii „Polityka Rozwoju Kultury Miasta 2020+” i zadałem pytanie: jak ona ma nam służyć w takim miejscu i jak możemy spożytkować nowe technologie, portal udostępniający pliki. Podobny pomysł może rychło zaistnieć też w Wojewódzkiej Bibliotece Publicznej. Mediateka powinna wejść w dwa obszary „Polityki Rozwoju”: talenty i tożsamość. Będziemy tam tworzyć pliki do ściągnięcia za opłatą czy za darmochę, dotyczące tożsamości miasta etc., a wydawane przez nas książki zamieniać w formaty pdf. Temat tożsamości trzeba dobrze rozegrać za pomocą narzędzi Mediateki i to jest innowacyjność tego projektu.

Dla mnie dobrą praktyką byłoby łączenie artystów (np. specjalistów od animacji komputerowych), którzy dzięki narzędziom Mediateki mogliby tworzyć np. wizualizacje do tekstów literackich. To jest jakość, która w wieloraki sposób działa na wyobraźnię. W Polsce w powijakach są takie przedsięwzięcia interdyscyplinarne. Tak rozumiem innowacyjność Mediateki wobec podobnych instytucji w Polsce - a nie tylko jej rolę, która ma polegać na pośredniczeniu w dostępie do powszechnego świata wyobraźni. Możemy tworzyć niepowtarzalne dzieła, które mają wartość globalną, ale też lokalny sznyt.

Zobowiązałeś się do zatrudnienia jako zastępcy Balbiny Bruszewskiej, reżyserki namaszczonej przez władze na kierownika tego projektu?

Zobowiązałem się do zatrudnienia jeszcze trzech osób. Będą odpowiadać za stronę techniczno-organizacyjną Mediateki. Czekają nas zmiany statutu i struktury organizacyjnej. Jak rozumiem potrzebę połączenia Mediateki z DL? Gdy w głównym obiegu rządzi literatura popularna, kłopot z upowszechnianiem wysokoartystycznej literatury polega na tym, że ma mniejsze szanse zaistnienia na rynku jeśli nie jest poparta formą prezentacji audiowizualnej. Coraz więcej wydarzeń i dzieł literackich wchodzi w tzw. kulturę szerokopasmową. Mediateka oraz potencjał organizacyjny i wydawniczy Domu, nasza obecność w środowiskach literackich i opiniotwórczych w kraju, to możliwości, które dają nam przewagę konkurencyjną np. nad dolnośląskim Biurem Literackim.

Mediateka nie będzie funkcjonowała dobrze bez komponentu twórczego, oparcia w tworzonej na miejscu literaturze i otoczeniu społecznym w formie centrum aktywności lokalnej. Jeśli nie dostrzeże się tego pod kątem rewitalizacji społecznej i nie zrównoważy tych aspektów, to możemy mieć coś, co po paru latach istnienia i przemianach technologicznych może okazać się przestarzałe i tylko w sposób powierzchowny zmieni obraz rewitalizowanego kwartału. A chodzi o to, byśmy budowali społeczeństwo obywatelskie. Ono bazuje na haśle: „nic o nas bez nas”, co oznacza właściwe zrozumienie roli sektora pozarządowego: stowarzyszeń, fundacji, kolektywów i spółdzielni. Udział obywatela w życiu miasta oznacza, że bierze on współodpowiedzialność za dzielnicę, kwartał etc. Dom Literatury z Mediateką okażą się skuteczną instytucją, jeśli zostanie dobrze zdefiniowana sfera działań i produktów kulturalnych o mocnym, obywatelskim charakterze.

CZYTAJ DALEJ NA NASTĘPNEJ STRONIE

Co czeka Nagrodę Literacką im. Tuwima?

Oddanie jej łodzianom. Będą mogli głosować, pojawią się nominacje. W regulaminie zostawimy zapis o społecznym zaangażowaniu, ale usuniemy ten o tzw. całokształcie literackiego dorobku, który kojarzy mi się z kryptą. Niech to będzie nagroda za wysokoartystyczne dzieła, które budują przestrzeń dialogu, otwartości i porozumienia.

Chodziłoby o nagrodzenie osoby, która ma zdolność budowania mostów ponad podziałami, diagnozuje sytuacje niebezpieczne dla kultury i wskazuje sposoby rozwiązania problemów.

Jak „Most na Drinie” noblisty Ivo Andricia, żyjącego w serbskiej, bośniackiej i chorwackiej kulturze?

Może być „Most nad Drinie” albo most między lewicą a prawicą co do ważnych kwestii, most między zalęknionymi Polakami i wylęknionymi uchodźcami. Rzeczywistość nie jest czarno-biała i pisarze, którzy to pojmują, pomagają nam lepiej rozumieć świat. Z jednego „salonu” literackiego i drugiego mogą przyjść do kapituły nagrody ludzie, którzy są zdolni do dialogu. Łódź może być przestrzenią, w której się rozmawia a nie walczy na poglądy. Może jestem naiwnym idealistą, ale po trzech latach funkcjonowania nagrody taka zmiana byłaby dobra.

Ostatni laureat, Jarosław Marek Rymkiewicz, jest tu punktem odniesienia. Jury nie zafunkcjonowało wtedy tak, jakby oczekiwała tego duża część środowiska. Zrodziło to pewien rodzaj demokratycznej eksplozji na scenie teatru, na którą pozwolił Andrzej Strąk. Fatalnie czuł się w roli postponowanego jurora, ale okazał się jednocześnie prawdziwym demokratą i ja to bardzo cenię, czemu dałem wyraz w mojej aplikacji. Byliśmy w teatrze demokratycznym społeczeństwem, mogliśmy się spierać, ale nikt nie postulował, by odebrać pisarzowi nagrodę.

Nie wiem czy niektóre argumenty, które pojawiły się podczas tego „wybuchu” nie przeceniały czasem wypływu literatury, jej obiegu i zainteresowania nagrodą, o której mało kto słyszał, bo nie za wiele się wokół niej działo. Swoją drogą, zobaczymy w końcu na facebookowym profilu Domu lub Festiwalu „Puls Literatury” nagranie, w którym Rymkiewicz dziękował za nagrodę? Zgadzam się prof. Jarniewiczem, że że mówi na nim właśnie jako poeta, a nie polityczny harcownik - może to pokazałoby, że nie mamy do czynienia z czarno-białą sytuacją?

W filmie pisarz prowokator zamienił się w niewinnego chłopca wędrującego po Łodzi. Rymkiewicz ma wiele twarzy, ale jedna z nich jest dość mroczna, i tu pojawia się problem całokształtu twórczości, od którego nie da się oddzielić eseistyki. Więc wracamy do kwestii odpowiedniego sformułowania regulaminu, którego niedociągnięcia wychodzą w praktyce. Generalnie takie wydarzenia da się ocenić dopiero z pewnego dystansu czasowego. Pojawi się strona internetowa nagrody i tam zamieścimy film.

CZYTAJ DALEJ NA NASTĘPNEJ STRONIE

Wracam do sedna - Dom Literatury de facto powstał w 2013 roku. Środowisko literackie związane z Oddziałem Łódzkim Stowarzyszenia Pisarzy Polskich, jak i aplikacja konkursowa Andrzeja Strąka przekonały władze Łodzi do naszej wizji tworzenia i promowania literatury. Z dużym kredytem zaufania, który, jak sądzę, został spłacony w dwójnasób.

Nasze inicjatywy pozarządowe: czasopisma „Arterie” i „Tygiel Kultury” otrzymały szansę dalszego istnienia i rozwoju - i tej szansy nie zaprzepaściły prezentując dorobek pisarzy, artystów i humanistów w kraju i za granicą. Publikowane książki autorów z Konkursu im. Bierezina, serie wydawnicze jak na przykład „Białe Kruki Czarne Owce” i „Puls Literatury” osiągają naprawdę atrakcyjną jakość i zdobywają nagrody. Jeśli Narodowe Centrum Kultury wpisuje „Puls Literatury” na listę najważniejszych festiwali literackich, to jest to wyraźny sygnał, że jesteśmy instytucją strategiczną w kraju. Niestety w Łodzi się o tym nie pamięta. Bo nie jesteśmy miastem takim jak Kraków czy Gdynia, które budują mocny wizerunek lokalnej kultury na bazie literatury. Ona nie jest obszarem strategicznym w naszej „Polityce Rozwoju Kultury Miasta 2020+”, chociaż na Piotrkowskiej mamy trzy pomniki wybitnych ludzi pióra: Tuwima, Reymonta i Schillera. Kryje się za tym jakaś krótkowzroczność. Tymczasem Dom Literatury wprowadził w obieg literacki wielu zdolnych młodych pisarzy. Wydają oni książki, dostają nagrody, ważni recenzenci chwalą ich literacką robotę.

Mówiąc o pisarzach, którzy szerzej wypłynęli, masz na myśli pamiętną „dykcję łódzką”, pod którą to nazwą zamknięto także i Ciebie? Trudno dziś powiedzieć czym była bardziej: faktem medialnym, marketingiem czy prawdą?

Termin jest problematyczny. Gdy wydawaliśmy antologię „Na grani” był dobry na wspólne szyldy. Jednakowoż wrocławianin Paweł Kaczmarski - który podczas panelu na ostatnim „Pulsie” zaskoczył prof. Tomasza Cieślaka negującego termin „dykcja łódzka” - wskazał, że w tekstach łódzkich pisarzy jest jedna wspólna składowa: topografia miejska jawi się jako osobny, niezależny byt, konkretne miejsca wiodą w wierszu swoje własne życie. Dla Kaczmarskiego jest to sposób pisania właściwy tylko dla Łodzi. I być może świadczyłoby to o tym, że jesteśmy w istotnej fazie odkrywania miasta. To jest rodzaj dziwnej, może nawet metafizycznej relacji, szczególnej zwłaszcza dla miasta nowoczesnego. Genius loci Łodzi nie daje się oswoić. Pojedziesz do Krakowa i szybko zdefiniujesz atmosferę, nie masz problemu z każdym innym miastem, które wyrasta ze średniowiecza. A tutaj, może przez amerykański układ ulic i ślady wielu nacji, nie możesz tego miasta okiełznać, podbić konkretnym dyskursem. Poezja to pokazuje przez swoją otwartość wobec świata i otaczającego języka. Że to jest trochę dziwne, niepodległe miasto, przez wiele lat skazane na byt surwiwalowca. Teraz się podniosło, choć to podniesienie, w jego kilku aspektach, jest dosadnie komentowane przez mieszkańców, zwłaszcza w tramwajach.

CZYTAJ DALEJ NA NASTĘPNEJ STRONIE

Powołanie Domu Literatury widzieć można jako domknięcie pewnego etapu. Jak zmieniło się w Łodzi miejsca literatury?

Pierwszy etap to rozwijanie środowiska młodo literackiego przez Oddział Łódzki Stowarzyszenia Pisarzy Polskich jeszcze w Poleskim Ośrodku Sztuki, zapoczątkowany i twórczo stymulowany przez Andrzeja Strąka i Zdzisława Jaskułę. Bez nich nie byłoby Kwartalnika „Arterie”, książek, Festiwalu „Puls Literatury”. Drugi etap to stworzenie i rozwój Domu Literatury na bazie Śródmiejskiego Forum Kultury i realizacja dużych projektów takich jak Rok Tuwima 2013.

A teraz czeka nas etap trzeci - przekształcenie instytucji, która animuje i tworzy zjawiska literackie w centrum aktywności lokalnej z budynkiem wypełnionym zaawansowaną technologią. Całość ma stworzyć kreatywny potencjał służący budowaniu miejskiej tożsamości i wspieraniu talentów.

Wróżysz, że literatura będzie miała jeszcze mocniejszą pozycję?

Byliśmy reprezentatywnie obecni na tegorocznym Festiwalu Miłosza w Krakowie, nobliwym wydarzeniu w kraju, po krakowsku strupieszałym, którą to strupieszałość nieco obtłukliśmy: Kacper Bartczak, Sława Lisiecka, Jerzy Jarniewicz jako twórca programu, ja też bywałem trochę niegrzeczny i nie biłem pokłonów przed patronem festiwalu. Teraz, po nominacjach dla Kacpra do wrocławskiego „Silesiusa” i Nagrody Literackiej Gdynia za wydane przez nas „Wiersze organiczne” sądzę, że jeśli zrozumie się kontekst niesamowitego rozwoju łódzkiej literatury, to mamy szansę naprawdę twórczo namieszać. I wtedy sytuacja pomnikowa, która istnieje na Piotrkowskiej, a której wiele osób wydaje się nie rozumieć, dojrzeje wreszcie do właściwego poziomu świadomości. Tuwim i Reymont to są niezwykle ważne dla tożsamości miasta postacie. Literatura tworzy silny nurt identyfikacji, nieodkryte miasto musi o sobie opowiadać, a najlepiej robią to pisarze i poeci, którzy rewitalizują Łódź w swoich dziełach. Mówi się w Polsce bardzo dobrze o Domu Literatury, bo nie jest to środowisko hermetyczne, które działa tylko dla siebie. Nasza instytucja administrowała w 2013 roku całym Rokiem Tuwima w Łodzi. W 2015 r. byliśmy na przykład współpartnerem Muzeum Miasta Łodzi w projekcie „Karl Dedecius - Literatura - Dialog - Europa”. Są inne wydarzenia. To duża praca wykonana dla miasta, która ma efekty rzeczowe i tożsamościowe widoczne w badaniach opinii publicznej. Respondenci wskazali w jednym z nich, że Tuwim stał się istotną marką Łodzi.

CZYTAJ DALEJ NA NASTĘPNEJ STRONIE

A co z Kołem Młodych, kilka lat temu byłeś jednym z młodych, teraz jesteś jego opiekunem.

Po pierwszej fali bardzo zdolnych poetów mamy kolejną. Wtedy mieliśmy jeden problem: brak krytyków towarzyszących. Teraz są, ale nadal nie uprawiamy quasi nepotyzmu literackiego, jaki się często objawia w Krakowie i Wrocławiu, co znaczy, że swoi dość często dostają nagrody.

Obydwa miasta promują się i pokazują jako miasta literatury.

Tam władze wspierają pisarzy a wydarzenia literackie traktują jako kluczowe dla wizerunku metropolii, ponieważ rozumieją, że literatura jest istotną przestrzenią wolności. W zdrowych demokracjach chucha się na pisarzy, w państwach totalitarnych się ich tępi. W Łodzi jest stypendium artystyczne, którego beneficjentami w dziedzinie literatury są także nasi pracownicy: Marcin Bałczewski i Maciej Robert - to jest konkretna literacka robota dla miasta. Robiona po nocach, bo w Domu Literatury, przy takiej rozległości działań animacyjnych, pracę nad redakcją naszych czasopism też kontynuuje się poza czasem pracy.

Dzięki temu możemy prezentować Łódź na nowoczesny sposób w całej Europie. Odzywają się do nas tłumacze i chcą nas przekładać. We Francji wystąpiła Iza Kawczyńska, za chwilę mocną reprezentacją z nową polsko-niemiecką antologią łodzian będziemy w Berlinie. Wystąpimy także w Londynie. Dwa, trzy lata przed finalizacją Mediateki to kapitalny moment, by wykonać istotne posunięcia.

W Polsce chwali się jakość naszych wydawnictw, więc pozwólcie nam robić dalej tę dobrą robotę. Natomiast nowa fala w Kole Młodych jest chyba jeszcze zdolniejsza niż ta z pierwszej dekady XXI w. Mamy Paulinę Niedzielską, niedawną gimnazjalistkę i laureatkę olimpiad szkolnych - pisze zadziorne opowiadania w dialekcie z gimbazy. Objawił się student fizyki Andrzej Molenda z prozą o subtelnym i eleganckim stylu z pomysłami rodem z fizyki kwantowej. Martyna Romanowicz aksamitnym głosem zamienia wiersze w piosenki. Agnieszka Tarnowska wygrała konkurs w Lublinie, jej wiersz ozdobi fasadę kamienicy, i bierze udział w prestiżowym programie Biura Literackiego dla debiutantów. Jest także Igor Kociełkiewicz z prozami, które są dowcipną kroniką pokolenia dorastającego w blokowiskach. Janek Rojewski wygrał prestiżowy Konkurs im. Rafała Wojaczka w Mikołowie. Zespół merytoryczny jest przygotowany wszechstronnie, żeby chuchać na talenty. To są pisarze i jednocześnie świetni animatorzy i instruktorzy. Stopień pozyskiwania środków zewnętrznych lokuje nas tuż za Fabryką Sztuki, a nasz zespół jest przecież niewielki.

To świadczy o skali wykonywanej pracy. Czekam, aż dołączy do nas Balbina Bruszewska, uznana artystka i autorka edukacyjnego i technicznego potencjału przyszłej Mediateki, osoba, która tak jak my, pielęgnuje w sobie twórcze wewnętrzne dziecko. Chcę we wrześniu zacząć pracę nad strategią, zadbać, byśmy w trakcie strukturalnych przemian nie wylali tego twórczego dziecka z kąpielą, bo nie ma dobrej instytucji kultury bez twórczej wyobraźni. Potrzebny jest nam solidny i komplementarny, w sensie społecznym i technicznym, dokument strategiczny, który pozwoli w spokoju pracować przez kolejne lata i przejść na Moniuszki 5 bez istotnych strat. Pracownicy są przygotowywani na zmiany i przejdą szkolenia. Wiemy, co chcemy osiągnąć dla dobra miasta, a od paru lat budujemy w Polsce jego silny artystycznie wizerunek. „Łódź kreuje” także dzięki zdolnym i rozpoznawalnym w kraju łódzkim pisarzom.

Rozmawiał Łukasz Kaczyński

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki