Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Przez 4 lata skutecznie udawał agenta ABW

Agnieszka Magnuszewska, Marcin Bereszczyński
Dziennik Łódzki / archiwum
Niewysoki, szczupły brunet ostrzyżony na jeża. Niepozorny. Za to z wielką wyobraźnią i jeszcze większymi marzeniami. Od zawsze chciał zostać agentem ABW, a że nie wyszło, udawał go przez ostatnie 4 lata, posługując się podrobioną przez siebie legitymacją. Był tak przekonujący, że nawet jego bliscy znajomi uwierzyli, że zaciągnął się do służby w ABW.

23-letni Michał ze Zgierza bardzo wcześnie postanowił, że chce zostać tajnym agentem. Ale życie ułożyło się tak, że został ochroniarzem. To było zdecydowanie za mało jak na jego aspiracje. Uparł się, że chce pracować w ABW. To było jego największe marzenie, które postanowił spełnić za wszelką cenę. Tak przynajmniej zapewniał podczas zeznań w łódzkiej prokuraturze.

Testował talent aktorski na policjantach

Michał K. w rolę funkcjonariusza ABW po raz pierwszy wcielił się w 2007 r. , gdy miał 19 lat. Postanowił przetestować swój talent aktorski na policjantach. Gdy składał zeznania jako poszkodowany w transakcji na portalu aukcyjnym, zapewniał, że jest z ABW. Chciał w ten sposób zyskać przychylność funkcjonariuszy. I, przy okazji, otrzymać więcej informacji o sprawie.

Rok później Michał K. postanowił podrobić legitymację ABW, by być bardziej wiarygodnym. Przez kolejne lata tak często jej używał, że dokument się zniszczył. Podrobił więc kolejną legitymację. Tym razem postanowił ją zalaminować. Czuł się w swojej roli coraz pewniej.

Na początku hasło "jestem z ABW" wykorzystywał do załatwienia swoich prywatnych spraw. Użył go w 2008 r., by przyspieszyć wyrobienie nowego dowodu osobistego. Podczas wizyty w magistracie usłyszał, jak urzędniczki naradzają się co do podpisu złożonego przez innego petenta. Jedna z nich podejrzewała, że jest fałszywy. W Michale K. zaoferował kobietom pomoc, okazując legitymację ABW. Udało mu się znaleźć podejrzanego petenta i oddać w ręce policji.

Skuteczna akcja dodała mu wigoru. Postanowił stworzyć swoją sieć kontaktów w Zgierzu. Poszukując informatorów, próbował nawiązać współpracę z mężczyzną, który nielegalnie sprzedawał alkohol.

W 2010 r. zatrzymał mężczyznę wynoszącego rzeczy ze sklepu. Oddał go w ręce policji, oczywiście okazując legitymację ABW. Jesienią tego roku zatrzymał pijanego rowerzystę, którego też odstawił na policję.

Rok niepowodzeń zakończony aresztem

Nie na wszystkich działało hasło "ABW". Gdy tej jesieni Michał K. próbował obniżyć u komornika koszty postępowania, usłyszał, że jest to niemożliwe. Procedury to procedury. Pozostało mu więc uregulowanie zaległego mandatu.

Ten rok nie był dla Michała K. zbyt szczęśliwy. Podejrzewał, że ktoś wchodzi na jego konto. Postanowił to sprawdzić w banku, również używając podrobionych dokumentów. Nic z tego nie wyszło.

Pocieszeniem miało być zlecenie od koleżanki, która chciała sprawdzić swojego męża - wojskowego. Żeby pozyskać informacje, udał się do jednostki wojskowej w pobliżu Zgierza i wypytywał żołnierzy o męża zleceniodawczyni. Ilość zdobytych informacji najwyraźniej nie była dla niego zbyt satysfakcjonująca, bo postawił zostawić w jednostce swój numer telefonu.

ABW dostało w tym samym czasie kolejny sygnał o mężczyźnie podszywającym się pod ich funkcjonariusza. Kiedy miała pierwszy, nie wiadomo. ABW nie komentuje sprawy. Agenci ABW, tym razem prawdziwi, stawili się jednostce wojskowej. Dzięki numerowi telefonu łatwo im było trafić do Michała K.

Został zatrzymany 3 grudnia. Dwa dni później stanął przed sądem w Zgierzu, który zdecydował, że trafi na 3 miesiące do aresztu. Grozi mu 5 lat więzienia.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki