Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Przez nawał pracy został w polu

Redakcja
Sławomir Franiak (na zdjęciu) szacuje, że dla czterdziestki krów zabraknie mu paszy na co najmniej dwa zimowe miesiące
Sławomir Franiak (na zdjęciu) szacuje, że dla czterdziestki krów zabraknie mu paszy na co najmniej dwa zimowe miesiące Krzysztof Kaniecki
Sławomir Franiak ma żal do urzędników, że nie zainteresowali się leżącym na biurku protokołem. Rolnik z gminy Warta, któremu słońce niemal w połowie wypaliło płody, nie dostanie pomocy.

Obiecana przez rząd pomoc suszowa z powodu zbyt skomplikowanych wytycznych dotrze do niewielu rolników. Jak już informowaliśmy tydzień temu, tylko nieliczni byli w stanie wykazać, że straty z powodu suszy przekroczyły w ich gospodarstwach wymagany poziom 30 procent w stosunku do średniej uzyskiwanej w trzech ostatnich latach. Sławomir Franiak z gminy Warta znalazł się w gronie tych, którym się to udało, ale pieniędzy nie dostanie. Dlaczego? Bo nie wiedział, że należy sporządzony przez gminnych urzędników dokument dostarczyć do biura powiatowego Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa. Rolnicy mieli czas do 30 września.

- W tym roku mam cały czas pod górkę - żali się Sławomir Franiak. - Nie dosyć, że susza pozbawiła mnie części plonów, przez co zabraknie mi paszy dla bydła na co najmniej dwa miesiące, to jeszcze przez te upały latem zanotowałem trzy padnięcia. Jedna z krów na moich oczach zamuczała i po chwili przewróciła się martwa. Potem padły mi dwa cielaki. Jakby mało było problemów, to okazuje się, że nie dostanę pieniędzy, choć mój wniosek załapał się na tę pomoc.

Z protokołu wynika, że w produkcji roślinnej Franiak zanotował straty na poziomie aż 46 proc., a w produkcji zwierzęcej wyniosły one 28 proc. Do wykarmienia 40 krów potrzeba dużych ilości paszy, a tymczasem z kupionych rok temu 3 ton big-bagów z wytłokami i 180 balotów siana nie zostało już nic, a jakby tego był mało nagły atak październikowej zimy sprawił, że od kilku dni krowy stoją już na oborze.

- Za pieniądze z pomocy suszowej mógłbym kupić paszę, ale nic z tego, bo nie wiedziałem nic o terminie dostarczenia protokołu do Agencji - irytuje się rolnik. -Dostałem w plecy za to, że zamiast słuchać radia czy oglądać telewizję od świtu do nocy harowałem w polu, a jeszcze po godzinach musiałem znaleźć czas, by położyć blachę na dachu budynku gospodarczego. Mam żal do urzędników, bo doskonale wiedzieli, że jako jeden z pierwszych jeszcze w lipcu składałem wniosek, a potem nikogo z nich nie zdziwiło, że mija termin dostarczenia protokołu do Agencji, a nikt się po niego nie zgłasza. Tak doświadczonego pracownika nie zdziwiło, że pozytywnie rozpatrzony dokument leży na biurku? Przecież wiedzieli, że wcześniej chodziłem za tym i mi zależy na tej pomocy. Wystarczył jeden telefon do mnie, a w dziesięć minut byłbym w urzędzie.

- Na dzień przed upływem terminu poprosiliśmy sołtysów o rozesłanie kurend - broni się Krzysztof Żubrowski z Urzędu Gminy i Miasta w Warcie.

- Puściłem cztery kurendy oraz rozwiesiłem ogłoszenia na tablicach - mówi Janusz Nowak, sołtys Lasku.   - Ze swoich obowiązków wywiązałem się. Nie moja wina, że gdzieś po drodze ktoś nie podał dalej kartki do sąsiada. Następnym razem kurendę wyślę od Franiaka.

- Gdyby sołtysowi naprawdę zależało, to by mnie i bez kartki powiadomił. Ma do mnie 300 metrów - mówi Franiak.

Źródło: Dziennik Łódzki

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki