Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Przez „Piekielną kuchnię” prowadzi droga do sławy. Casting w Łodzi Kaliskiej

Anna Gronczewska
Anna Gronczewska
Marcin Wodziński ma za sobą udział w „Piekielnej kuchni”. Karolina Sadura marzy, by się w niej znaleźć
Marcin Wodziński ma za sobą udział w „Piekielnej kuchni”. Karolina Sadura marzy, by się w niej znaleźć Grzegorz Gałasiński
Do Łodzi dotarła „Hell’s Kitchen. Piekielna kuchnia”. Chętnych do wstąpienia w jej progi nie brakowało. Na castingi, zorganizowane w Łodzi Kaliskiej, zgłosiło się ponad 100 osób. Marzą, by wystąpić w telewizji i zaprezentować całej Polsce swoje umiejętności kulinarne.

Na wyobraźnię wielu pewnie działa to, że ostatnią edycję „Piekielnej kuchni” wygrał 25-letni Damian Marchlewicz z Piotrkowa Trybunalskiego, który od kilku lat mieszka w Łodzi. Myślą, że jeśli jemu się udało, to dlaczego nie spróbować...

Ewelina - niewysoka, dobrze zbudowana kobieta - czeka na wejście na przesłuchanie. Mieszka w Pabianicach. Samotnie wychowuje córkę. Ma nadzieję, że jej się uda. I spełni wielkie marzenie dziecka, które chce, by jej mama występowała w telewizji.

- Wysłała mnie tu córka, 13-letnia Weronika - opowiada Ewelina. - Powiedziała, że jeśli się nie zakwalifikuję, to mogę nie wracać do domu. Mam nadzieję, że nie zostanę bezdomną...

Ewelina twierdzi, że w kuchni jest niezła. Chwali ją córka, znajomi. Najlepiej wychodzą jej zrazy wieprzowe z sosem. Teraz jest na bezrobociu, ale miała niewielką przygodę z gastronomią.

- Pomagałam znajomym w rozkręcaniu restauracji - chwali się. Ale musi kończyć swoją opowieść, bo zostaje wezwana na przesłuchanie, które zadecyduje o jej telewizyjnej przyszłości.

Dwa miliony widzów

„Hell’s Kitchen. Piekielna kuchnia” to jeden z wielu konkursów kulinarnych prezentowanych w polskiej telewizji. Pokazuje go Polsat, a oglądalność każdego odcinka sięga średnio 2 milionów widzów. Zasady są proste: do „Piekielnej kuchni” trafia czternastu uczestników, są podzieleni na dwie drużyny - niebieską i czerwoną. Na początku w niebieskiej są sami mężczyźni, a w czerwonej - kobiety. Potem skład drużyn zmienia się. Uczestników ocenia Wojciech Modest Amaro, właściciel jedynej w Polsce restauracji, która ma gwiazdkę Michelin. Zwycięzca kolejnych edycji otrzymuje 100 tysięcy złotych i pracę w warszawskiej restauracji szefa Amaro.

W pierwszym odcinku uczestnicy programu, którzy na czas jego nagrania mieszkają razem i są oddzieleni od świata zewnętrznego, prezentują swoje popisowe danie. Ocenia je sam szef Amaro. Potem w kolejnych odcinkach wyznacza temat przewodni gotowania. Zwycięską drużynę czeka nagroda, na przykład wypad do spa, a przegrani muszą czyścić kuchnię.

Na tych, którzy znajdą się w drugim etapie, czeka już trudniejsze zadanie. Biorą udział w przygotowaniu tzw. serwisu, czyli serwują dania dla gości restauracji Wojciecha Modesta Amaro.

Do finału trafiają już najlepsi. Finaliści dobierają sobie drużynę z tych, którzy... odpadli i przygotowują dania z restauracyjnego menu.

Rzuć wszystko i gotuj

Tymczasem z przesłuchania wraca Ewelina. Miny nie ma zbyt wesołej, ale nadzieja nie znika.

- No, nie wiem - mówi wychodząc z Łodzi Kaliskiej. - Mam nadzieję, że córka wpuści mnie do domu i nie zostanę bezdomna.

Tymczasem do decydującego starcia szykuje się Bartek z Tomaszowa Mazowieckiego. Pracował jako dziennikarz w jednym z lokalnych serwisów internetowych.

- Życie sprawiło, że musiałem szukać nowych wyzwań - twierdzi Bartek. - Nie gotuję źle. Moją kuchnię bardzo chwali 4,5-letni syn. Robię dla niego kluski na parze, gulasz... Przyszedłem na casting, bo w tym programie chciałbym doskonalić swoje umiejętności kucharskie.
Cierpliwie na swoją kolej czeka Justyna z Łodzi, która na co dzień pracuje jako księgowa.

- „Piekielna kuchnia” to znakomite miejsce, by sprawdzić swoje umiejętności - uważa Justyna. - Tu rywalizują zawodowcy, amatorzy. Różnie gotują. Miałabym szanse. Bo taki „MasterChef”, który pokazuje TVN, to już dla mnie za wysokie progi. Ja w gotowaniu jestem raczej tradycyjna, wierna polskiej kuchni. Ale szukam też nowych smaków. Rodzina, znajomi zawsze chwalą to, co ugotuję.

W końcu przychodzi kolej na księgową Justynę. Wchodzi do sali przesłuchań. Siada na oświetlonym krześle. Główną przesłuchującą jest Marta Raczek, drugi reżyser „Piekielnej kuchni”. Ale za stołem siedzi też Damian Marchlewicz, który właśnie wygrał czwartą edycję „Piekielnej kuchni. Hell’s Kitchen”. A towarzyszy mu inny uczestnik „Piekielnej kuchni”, 42-letni łodzianin Marcin Wodziński, który w Łodzi prowadzi pizzerię.

- Bardzo chciałabym trafić do tego programu, by nauczyć się jeszcze lepiej gotować! - mówi komisji castingowej Justyna.

Nie wzbudza jednak entuzjazmu.

- Gdyby pani wygrała ten program, to gotowa byłaby pani rzucić swoją dotychczasową pracę i poświęcić się tylko gotowaniu, rozpocząć nowy rozdział życia w restauracji szefa Amaro? - pyta łódzką księgową Marta Raczek.

- No, nie wiem - odpowiada niepewnie Justyna. - Mnie chodzi o to, by nauczyć się gotować... Chyba nie rzuciłabym wszystkiego.

- No tak, ale to w takim razie chyba nie jest program dla pani - odpowiada jej druga reżyser i Justyna wraca do domu.

Marta Raczek mówi, że nie wie, dlaczego „Piekielna kuchnia” ściąga tylu chętnych.

- Może chcą zobaczyć, jak wygląda od kuchni praca w jednej z najlepszych restauracji w Polsce i na świecie ? - zastanawia się.

Wyjaśnia też, że program nie szuka ludzi, którzy chcą się nauczyć gotować.

- Ale takich, którzy są przekonani, że swą przyszłość chcą związać z gotowaniem, pasjonatów - tłumaczy Marta Raczek.- By znaleźć się w naszym programie, trzeba mieć pasję, determinację. Jego uczestnicy muszą sobie też zdawać sprawę, że walczą w ekstremalnych warunkach. To oni sami reżyserują ten program. Tym, którzy do nas przychodzą, wydaje się, że tu wszystko jest sterowane. Będziemy pokazywać, jak mają się zachowywać. Tak nie jest. Oni sami reżyserują ten program przez swoją wiedzę i niewiedzę.

W „Piekielnej kuchni” nie brakuje emocji. Czasem też w złość wpada sam szef Amaro.

- Jeżeli kilka razy tłumaczy komuś, jak ma coś zrobić, a ten dalej działa po swojemu, to nawet najspokojniejszemu człowiekowi puszczają nerwy! - mówi Marta Raczek.

Ostre słowa mistrza

Sam Wojciech Modest Amaro po pierwszej edycji programu mówił, że występują w nim fascynaci, blogerzy i ludzie, którzy zawodowo pracowali w kuchni.
- Ale głównie są to osoby, które po prostu lubią gotować i jeszcze daleko im do profesjonalnej kuchni - opowiadał w jednym z wywiadów. - Chciałem pokazać, na czym polega różnica. W „Piekielnej kuchni” widać, że ich wyobrażenia o zawodowym gotowaniu są jeszcze z innej bajki. Ja tego nie krytykuję, bo to dobrze, że najbliższe grono - rodzina, znajomi i przyjaciele uczestników klepią ich po plecach i mówią: „Świetnie gotujesz, masz talent!”. Do tego zachęcają ich, by wzięli udział w tego typu programie. Ale zdarza się, że przychodzą ze swoją wiedzą i umiejętnościami, ja ich oceniam i wychodzi, że ich wiedza kulinarna jest jeszcze płytka na tym etapie. Są miliony elementów, które mogą poprawić i teraz pozostaje kwestia indywidualna. Czy przyjmą tę krytykę w sposób konstruktywny, żeby się czegoś nauczyć? Widzę, że tak. Po kilku tygodniach trwania programu wiem, że to nie są już ci sami ludzie, którzy tu przyszli i pierwszego dnia mieli przygotować swoje popisowe danie. Czyli takie, które miało mną zawładnąć, oszołomić smakiem i precyzją wykonania.

Dla wielu osób udział w programie jest szansą na rozpoczęcie nowego życia. Marta Raczek zapewnia, że produkcja śledzi dalsze losy uczestników programu.

- Widzimy, jak ten program zmienił ich życie - dodaje. - Większość jest dalej związana z gotowaniem. Pracują w dobrych, renomowanych restauracjach. Z czasem zakładają własne. Inni jeżdżą na staże do znakomitych kucharzy. Na przykład Monika Dąbrowska, która wygrała drugą edycję „Piekielnej kuchni”, jest na stażu w Norwegii, w restauracji, która ma dwie gwiazdki Michelin.

O takim życiu marzy Karolina Sadura z Piotrkowa Trybunalskiego. Właśnie usiadła na oświetlonym krześle, przed komisją konkursową. Zapewnia, że gotowanie jest jej największą pasją.

- Mogę nawet zaprezentować zdjęcie jednej z moich potraw - proponuje Karolina. - To koszyczki makaronowe zapiekane z kurczakiem. Makaron robię sama.

Komisja nie chciała oglądać zdjęcia potrawy Karoliny, ale z zainteresowaniem wysłuchiwała dziewczyny z Piotrkowa Trybunalskiego. Ma męża, dwóch synów - 4- i 6-letniego, którzy bardzo jej kibicują, zwłaszcza ten starszy.

- A gdyby miała pani do wyboru 100 tysięcy zł czy pracę w restauracji szefa Amaro, to co pani by wybrała? - pyta Karolinę Marta Raczek. - Pracę w restauracji szefa Amaro! - bez zastanowienia odpowiada Karolina. - Wiem, że w życiu nie ma niczego za darmo, na wszystko trzeba zapracować. Ja też nic nie dostałam za darmo. Wiem, że taka praca bardzo wiele by mi dała, a te pieniądze mogę potem sama zarobić.

Karolina musiała też przekonać przed kamerą szefa Amaro, by to ją wybrał...

- Jestem osobą otwartą, komunikatywną, stać mnie na dużo - zapewniała Karolina. - Wiem, że dzięki tobie mogłabym osiągnąć wiele. Dla siebie, rodziny, dzieci..

Karolina wyszła z castingu zadowolona. Tym bardziej że usłyszała, że ma się szykować na jego drugą część. Odbędzie się w Warszawie. Wtedy będzie musiała już zaprezentować swoje umiejętności kulinarne.

- Może się uda! - cieszyła się Karolina.

Ma nadzieję, że pójdzie w ślady Damiana, który też jest z Piotrkowa. Mówi, że teraz nie pracuje. Kiedyś była zatrudniona w barach, salach weselnych, ale nie było to do końca to co chciała robić. Liczy, że „Piekielna kuchnia” zmieni jej życie...

Wojciech Modest Amaro

Wojciech Modest Amaro jest jednym z najlepszych polskich kucharzy. Ma 43 lata i urodził się w Sosnowcu. Jego prawdziwe nazwisko to Basiura. Jest absolwentem technikum elektronicznego, ale jego pasją stało się gotowanie. Odbywał staże w najlepszych restauracjach świata. W 2013 roku jego warszawska restauracja „Atelier Amaro” ,jako pierwsza w Polsce, otrzymała gwiazdkę Michelin. Jest autorem książek kulinarnych. Prowadzi też program „Top Chef”.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki