Przykład ełkaesiakom daje Marek Saganowski. Był bohaterem meczu Zagłębie Lubin - ŁKS

Dariusz Kuczmera
Dariusz Kuczmera
Marek Saganowski i jego pierwszy trener, nieżyjący już Czesław Kozłowski
Marek Saganowski i jego pierwszy trener, nieżyjący już Czesław Kozłowski Krzysztof Szymczak
Piłka nożna. Ten mecz wstrząsnął futbolowym światem. Dwadzieścia dwa lata temu Zagłębie Lubin przegrało z ŁKS, nie jakoś tam przypadkowo, poległo z kretesem 2:4. Przypomina tamto wydarzenie kustosz tradycji ŁKS Jacek Bogusiak.

8 marca 1998 roku, a więc w drodze po mistrzostwo Polski, ŁKS grał w Lubinie. Jacek Bogusiak pisze: „Zapewne prezes Antoni Ptak po pierwszej połowie spotkania żałował wydania pieniędzy na zgrupowanie na Cyprze. ŁKS po 34 minutach przegrywał 0:2 (...) Łodzianie po zmianie stron zastosowali całkiem inną taktykę. Popisy taktycznych i technicznych umiejętności łodzian, a szczególnie Marka Saganowskiego wzbudziły uznanie miejscowej widowni”.
Kontaktową bramkę uzyskał Rodrigo Carbone. Później oglądaliśmy koncert Marka Saganowskiego – strzelił gole w 47, 54 i 74 minucie. ŁKS wygrał 4:2 i został liderem ekstraklasy, a trzy miesiące później mistrzem Polski.
Po meczu Zagłębia z ŁKS najbardziej zasmuconym człowiekiem na lubińskim stadionie był chyba Andrzej Szarmach, który w niedzielę debiutował w roli trenera Zagłębia. ŁKS zasmucił Diabła, srebrnego medalistę mistrzostw świata 1974, człowieka, który wsadzał głowę tam, gdzie inni bali się wsadzać nogę. ŁKS pogrążył takiego wielkiego piłkarza.
W barwach ŁKS grali w tamtym meczu, m.in.: Bogusław Wyparło, Tomasz Kłos, Witold Bendkowski, Rafał Pawlak, Tomasz Cebula, Zbigniew Wyciszkiewicz, Tomasz Wieszczycki, Mirosław Trzeciak. Kto w środę skopiuje wyczyn mistrzów?

Aleksander Śliwka - Orlen

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Komentarze 5

Komentowanie artykułów jest możliwe wyłącznie dla zalogowanych Użytkowników. Cenimy wolność słowa i nieskrępowane dyskusje, ale serdecznie prosimy o przestrzeganie kultury osobistej, dobrych obyczajów i reguł prawa. Wszelkie wpisy, które nie są zgodne ze standardami, proszę zgłaszać do moderacji. Zaloguj się lub załóż konto

Nie hejtuj, pisz kulturalne i zgodne z prawem komentarze! Jeśli widzisz niestosowny wpis - kliknij „zgłoś nadużycie”.

Podaj powód zgłoszenia

m
ma was w tyle

ale mi przykład ,w głębi na zdjęciu jakieś zakalce z flagami ap a w centrum gość ściska szmatkę ległej

L
Legionista
3 marca, 11:38, Gość:

Bohaterze ty nasz, kiedy wrócisz do naszej Ełksy? Zapomniałeś o nas?

Saganowski teraz kocha legie.Olewa twoj klubik.U nas lepiej placa.

G
Gość

Bohaterze ty nasz, kiedy wrócisz do naszej Ełksy? Zapomniałeś o nas?

1908

Aj ten Tomi Cebula i jego zwod historyczny zawsze ten sam.Na podworku mawialo sie ale zes zrobil zwod niczym Tomek Cebula :)starsi kibice Elksy beda wiedziec o co chodzi.

Hehe zadnej nowosci nie powiedzial na temat kupna i ustawiania meczow,dzieje sie to od pokolen do dzis.

F
Faktura dla Drwęcy

Na początku sezonu powiedziano nam, że część premii za wygrane mecze będzie przeznaczona na sędziów. Mili oni przychylnym okiem spoglądać na nasz zespół. Prawie cały sezon plan ten był realizowany i nic dziwnego, że zamiast 1,2 mln złotych dostaliśmy po wywalczeniu mistrzostwa 860 tysięcy – mówi Cebula.

- Oczywiście nie obyło się bez kupowania meczów. Sam brałem udział w jednym takim zdarzeniu. Zostałem wytypowany do załatwienia spotkania z KSZO. To była przedostatnia kolejka i musieliśmy wygrać na wyjeździe, bo inaczej z mistrzostwa byłyby nici. Mieliśmy kasę, więc się szybko dogadaliśmy. Zadzwoniliśmy do jednego z piłkarzy KSZO i szybko uzgodniliśmy sumę, za którą pozwolą nam wygrać. Za zwycięstwo 1:0 zapłaciliśmy 100 tysięcy złotych. Przy okazji kupna meczu z KSZO wysłano ze mną człowieka, który patrzył nam na ręce – dodaje były gracz ŁKS.

- Opowiadam o tym, bo mam wyrzuty sumienia. Człowiek nie może z tym żyć. Po aferze Szczakowianki zdecydowałem się powiedzieć, jak było. Mam wielki żal do Antoniego Ptaka (właściciel ŁKS w 1998 roku). Kiedyś nie pozwolił mi zarobić pieniędzy w USA. Najpierw zażądał za wypożyczenie do drużyny Tampa Bay 60 tysięcy dolarów, a kiedy wydawało się, że doszliśmy do porozumienia, zmienił zdanie i chciał 200 tysięcy dolarów. To co mówię teraz, nie jest formą zemsty. W polskiej lidze kupuje się mecze jak bułki w hipermarkecie. Szkoda mi kibiców. Mecze w dużej części są już dawno ułożone. PZPN trzyma głowę w piasku jak struś – zakończył Tomasz Cebula.

Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki
Dodaj ogłoszenie