Po naszej wtorkowej publikacji, w której napisaliśmy, że komornik domaga się od Voigta i jego firmy AV Inwestor ponad 160 tysięcy złotych, prezes ŁKS wydał oświadczenie, które przesłał jednak tylko do "Gazety Wyborczej".
Napisał w nim m.in. że jego firma" płaci podatki czasem z opóźnieniem, gdyż realizuje wielkie inwestycje i nie wszystko da się w pełni zaplanować". Nie dodał tylko, że wśród komorniczych tytułów wykonawczych są nawet takie, które zostały wydane w 2006 roku, a największa część z nich pochodzi z 2008 i 2009 roku. Bagatelizował też sprawy swoich prywatnych należności, jak podał, z tytułu mandatów pisząc, iż "o zdjęciach z fotoradarów dowiaduje się często od urzędów skarbowych".
I to tłumaczenie Voigta nie jest najlepsze, ponieważ jego zaległości dotyczą nie tylko mandatów (wystawionych przez urzędy wojewódzkie i prezydenta Warszawy), ale również podatków z 2008, 2009 i 2010 roku. Z kolei zaległości "mandatowe" obejmują komornicze tytuły wykonawcze z 2010 i 2011 roku. Niestety, wizerunek biznesmena, który miał uratować łódzki klub, szybko upada, a pracownicy ŁKS - byli i obecni - coraz chętniej opowiadają o sytuacjach, które sytuację finansową prezesa klubu stawiają w innym świetle. Na koniec swojego oświadczenia Voigt napisał, iż miał trzyletni plan ratowania ŁKS, ale wygląda na to, że będzie musiał go zweryfikować.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?