Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Psy i koty - niezwykłe przykłady przyjaźni z człowiekiem

Monika Kaczyńska
W Poznaniu, na podwórzu kamienicy przy ul. Dąbrowskiego stoi od jedenastu lat pomnik psa
W Poznaniu, na podwórzu kamienicy przy ul. Dąbrowskiego stoi od jedenastu lat pomnik psa Zbyszek Snusz
Nieraz dały dowody wielkiej, nie zawsze zasłużonej miłości do człowieka. Ratowały ludzkie życie, czasami kosztem swojego. Ale nawet jeśli padły ofiarą niewdzięczności, kochają dalej.

- Zwierzęta żyją chwilą - mówi dr nauk weterynaryjnych Jarosław Zajączkowski. - Dla nich nie liczy się przeszłość, nie żywią zadawnionych uraz. Dlatego nawet w przypadkach, kiedy człowiek nie popisał się człowieczeństwem można psa czy kota zresocjalizować. W nowym domu, z nowym właścicielem zwierzę działa na nowych warunkach. I może być szczęśliwe.

Psy i koty to gatunki, które żyją z ludźmi najdłużej. Pies dołączył do ludzkich grup być może już 40 tysięcy lat temu. Kot - znacznie później. Archeolodzy znaleźli w okolicach Jerycha koty sprzed dziewięciu tysięcy lat. Jednak nie ma dowodów na to, że były one udomowione. Bardziej wiarygodne wydają się przekazy z Egiptu sprzed 3,5 tysiąca lat. Na ówczesnych rycinach kot jest już ewidentnie domownikiem.

O ile psy przez wieki zmieniły się pod każdym względem i praktycznie nie są w stanie egzystować samodzielnie, o tyle zachowanie i biologia kotów przez wieki się nie zmieniły. Wiele z nich żyje wolno. Ale te domowe wbrew przekonaniom o ich samotnictwie tworzą głębokie związki. Nie tylko z ludźmi, ale i przedstawicielami innych gatunków.

Żywią i bronią

Dla psa rodzina to stado. Pies wie, że w stadzie jest hierarchia, więc kolejność siadania na kanapie czy jedzenia posiłków to ważna sprawa, ale wie także, że o stado trzeba dbać i go bronić. Dla wielu psia przyjaźń to jedno z najpiękniejszych doświadczeń dzieciństwa.

- Gdy miałam kilka lat ojciec przyniósł do domu szczeniaka owczarka niemieckiego - opowiada Kazimiera Heinrich, dziś emerytka. - Mama wykarmiła go butelką, a Reks został członkiem rodziny. Kiedy chodziliśmy z rodzicami nad Wartę na komendę "przyprowadź dzieci" Reks wskakiwał do wody i wyciągał nas łapiąc za majtki. Gdy chodziliśmy nad rzekę bez rodziców pilnował nam rzeczy. Był jakby dodatkowym opiekunem.

Niekiedy jednak psia opieka bywa kłopotliwa. Do tego stopnia, że nie wiadomo czy psa chwalić, czy ganić.

- Jeszcze w latach 70. miałem foksteriera - opowiada Jurek Duszyński z Fundacji "Zwierzęta i My". - Ile razy z nim wyjeżdżałem na wieś kończyło się rosołem i… awanturą. Misiu biegł dumny dzierżąc w pysku właśnie zagryzioną kurę, za nim pomstujący, wkurzony właściciel ptaka.

Także w drób "zaopatrywał" rodzinę bedlington terier Ramzes. Nieduży, przypominający jagniątko pies na widok kur, kaczek czy gęsi przypominał sobie o swoim królewskim imieniu i ruszał na polowanie.

- Niestety, prawie zawsze zobaczył to ptactwo szybciej niż ja - mówi Agata Jurczyńska, właścicielka zwierzaka. - Z reguły zanim zdążyłam przypiąć smycz było już po polowaniu. Rodzina jadła bardzo dużo drobiu, za który okoliczni gospodarze wystawiali całkiem słone rachunki.

Koty są stworzone do polowania. Te żyjące w mieszkaniach na ogół ograniczają się do łowienia much lub kłębków wełny. Jednak wystarczy, że wyjdą na zewnątrz, a myśliwski instynkt daje o sobie znać.

- Moja kotka Milka w domu to typowy kanapowiec - opowiada Hanna Jankowska. - Czasem jest tak leniwa, że nawet nie chce się jej podejść do miski, tylko żałośnie miauczy z parapetu, żeby dostać jedzenie pod pysk. Ale wystarczy, że wyjedziemy na wieś do letniego domu budzi się w niej prawdziwy drapieżnik.

Ułożone na progu domu równym rządkiem upolowane nocą nornice to stały wkład Milki w gospodarstwo domowe. Ale pewnego razu dowody zaangażowania kocicy znalazły się znacznie bliżej opiekunki.

- Rano, bez okularów, a więc właściwie po omacku sięgnęłam do stojącego na nocnym stoliku radia i moja ręka trafiła na coś miękkiego i ciepłego - opowiada Jankowska - Wyskoczyłam z łóżka z krzykiem. Gdy założyłam okulary zobaczyłam obok radia całkiem świeże truchło nornicy, a moja kotka siedziała na parapecie i czekała na głaskanie.

Właściwości obronne kotów są wielce dyskusyjne. Nieskłonne do konfrontacji zwierzaki chowają się raczej w bezpieczne, trudno dostępne miejsca. Ale są wyjątki. Wśród miłośników kotów krąży opowieść o kocie rasy maincoon, który na tyle ciężko pogryzł i podrapał włamywacza, że ten uciekł bez łupu.

- Nie jest to nieprawdopodobne - komentuje Jarosław Zajączkowski. - Kot zapędzony w kozi róg broni się zaciekle i nawet domowy mruczek może dotkliwie podrapać i pogryźć. A samiec maincoona może ważyć nawet do 20 kilogramów. Rany zadane przez takiego kota mogą być naprawdę bolesne.

Jednak nie trzeba szukać daleko. W ubiegłym roku w Śremie trzyletnia szylkretowa kotka Tequila zapobiegła włamaniu. W środku listopadowej nocy wszczęła prawdziwą awanturę. Przeraźliwie miauczała, dopóki właścicielka nie wstała z łóżka i nie poszła sprawdzić czy miseczka jest pełna. Była.

Dopiero rano okazało się, że nocą ktoś próbował rozwiercić okno. Zapalone światło i krzątająca się pani domu spłoszyły włamywacza.

Dopóki śmierć nas nie rozłączy

Nie należą do rzadkości przypadki, kiedy zwierzęta ratują swoim właścicielom życie.

Misiek, niepozorny kundelek przez kilkanaście godzin nie odstępował na krok 3,5 letniego Dawida, który późną jesienią ubiegłego roku zgubił się na spacerze w lesie. Poszukiwaniami chłopca żyła cała Polska, na miejscu, w okolicach Karolinowa szukały go setki ludzi. Ale to właśnie szczekanie Miśka przywołało leśniczego, który brał udział w poszukiwaniach. Dawid przypłacił przygodę przeziębieniem, ale gdyby nie to, że Misiek cały czas go ogrzewał mógłby nie przeżyć nocy w lesie.

Koty także mają swoje zasługi. Tej jesieni w Pasłęku kot głośnym miauczeniem uratował swoją właścicielkę przed zaczadzeniem. Obudzona w środku nocy kobieta poczuła mdłości i zawroty głowy. Zdołała dotrzeć do okna i je otworzyć. To uratowało ją przed śmiercią.

Bywa, że zwierzęta kochają dosłownie nad życie.

Kuba - czarna kilkuletnia suczka adoptowała kociaka. Zwierzęta przeżyły w jednym domu kilka szczęśliwych lat, dzieląc miski i posłania. Gdy kot pożegnał się ze światem, Kuba także straciła chęć do życia. Przestała jeść, nie chciała wychodzić na spacery. Mimo że wcześniej zdrowa i wesoła, po kilku tygodniach od straty przyjaciela zeszła na zawał serca.

Trzyletni bulterier zawołany przez pana, którego napadnięto na parkingu przed domem wyskoczył z drugiego piętra, by ratować swojego właściciela. Napastnicy uciekli. Ciężko poturbowany czworonóg doczołgał się jeszcze do swojego pana i u jego stóp dokonał żywota.

Choć taka postawa zasługiwałaby na pomnik, własnego monumentu doczekał się inny pies - Dżok.

Właściciel tego czarnego mieszańca zmarł na atak serca na krakowskim nadwiślańskim bulwarze. Pies, dokarmiany przez mieszkańców czekał tam na swojego pana ponad rok. Mimo że chętnych do zaopiekowania się psem nie brakowało, ten nie dał się zabrać z miejsca ostatniego pożegnania. Po roku pozwolił przygarnąć się nowej właścicielce. Gdy po siedmiu latach kobieta zmarła, Dżok uciekł. Zginął pod kołami pociągu. Mieszkańcy Krakowa mówią, że nie przeżył kolejnego rozstania i wszedł pod pociąg celowo.

Także w Poznaniu, na podwórzu kamienicy przy ul. Dąbrowskiego stoi od jedenastu lat pomnik psa. Zaprojektowała go i ufundowała założycielka fundacji "Zwierzęta i My" Alina Kasprowicz.

Pomnik przedstawia bezimiennego kundelka, a na jego cokole są wyryte imiona psów, które mieszkały w domu przy ul. Dąbrowskiego od jego wybudowania, czyli od 1900 r.

- To pomnik ich wszystkich i właściwie każdego psa - mówi fundatorka. - Chciałam je uczcić, bo każdy pies to niespożyte pokłady miłości i wierności. Kochają bez zastrzeżeń, a potrzebują tak niewiele.

O przyjaźni ludzi i zwierząt napisano tomy. Każdy dzień przynosi kolejne przykłady. I wcale nie potrzeba Wigilii i mówienia ludzkim głosem, aby to udowodniły. Ale być może milczą, bo w tej przyjaźni najczęściej zawodzą ludzie. Dragon - poznański pies bohater zerwał się z łańcucha i obudził mieszkańców płonącego domu. Uratował im życie, ale gdy pogorzelcy przeprowadzali się do nowych mieszkań Dragon został sam. Na szczęście znalazł się ktoś kto go przygarnął. Psy nie są pamiętliwe. Ludzkość została zrehabilitowana.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Psy i koty - niezwykłe przykłady przyjaźni z człowiekiem - Głos Wielkopolski

Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki